Nie żyje 8-letni Kamil skatowany przez ojczyma. Tragiczne wieści z Częstochowy

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje 8-letni Kamil, który został skatowany przez swojego ojczyma. Niestety organizm chłopca nie wytrzymał poważnych obrażeń. Dziecko było bite, przypalane papierosami i oblewane przez partnera matki wrzątkiem.

Postępująca choroba oparzeniowa, niewydolność oddechowa oraz ciężkie zakażenie całego organizmu. Niestety 8-letni Kamil przegrał walkę o życie. Chłopiec został skatowany przez ojczyma. O zdrowie chłopca walczył sztab lekarzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Mimo że dawali z siebie wszystko, Kamil zmarł. Informację o śmierci dziecka podał “Fakt” rankiem 8 maja.

8-letni Kamil nie żyje. Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II wydało komunikat

Chłopiec przez cały pobyt w szpitalu był nieprzytomny. Lekarze podkreślają, że “nie zdawał sobie świadomości, gdzie jest i co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał”. Specjaliści byli postawieni w stan najwyższej gotowości i zrobili wszystko, aby Kamil odzyskał zdrowie.

“Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m. in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca” – przeczytamy w oficjalnym komunikacie Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka.

8-letniego Kamila nie udało się uratować. Podano bezpośrednią przyczynę śmierci

Ośmiolatek zmarł w szpitalu rankiem 8 maja. Cały personel szpitala przekazał wyrazy głębokiego współczucia bliskim zmarłego. Pojawiły się też podziękowania skierowane do każdego, kto przejął się losem dziecka. Ujawniono także, co było bezpośrednią przyczyną śmierci Kamila.

“Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi” – czytamy we wpisie zawartym na stronie wspomnianej wcześniej placówki.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->