„Rodzice mojej dziewczyny mną gardzili. Uważali, że lekarka zasługuje na kogoś lepszego niż mechanik samochodowy”

„Karolina ze złością reagowała na moje propozycje wyjścia gdzieś wieczorem, wyjazdu na weekend. Mówiła, że jej nie rozumiem, bo ja jak kończę pracę w warsztacie po ośmiu godzinach, to wszystko mam w nosie, a ona musi się uczyć. Zaczęło się między nami psuć…” .

Rodzice Karoliny od początku patrzyli na mnie niechętnie, uważając, że nie jestem dla ich córeczki dobrą „partią”. Nie chodziło tu o pieniądze, zarabiałem dobrze jako mechanik samochodowy. Ale ona studiowała medycynę, a ja z trudem zrobiłem wieczorową maturę i absolutnie nie miałem zamiaru kontynuować nauki. Dlatego uważali, że nie powinna się ze mną wiązać na poważnie. Raz nawet przypadkiem podsłuchałem, jak mama Karoliny mówiła:

– No zastanów się, o czym ty będziesz z nim rozmawiać? O tym, że rozrusznik nawalił?

Jednak my nie robiliśmy sobie nic z tego gadania. Planowaliśmy wspólną przyszłość, bo byliśmy w sobie zakochani i tyle. To nam wystarczało. Może faktycznie „zawodowo” nie mieliśmy zbyt dużo wspólnych tematów. Ale byliśmy w takim wieku, że w trakcie spotkań raczej zbyt wiele nie rozmawialiśmy.

Poza tym mieliśmy wspólną pasję. Oboje uwielbialiśmy spływy kajakowe. Podczas jednego z nich się poznaliśmy. Kiedy w czerwcu planowaliśmy kolejny spływ pod koniec wakacji, Karolina nie zdała jednego z egzaminów. Byłem tym bardzo zdziwiony, bo do tej pory miała właściwie same piątki, czasem czwórki. A tu nagle niezdany egzamin.

Sam w sobie może nie byłby taki straszny, zawsze przecież pozostawała wrześniowa powtórka. Tylko sęk w tym, że jej termin przypadał kilka dni po naszym powrocie ze spływu.

– Muszę zostać, Jacuś – oświadczyła Karolina. – To bardzo ważny egzamin.

– Daj spokój – uśmiechnąłem się i przytuliłem ją. – Na pewno zdasz śpiewająco. Teraz to pewnie był tylko przypadek.

– Tak, to fakt. Zdawałam u takiej łajzy, która oblewa połowę studentów. Dobrze, że jej nie będzie na poprawkach, bo wyjeżdża na stypendium do Stanów.

– No widzisz? Czym tu się martwić? Jedźmy!

Tak długo ją namawiałem, że w końcu uległa i, ku wielkiemu niezadowoleniu jej rodziców, pojechaliśmy na ten spływ. Karolina miała ze sobą książkę i cały czas się uczyła, a gdy ją przepytywałem, wyglądała na nieźle obkutą. Ale miała pecha. „Łajza” nie wyjechała do Stanów na stypendium, bo nie dostała wizy. Była tak wściekła, że tym razem nie oblała połowy studentów, lecz wszystkich, którzy u niej zdawali. W tym Karolinę.

Coraz częściej się kłóciliśmy

Nadal nie była to wielka tragedia. Karolina wzięła warunek i studiowała na kolejnym roku. Ale jej rodzice byli wściekli. Oni sami byli lekarzami, zdawali na studiach w pierwszym terminie wszystkie egzaminy i nie mieściło im się w głowie, że ich wspaniała córka mogłaby jakiegoś nie zaliczyć.

Dlatego, o ile do tej pory za mną nie przepadali, to od tamtej chwili stałem się ich wrogiem numer jeden. Tak ją urabiali, tak przekonywali, że jeśli nadal będzie ze mną, to nawet nie ma szans na skończenie studiów, że coś w końcu zaczęło się w Karolinie łamać.

Ze złością reagowała na moje propozycje wyjścia gdzieś wieczorem, wyjazdu na weekend. Mówiła, że jej nie rozumiem, bo jak wyjdę po ośmiu godzinach z warsztatu, to wszystko mam w nosie, a ona musi się uczyć. I tak już będzie zawsze, bo lekarz nigdy nie może przestać się uczyć… Te kłótnie skończyły się tym, czym musiały się skończyć, czyli naszym rozstaniem.

Rodzice Karoliny pewnie odetchnęli z ulgą, ja byłem załamany. Próbowałem nawet po jakimś czasie skontaktować się z Karoliną, porozmawiać z nią, wyjaśnić nieporozumienia. Ale ona nie odbierała telefonów ode mnie. Kiedy poszedłem do niej osobiście, otworzyła mi jej matka. I choć byłem przekonany, że Karolina jest w domu, nie miała zamiaru mnie wpuścić.

– Niech pan sobie idzie! – rzuciła mi z nienawiścią.

– Ale…

– Proszę zrozumieć wreszcie, że należy pan już do przeszłości – zamknęła mi drzwi przed nosem.

Po takiej odprawie nie mogłem mieć wątpliwości, że rodzice Karoliny zrobią absolutnie wszystko, co w ich mocy, żebyśmy nie byli razem. Oczywiście, gdyby ona sama chciała ze mną być, to jakoś specjalnie bym się tym nie przejął. Ale tak, byłem pozbawiony szans. Nie było sensu próbować odbudowywać tego domku z kart, bo nawet gdyby to się udało, ten domek w końcu ponownie by się zawalił.

Tak sobie to wszystko tłumaczyłem i nawet byłem bliski przekonania samego siebie o tym, że to dobrze, że rozstaliśmy się już teraz. Lecz kiedy już prawie w to uwierzyłem, do warsztatu, w którym pracowałem przyszła Karolina, z walizką w ręku.

Przekonałem ją, by nie rzucała studiów

Koledzy z pracy wiedzieli o naszym rozstaniu i o tym, jak bardzo je przeżyłem. Więc gdy ją zobaczyli, od razu wszyscy oświadczyli, że mogę iść do domu, bo oni wszystko za mnie zrobią.

– Nawet nie myślałam, że masz takich fajnych kolegów – powiedziała Karolina, gdy już wyszliśmy na zewnątrz.

– Tak, to super chłopaki… Ale chyba nie przyszłaś mi tego powiedzieć?

– Nie… Przyszłam ci powiedzieć, że rzuciłam studia.

– Ale… jak to?! – nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.

– Normalnie. Po prostu przed kolejną sesją nie dałam rady… Zawaliłam większość egzaminów, rodzice się wściekli. Powiedzieli, że jak ich nie pozaliczam, to mogę się wyprowadzić z domu…

– Może chcieli cię tylko zmobilizować?

– Bronisz ich?! Po tym wszystkim?!

– Karolina, to nie oni rozstali się ze mną, ale ty. Jesteś dorosła i sama odpowiadasz za swoje decyzje.

– Tak, masz rację. To moja wina, że za bardzo im ulegałam. Ale teraz z tym koniec! Wyprowadziłam się od nich i zaczynam nowe życie! Pomożesz mi?

Karolina wprowadziła się do mnie. Przez pierwszy tydzień po prostu cieszyłem się jej obecnością. Potem jednak zacząłem dopytywać się, jakie ma plany na przyszłość.

– Naprawdę chcesz rzucić studia?

– Jasne. Nie będę się uczyć tylko dlatego, bo rodzice tak chcą.

– Przestań myśleć o nich. Pomyśl o sobie. Masz za sobą prawie skończone cztery lata studiów. Chcesz to zmarnować?

– Przez studia omal nie straciłam ciebie!

– Ale wiem, że jak je przerwiesz, to będziesz mnie całe życie za to winiła. Tak jak moja matka mojego ojca. Do tej pory mu nie wybaczyła, że po moich narodzinach nie pomógł jej w skończeniu studiów, bo uważał to za fanaberie. Ja wiem, że studiujesz pod presją rodziców. Ale ty tę medycynę lubisz i nie wyobrażam sobie ciebie w innym zawodzie. Możesz tu cały czas mieszkać. Zapewnię ci wszystko, żebyś tylko mogła studiować.

Karolina jeszcze trochę się na mnie boczyła, ale chyba w głębi duszy czuła, że mam rację, bo wkrótce solidnie zabrała się za naukę do egzaminów i zdała je śpiewająco. Namawiałem ją, żeby dała o tym znać rodzicom, którzy byli przekonani, że rzuciła studia. Ona jednak twierdziła, że odezwie się do nich po skończeniu nauki.

Jednak pół roku później, gdy wróciłem z pracy, zastałem w mieszkaniu Karolinę z jej matką. Widać było, że obie przed chwilą płakały. W pierwszej chwili chciałem się cofnąć, ale Karolina mnie powstrzymała.

– Mamo, masz chyba coś do powiedzenia Jackowi.

– Tak… Ja chciałam przeprosić…

Od tego czasu moje stosunki z rodzicami Karoliny bardzo się poprawiły. A moja ukochana właśnie obroniła dyplom. Jestem z niej bardzo dumny.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->