Moje życie zmieniło się pewnego dnia, kiedy mój były mąż przyszedł do mnie po tym, jak mój sąsiad uratował moje mieszkanie od zalania. Tamtej nocy stałam się najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Mój mąż odszedł ode mnie rok temu. Nie mógł znieść hałasu bliźniaków i mojego braku czasu, więc zaczął szukać pocieszenia na boku i zdradzał mnie aż do rozwodu.

Tymczasem do sąsiedniego mieszkania wprowadził się nowy sąsiad – trzydziestolatek o imieniu Antoni, dobrze zbudowany, były żołnierz niezdolny do służby z powodu stanu zdrowia. Poznałam się z nim, kiedy pomagał mi podnieść wózek na schodach.

Pewnego dnia gotowałam w kuchni, kiedy usłyszałam syczenie wody w łazience. Poszłam zobaczyć co się dzieje i zauważyłam, że z pękniętej rury tryskała woda. „Pomocy! Powódź!” – krzyczałam wychodząc na dziedziniec. Antoni natychmiast odpowiedział na wezwanie.

Wpadł do mojego mieszkania, potem poleciał na dół, odciął wodę w rurze, wrócił i pomógł mi usunąć skutki awarii. Potem, oceniwszy uszkodzenia, poszedł do sklepu, kupił co potrzebne i zaczął naprawiać cieknącą rurę. Awarię usunął dopiero wieczorem.

– Wielkie dzięki! – powiedziałam i zapytałam – Ile jestem ci winna?
– Ani grosza, ale jeśli załapię się na obiad, będę niezmiernie wdzięczny. W domu czeka mnie prawdziwa głodówka, bo nie zdążyłem nic przygotować – uśmiechnął się Antoni.
– Oczywiście, że Cię nakarmię, – odwzajemniłam uśmiech. Antoni poszedł do siebie, przebrał się, umył. Kiedy wrócił, stół był już nakryty.
– Masz prawdziwy talent do gotowania – pochwalił mnie Antoni – Nie wyobrażasz sobie, jak tęskniłem za domowym jedzeniem. Dziękuję Ci bardzo.
– To ja powinnam Ci dziękować. Przecież uratowałeś mnie od powodzi. – w tym momencie otworzyły się drzwi wejściowe, a w nich pojawił się Paweł. Zobaczywszy Antoniego, natychmiast rzucił się na niego z pięściami, ale sąsiad był przygotowany i sprytnym manewrem obezwładnił „agresora”.
– Co ty wyprawiasz?! Dlaczego tu przyszedłeś? – wysyczałam na Pawła.
– Chciałem się pogodzić – mruknął w odpowiedzi – A tutaj ten…
– I co? Antoni, swoją drogą, uratował mnie dzisiaj. A ty wyjdź, zdrady nigdy nie wybaczę. I zostaw klucz…

Wtedy widziałam go po raz ostatni. Niedługo później Antoni poprosił mnie o rękę, a po roku urodził nam się syn.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->