Odetchnęłam, nareszcie odetchnęłam. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Jestem mamą czwórki dzieci. Ciągle opiekuję się nimi sama, bo mój mąż znika na całe dnie w pracy. Karmię, ubieram, bawię się, wożę do szkół i przedszkoli, pomagam z lekcjami, poza tym zajmuję się domem. Pranie, sprzątanie, gotowanie, zmywanie, prasowanie… Wszystko na mojej głowie.
Niedawno, przez przypadek natknęłam się na ofertę wynajmu domku w Bieszczadach. Cena była zdumiewająco niska. Bez zastanowienia zadzwoniłam i go zarezerwowałam. Zaledwie kilka godzin później pakowałam już walizkę. Po drodze zawiozłam dzieci do mamy i wysłałam wiadomość mężowi.
„Nie obrażaj się na mnie, dzieci są z babcią, za parę dni wrócę, muszę odpocząć”
Kiedy dotarłam na miejsce, poczułam, że żyję, poczułam się wolną osobą, a nie służącą. Nie dręczyły mnie żadne wyrzuty sumienia. Cisza, spokój i piękne okoliczności przyrody, to było to czego potrzebowałam. Musiałam się zrelaksować i odprężyć. W końcu zasłużyłam na ten odpoczynek – nie mam co do tego wątpliwości.
Wszyscy tylko mówią „a może by tak to wszystko rzucić i pojechać w Bieszczady”, ja to zdobiłam naprawdę. Nie żałuję i każdemu polecam.