Anna od lat okłamuje rodzinę, że musi pracować w Wigilię. — Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie. Marzę, żeby nikt niczego ode mnie nie chciał. Żeby nie sprzątać, żeby nie spędzać całego dnia w kuchni — wylicza. Nie tylko ona rezygnuje w tym roku ze świąt w rodzinnym gronie.
Wiktoria jest w piątym miesiącu ciąży i boi się, jak zareagują na to bliscy. — Na bank pojawiłyby się głupie komentarze — mówi
Anna kolejny raz okłamie rodzinę, mówiąc, że musi pracować w Wigilię. Woli spędzić święta sama z psem niż z nimi
Z kolei Adrianna ma dobry kontakt z rodzicami, ale odkąd przestała chodzić do Kościoła, nie chce udawać, że jest inaczej. Zamiast do domu, pojedzie nad Bałtyk
— Nikt nie pyta, co u mnie słychać, nie interesuje się moim życiem. Ja chyba też nie czuję potrzeby dzielić się problemami — opowiada Paulina
Więcej podobnych historii przeczytasz na stronie głównej Onetu
Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas, ale niekoniecznie przez każdego utożsamiany z pozytywnymi emocjami i błogim lenistwem. Psychiatrzy Thomas Holmes i Richard Rahe opracowali listę najbardziej stresujących sytuacji w życiu i zamieścili na niej również święta spędzone z rodziną. To wydarzenie jest nawet wyżej na liście niż strach przed popełnieniem niewielkich wykroczeń prawnych.
Stres okołoświąteczny to nie tylko rozterki czy zdążymy posprzątać dom, przygotować kolację i wręczyć trafione prezenty. To obawa przed konfrontacją z rodziną, złośliwymi uwagami, wścibskimi pytaniami, które potrafią rozdrapać stare rany, obudzić traumy.
Rezygnacja z wyjazdu do rodziny, często okazuje się najlepszym rozwiązaniem. Część naszych czytelników i czytelniczek podjęła właśnie taką decyzję.
Złośliwości i ploteczki
— Mamy kilka powodów. Po pierwsze inflacja i kosmiczne ceny. Jadąc na święta, trzeba liczyć się z wydatkami na prezenty, a my musimy teraz oszczędzać. Niedługo będziemy mieć sporo wydatków — mówi Wiktoria.
— Po drugie, a właściwie to jest głównym powodem, zniechęca nas, co zastaniemy w moim domu. — Mam wrażenie, że spora część rodziny chce się spotkać z innymi tylko po to, żeby dogryzać sobie nawzajem i zdobyć świeże ploteczki. Ja mam 20 lat, mój chłopak jest o rok starszy. Mamy serdecznie dość bezczelnych tekstów w stylu: “zabezpieczajcie się chociaż” — opowiada.
Wiktoria jest wyczulona na tym punkcie, ponieważ zaszła w ciążę. To piąty miesiąc. — Boimy się, jak zareagują. Biorąc pod uwagę podejście i charakter mojej rodzinki, na bank pojawiłyby się głupie komentarze, bezczelne wchodzenie z butami w życie — mówi. — Zawsze komentują nasze decyzje. Wiele razy dzieliliśmy się z nimi planami na przyszłość, a w odpowiedzi, zamiast słów wsparcia, słyszeliśmy tylko, że na pewno nie damy sobie rady, że mamy głupie pomysły — dodaje.
Wiktoria jeszcze nie wyklucza, że w święta odwiedzą rodzinę jej chłopaka, ale coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że spędzenie tych dni z dala od kogokolwiek byłoby najlepszym rozwiązaniem. — Czuję, że wtedy naprawdę udałoby się nam wypocząć i uniknąć niepotrzebnych nerwów i chaosu — tłumaczy.
Lepiej samotnie niż w stresie
42-letnia Anna spędzi Wigilię wyłącznie w towarzystwie ukochanego psa. Od lat nie jeździ w rodzinne strony.
— Zawsze okłamywałam ich, że nie dostałam urlopu w pracy, ale zapraszałam do siebie tych, którym rzeczywiście zależało, żeby, spędzić święta razem ze mną. W tym roku również powiedziałam, że muszę pracować, ale nie zaprosiłam nikogo do siebie — przyznaje.
Ania będzie mieć wolne w Wigilię, ale na co dzień bardzo dużo pracuje. — Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie. Marzę o tym, żeby nikt nic ode mnie nie chciał. Żeby nie sprzątać, żeby nie spędzać całego dnia w kuchni — wylicza.
Jej zdaniem świąteczna bieganina i ten cały stres są bez sensu. — Wszystko trzeba robić według oczekiwań innych, a i tak później zawsze znajdą się powody do narzekania i krytykowania — tłumaczy. — Zresztą to jest tylko jeden wieczór obżarstwa, a potem i tak wszyscy siedzą i oglądają telewizję. Wolę posiedzieć u siebie. Wstawać z łóżka o dowolnej godzinie, na luzie jeść i oglądać to, na co mam ochotę. Mam serdecznie dość rozmów o polityce, historii i dalekich krewnych — mówi.
Rodzina Ani przyzwyczaiła się do sytuacji. Nie komentują decyzji, nie namawiają na zmianę planów. — Nie są zbyt rodzinni. Nikt nie przywiązuje wagi do tradycji — tłumaczy.
Gdy w końcu błyśnie pierwsza gwiazdka, pewnie będzie jej trochę przykro. Smutek pojawiał się za każdym razem. Niefajne ukłucie osamotnienia, które dosyć szybko mija, ale nie da się go całkowicie przezwyciężyć. — Gdybym miała rodzinę kilka kilometrów od siebie, mogłabym wpaść na kolację na dwie godziny i wrócić do mojego świętego spokoju. A tak to, nie opłaca mi się jechać 300 km w jedną stronę — mówi.
— Trudno. Jest, jak jest. Prezent dla bratanka wyślę paczkomatem, a następne święta może uda mi się spędzić za granicą — mówi.
Sama nad morzem
Ada ma 27 lat i bardzo dobre relacje z rodzicami mimo to w tym roku zaplanowała samotne święta. — Moja rodzina jest bardzo wierząca, lecz od czasu, gdy zdecydowałam się przestać chodzić do Kościoła i uczestniczyć w życiu religijnym, ich podejście przeszkadza mi bardziej, niż się tego mogłam spodziewać. Wigilia w naszym domu jest nierozerwalnie związana z religią, a ja nie chcę pod publiczkę i dla uszczęśliwienia innych, udawać, że również traktuję te święta po katolicku. Nie chcę czytać Pisma Świętego, łamać się opłatkiem i składać co roku te same życzenia. To już nie dla mnie — wyjaśnia.
Zamiast tego dziewczyna spędzi święta nad morzem. Będzie spokojnie i bez stresu. — Mam już zarezerwowany hotel. Mogę leżeć w pokoju przez cały dzień, chodzić na spacery, robić co mi się podoba i nie przejmować się humorami innych ludzi — opowiada z uśmiechem.
Ada nie jest osamotniona w swoim podejściu. Zeszłoroczne badanie CBOS pokazało, że tylko co piąty ankietowany traktuje Boże Narodzenie jako święto przede wszystkim religijne.
Rodzice Adrianny jeszcze nie wiedzą, że w tym roku będzie przy stole o jedną osobę mniej niż zazwyczaj. Wychodzą z założenia, że przyjazd córki na święta jest oczywisty. Ada planuje niedługo wyprowadzić ich z błędu. Nie wie, jak zareagują, ale na pewno będą zdziwieni, bo dotąd nawet nie chcieli słyszeć, że córka odcina się od Kościoła. — U mnie w domu nie porusza się “trudnych” lub niewygodnych tematów. Nie byłam w stanie porozmawiać z rodzicami, bo albo obracają wszystko w żart, albo szybko zmieniają temat — tłumaczy.
Czas na zmiany
Paulina ma za sobą trudny rok. Rozwód wyczerpał ją emocjonalnie i jedyne, o czym marzy w tegoroczne święta, to spokój. — Ten rok uświadomił mi wiele na temat mojej rodziny. Zrozumiałam, w jakich schematach wszyscy tkwimy od lat. Niewidzialne córki, dominujący mężczyźni, DDA w tle — wylicza.
W Wigilię dysfunkcje i różnice stają się jeszcze bardziej widoczne.
— Stres od samego rana. Mama, która ogarnia wszystko sama i nie chce pomocy. Kiedyś ją za to podziwiałam, a teraz widzę, że jej podejście ma drugie dno. Chce samodzielnie zająć się przygotowaniami, bo tylko nad tym ma kontrolę w rodzinie. Moje siostry również nie radzą sobie z emocjami. Jedna z nich nie potrafi wysiedzieć przy stole, bo trawią ją stany lękowe i depresja. Z kolei ja jestem niezauważana. Być może dlatego, że jako jedyna z rodzeństwa miałam szansę wyjechać na studia do większego miasta i zacząć trochę inaczej żyć — mówi. — Nikt nie pyta, co u mnie słychać, nie interesuje się moim życiem. Ja chyba też nie czuję potrzeby dzielić się problemami — opowiada.
Paulina od kilku dni jest rozwódką. Tegoroczne święta spędzi sama. Chce poukładać sobie w głowie swoją nową rzeczywistość. — Może za rok pojadę do nich. Nie wiem — puentuje.