Narzeczona mojego syna przyprowadziła do nas swoich rodziców, moje nerwy ledwo wytrzymały

Około pół roku temu, nasz syn powiedział nam, że poznał wspaniałą dziewczynę i ich związek osiągnął taki poziom, że poważnie myśli o małżeństwie. Joanna, wybranka naszego Adama, jest jeszcze na studiach i mieszka w akademiku. Dziewczyna przyjechała na uczelnię z nad morza. Dowiedzieliśmy się również, że jest ona prawie dwa lata starsza od naszego syna.

Zaczęliśmy ją często widywać, przyjeżdżała do nas prawie co tydzień. Bardzo ją z mężem polubiliśmy, była piękna, dobrze wychowana, inteligentna i potrafiła z każdym porozmawiać. Mimo wszystkich pozytywnych cech, coś w relacji między Joanną i Adamem wydawało mi się niepokojące.

Myślę, że moja niepewność wynika z intuicji. Trudno nazwać nas bogatymi, ale zauważyłam, że pod względem finansowym dziewczyna i jej rodzina mają o wiele mniej niż my. Joanna może liczyć tylko na swoje stypendium, jej rodzice nie mają zbyt wiele do zaoferowania. Dla niej nasz syn może wydawać się bardzo dobrym wyborem, nawet jeśli on nie ma jeszcze własnego mieszkania.

Kilka dni temu, miało miejsce kolejne ważne wydarzenie dla młodej pary, Joasia postanowiła przedstawić nam swoich rodziców. Właśnie przyjechali do miasta w odwiedziny do córki i zapytała, czy mogliby się z nami spotkać. Postanowiliśmy zorganizować małe przyjęcie. Rano poszłam na zakupy, planując nakryć do stołu i posprzątać po powrocie do domu.

Kiedy wróciłam, okazało się, że goście już przyjechali. Rodzice dziewczyny przybyli do nas na kilka godzin przed planowanym spotkaniem, a mój mąż musiał zabawiać gości, gdy inni byli poza domem. Nie był z tego powodu bardzo zadowolony.

Przyjazd kilka godzin wcześniej, może nie wydawać się wielkim naruszeniem etykiety, zwłaszcza że w naszym kraju niespodziewani goście nikogo nie dziwią, ale uważam, że lepiej jest przybyć na pierwsze spotkanie o ustalonej godzinie.

Mama Joanny żartobliwie skomentowała, że stół nie jest nakryty, a gospodarze nie są gotowi na spotkanie z gośćmi, co również pozostawiło ślad. Nic na to nie odpowiedziałam i natychmiast zmieniłam temat.

Rozmawialiśmy głównie na tematy związane z naszymi dziećmi, jak możemy pomóc im w starcie do wspólnej przyszłości. Razem z mężem staraliśmy się podejść do tematu delikatnie, ale rodzice dziewczyny byli całkiem szczerzy.

Okazało się, że Joasi nie odpowiadał pobyt w akademiku, a jej rodzina nie miała pieniędzy na wynajęcie mieszkania. Rodzice dziewczyny stwierdzili, że młodzi ludzie powinni mieszkać razem, aby lepiej się poznać. Okazało się, że Joanna świetnie gotuje i gdyby się wprowadziła, mogłaby mi pomagać w pracach domowych, a ja im przy dzieciach.

Z rozmowy wynikało, że głową rodziny jest mama, a tata woli milczeć, od czasu do czasu kiwając głową na żonę. W czasie picia herbatki mój gniew aż kipiał i wiedziałam, że jeśli jej matka dalej będzie ustawiać nasze życie, to skończy się to kłótnią.

Nie byłam arogancka i nie przeszkadzało mi to, że jej rodzice byli prostymi ludźmi ze wsi. Nie podobała mi się ich nachalność i bezczelność, ich chęć rozwiązywania problemów dziecka naszymi rękami.

Żegnając się, uśmiechaliśmy się do siebie i wymienialiśmy zwykłe grzecznościowe słowa. Mój syn z dziewczyną poszli na spacer, a ja podzieliłam się swoimi emocjami z mężem. Okazało się, że on również w pełni podzielał moje stanowisko, uważając rodzinę Joanny za nachalną i bezczelną.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->