„Tak, zdradziłem żonę. Ale jak miałem nie szukać uciech, skoro codziennie od progu witała mnie naburmuszona księżniczka?”

„Agata była księżniczką na ziarnku grochu. Wszystko jej przeszkadzało i uwierało. Mógłbym wyliczać bez końca. Zrozumiałem stosunkowo szybko, że ożeniłem się z rozkapryszoną królewną. W naszym małżeństwie czułem się jak w pułapce. Jedynym ratunkiem była zdrada”.

Dlaczego mężczyźni zdradzają? Przeglądając w poczekalni gabinetu stomatologicznego liczne kobiece pisma, doszedłem do wniosku, że powstały na ten temat różne dziwne teorie. Kryzys wieku średniego, niedojrzałość emocjonalna, skłonności do zdrady, niskie poczucie własnej wartości…

Złapałem się za głowę. Czy kobiety naprawdę w to wierzą? Cóż, musiałem wyprowadzić je z błędu. Dlatego postanowiłem opowiedzieć własną historię i wyjaśnić, dlaczego zdradziłem moją żonę.

Agatę poznałem na studiach. Podobała mi się, ale czułem, że nie nadajemy na tych samych falach. Teraz wiem, że powinienem wówczas uciekać, gdzie pieprz rośnie, ale wówczas dałem się przekonać teorii, że przeciwieństwa się przyciągają i brnąłem w ten związek.

Aż w końcu wpadliśmy. Potem był szybki ślub, początkowa euforia i… dopiero później zrozumiałem, że to kompletnie nie to.

Co bym nie zrobił, żona i tak zawsze była niezadowolona

Żaden mężczyzna nie szuka księżniczki. Nie w prawdziwym życiu. A Agata była właśnie taką księżniczką na ziarnku grochu. Wszystko jej przeszkadzało i uwierało. Mógłbym wyliczać bez końca…
Zrozumiałem stosunkowo szybko, że ożeniłem się z rozkapryszoną królewną.

Nasza córka miała wówczas najwyżej rok albo półtora. Nie, nie olśniło mnie w sposób nagły. Prawda docierała do mnie stopniowo. Ot, choćby taka sytuacja:

– Kochanie, może pojedziemy na wycieczkę rowerową? – zasugerowałem któregoś dnia.

– Z małym dzieckiem? – zdziwiła się. – Jak ty to sobie wyobrażasz?

– Przecież są specjalne foteliki dla dzieci – uświadomiłem moją drugą połówkę.

– Wiesz, ile to zachodu? Musielibyśmy zabrać ze sobą pampersy, chusteczki, jedzenie dla małej.

– Wezmę plecak.

– Nie, nie, zobacz jaka jest pogoda. Zaraz będzie padać.

Za oknem świeciło słońce, a na niebie nie dostrzegłem ani jednej chmury, ale nie skomentowałem tego. Uznałem, że Agata ma po prostu zły humor i dziś nie jest jej dzień. Tyle że ten jej dobry dzień jakoś nigdy nie nadchodził…

Brakowało mi w naszym życiu chociaż odrobiony spontaniczności, szaleństwa. Ja wiem, że jak się ma małe dziecko, to nie jest czas na imprezy do białego rana, ale przecież nie tego oczekiwałem. Chciałem tylko spędzić czas z rodziną nieco inaczej, niż siedząc w domu.

Wyjść na rower, pojechać na wycieczkę w góry, pobiegać. Jednak ze strony Agaty zawsze natrafiałem na opór. A to się pobrudzimy, a to jej się nie chciało, a to Zuzia miała katar i nie mogła wyjść z domu.
A gdy już w końcu mi się udało wyciągnąć moje dziewczyny z domu i pojechaliśmy na wycieczkę do Ustronia, moja żona włożyła nowe czółenka i po godzinie błagała mnie, żebyśmy wracali, bo zrobiły jej się pęcherze na stopach.

– Mogłaś włożyć inne buty – zasugerowałem.

– Zwariowałeś?! Mam chodzić w butach z zeszłego sezonu? Albo w adidasach, jak jakaś wieśniara?

Westchnąłem tylko głośno, bo cóż miałem na to powiedzieć. W małżeństwie czułem się jak w pułapce. Nie byłem szczęśliwy, ale przekonywałem sam siebie, że Agata się zmieni, że teraz jest zmęczona, bo ma małe dziecko, ale kiedy Zuzia podrośnie to… No właśnie, co wtedy?

Moja żona nagle przestanie marudzić? Czasem myślałem, że to ja jestem niesprawiedliwy i źle ją oceniam, ale Agata NAPRAWDĘ była ze wszystkiego niezadowolona. Kaprysiła jak małe dziecko. Starałem się, jak mogłem, aby ją zadowolić, ale ani razu nie usłyszałem słowa „dziękuję”. Wszystko według mojej żony robiłem źle.

Nie planowałem romansu, ale myślę, że był nieunikniony

Magda była inna. Wiem, wiem, mężczyźni zawsze tak mówią, jednak Magda rzeczywiście była inna. Bardziej wyluzowana, spontaniczna. Kiedy się poznaliśmy, oboje długo broniliśmy się przed rodzącą się fascynacją.

Ja miałem żonę, ona wprawdzie była sama, ale kierowała się w życiu niezłomnymi zasadami. Romans z żonatym mężczyzną nie wchodził w grę. Dlatego tylko się przyjaźniliśmy. Magda chętnie wybierała się ze mną na rowerowe wycieczki, razem pobiegliśmy w biegu charytatywnym. Ubrudziła się, spociła, a mimo to uśmiech nie znikał z jej twarzy.

Gdyby moja żona od czasu do czasu pozwoliła sobie na niewielką dawkę szaleństwa… Ech, wówczas nie szukałbym wrażeń gdzie indziej. A tak, wracałem do domu, a już od progu witała mnie niezadowolona mina Agaty. No i jak tu wytrwać w wierności małżeńskiej?

Między mną a Magdą rodziła się coraz większa więź. Byliśmy do siebie podobni, doskonale się rozumieliśmy… Ta znajomość musiała skończyć się w łóżku. Nie było innego wyjścia. I tak też się stało… Czułem się okropnie, a jednocześnie ogarniała mnie euforia.

Magda była właśnie tą kobietą, z którą chciałbym spędzić życie. Był tylko jeden problem – miałem już żonę i dziecko… Najbardziej było mi żal Zuzi. Ale czy dziecko mogło być szczęśliwe, wychowując się w domu bez miłości?

Musiałem o wszystkim powiedzieć Agacie. Nie mógłbym jej oszukiwać. To do mnie niepodobne. Wiedziałem, że się wścieknie, lecz jej reakcja przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Rzuciła się na mnie i zaczęła okładać pięściami.

– Uspokój się, porozmawiajmy… – prosiłem, ale do niej nic nie docierało.

– Porozmawiajmy? Ty gnoju! Mogłeś o tym wcześniej pomyśleć, zanim poszedłeś do łóżka z tą wywłoką! Czułam, że tak się skończy ta wasza przyjaźń! Wynoś się, nie masz tu czego szukać!

Wstyd przyznać, ale dom, w którym mieszkałem z rodziną przez kilka ostatnich lat, opuszczałem z uczuciem wielkiej ulgi. Dusiłem się w tym małżeństwie i podświadomie od dawna szukałem drogi wyjścia.

Kiedyś jeszcze łudziłem się, że Agata przestanie być taką rozkapryszoną księżniczką, ale w końcu przestałem mieć nadzieję. Chciałem mieć normalną, fajną rodzinę, ale z Agatą było to niemożliwe.

Zuzia zawsze będzie moją córką. Magda, z którą niedawno zamieszkałem, doskonale to rozumie i sama zachęca mnie, abym zapraszał małą do nas. Chce, żeby moje dziecko uczestniczyło w naszym codziennym życiu i jestem jej za to wdzięczny.

Agata robiła trochę problemów przy rozwodzie, jednak udało nam się osiągnąć porozumienie. Życzę jej wszystkiego najlepszego, chociaż mam wrażenie, że z takim nastawieniem do życia daleko nie zajdzie…

-->