Byłem wzruszony, że wnuczka często pyta o moje samopoczucie, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że ona nie chce, żebym z nimi mieszkał. W moje urodziny Małgosia i jej chłopak wręczyli mi klucze do starego domu na wsi. Zostałem wyeksmitowany z własnego mieszkania.

To były moje 71. urodziny i obchodziłem je w rodzinnym gronie. Od najmłodszych lat nie lubiłem samotności, więc zawsze otaczałem się przyjaciółmi, krewnymi, żoną i dziećmi. Na starość, kiedy żona już zmarła, a dzieci założyły własne rodziny, było mi bardzo smutno.

Ale moja wnuczka Małgosia jest już na tyle dorosła, że ​​mieszka ze swoim chłopakiem w wynajętym pokoju. Byłem oburzony: „Jak to? Wynajmować pokój u obcych ludzi i mieszkać razem z nimi? A co ze mną i moim trzypokojowym mieszkaniem?”. Wnuczka chętnie zgodziła się ze mną zamieszkać, bo oczywiście nie brałem od nich żadnych pieniędzy na czynsz czy rachunki. Mam pieniądze i chętnie się nimi dzielę, najważniejsze, żeby było z kim i dla kogo żyć. Tak więc nasze wspólne zamieszkanie stało się dla mnie niemal sensem mojego starego życia.

Kiedy mieszkaliśmy razem, nie narzucałem im się z moją obecnością. Wręcz przeciwnie, często wyjeżdżałem nocować na wieś. Czasami chodziłem z kolegami na ryby. Uważałem, że dzieci mają wystarczająco dużo czasu, żeby spędzić go razem. Całe życie bałem się, że będę komuś zawadzał i okazało się, że moje obawy były słuszne.

Zaprosiłem moje dzieci na 71. urodziny. Wnuczka pomogła mi wszystko przygotować, wydawało mi się, że lubi moje towarzystwo. W ciepłym, rodzinnym gronie świętowaliśmy kolejne urodziny. Z przyjemnością wysłuchałem toastów i życzeń, a kiedy przyszła kolej na wnuczkę, zaczęła się jakoś denerwować. Chłopak Małgosi wyciągał coś z kieszeni, podczas gdy ona składała mi życzenia.

„Postanowiliśmy ci dać coś w prezencie. Ostatnio, dziadku, jesteś bardzo zmęczony. Antek i ja pomyśleliśmy, że może męczy cię miasto. Te samochody i wieczny pośpiech naprawdę nie wpływają dobrze na twoje samopoczucie. Postanowiliśmy więc dać ci możliwość, żebyś odpoczął. O mieszkanie się nie martw, my się nim zajmiemy,” – powiedziała wnuczka.

Po tych słowach chłopak Małgosii wręczył mi klucze. Jak się później okazało, do domu na wsi oddalonej o 30 kilometrów od miasta. Antek odziedziczył go po swojej babci.

Mój syn Tadeusz, ojciec Małgosi, siedział bez ruchu. Był zszokowany takim prezentem, podobnie jak wszyscy obecni.

„Klucze? Chyba tu czegoś nie zrozumiałem. Postanowiliście wysłać dziadka na wieś, a sami zamierzacie zostać tutaj?” – zapytał z oburzeniem Tadeusz.

Małgosia próbowała tłumaczyć, że się o mnie martwi, ale nikt nie uwierzył jej słowom. Dla mnie przeprowadzka na wieś byłaby czymś przerażającym, bo całe życie mieszkam w mieście i mam tu wielu przyjaciół. I chociaż mam 71 lat, to nadal chcę spotykać się z moimi bliskimi, spacerować po naszym parku, chodzić do sklepów, kawiarni, teatrów. Moje dzieci doskonale to rozumiały, ale Małgosia… Ona jest jeszcze za młoda. Tadkowi było bardzo wstyd, przepraszał mnie z dziesięć razy podczas tego wieczoru. Małgosia i Antek następnego dnia wyprowadzili się ode mnie. Nie rozmawiali ze mną – może się obrazili, a może było im wstyd.

Moja wnuczka zaczęła wynajmować mieszkanie, a mnie było przykro, że nie udało mi się sprawić, żeby mieszkało im się komfortowo ze mną pod jednym dachem.

-->