Piotr i Maria byli bardzo zdziwieni, kiedy duży samochód zatrzymał się przy ich płocie. Nie spodziewali się bowiem żadnych gości.
– Kto to może być, Piotrze? Chodź i zobacz.
– Mario, to chyba nasza córka, Anna, przyjechała.
– Gdzie ty tam widziałeś córkę? Jesteś ślepy jak kret.
– Nie widziałem jej, to uczucie w sercu mi mówi.
– Po prostu nie chce ci się iść i zobaczyć.
– Wkrótce się dowiemy, nasz gość właśnie wchodzi przez bramę.
– Piotr, mógłbyś chociaż bramę naprawić, wstyd przed ludźmi. Mówię ci, jesteś leniwy.
Piotr, kiedyś mistrz w każdym rzemiośle, obecnie niestety już nie ma tyle sił.
– Mamo! Tato! Jesteście w domu? – usłyszeli głos córki.
– Mówiłem, że to nasza córka!
– Tak, jesteśmy w domu, kochanie! – oboje staruszkowie rzucili się, by uściskać swoją jedyną córkę. – “Gdybym tylko wiedział wcześniej, że przyjedziesz, upiekłabym kilka ciast i ugotowałaby coś pysznego na obiad.
– Mój mąż niespodziewanie rano wyjechał w podróż służbową na dwa dni, więc miałam wolny czas i postanowiłam się zjawić. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tu.
– To było sześć lat temu, córeczko – wtrącił mój ojciec ze łzami w oczach. – Mogłabyś przynajmniej przyprowadzić swoje dzieciaki, żebyśmy je zobaczyli.
– Tato, chłopcy są już dorośli: Piotr ma dwadzieścia lat, Paweł osiemnaście i mają tam swoje własne interesy.
– Rozumiem… nudzą się ze starymi ludźmi” – zdenerwował się Piotr.
– Tato, nie złość się. Cóż mogą robić na wsi? Nawet jeden dzień może być dla nich nudny.
– Przynajmniej pomogliby mi naprawić ogrodzenie, nie dam sobie rady sam.
– Tato, co za ogrodzenie? Czy to są stolarze czy co?
– I co w tym haniebnego? Przez całe życie pracowałem jako stolarz.
– Dobra, to wszystko! – Anna przewróciła oczami. – Już żałuję, że w ogóle przyszłam!
– Córko, nie zwracaj uwagi na ojca – wtrąciła się matka. – Lepiej powiedz, co chcesz zjeść?
– Czy wiśnie już dojrzały?
– Oczywiście, że tak! Prawie wszystkie już zerwaliśmy, tata zabrał je wczoraj do miasta i sprzedał na targu.
– Szkoda, miałam ochotę na pierogi z wiśniami.
– Jeszcze trochę wiśni zostało. Są wysoko, ale najbardziej dojrzałe, prawie czarne. Twój ojciec i ja postawimy drabinę i będziesz mogła je zebrać. Ciężko mi się wspinać tak wysoko.
– Mamo, popatrz na moje paznokcie, zrobiłam sobie manicure, a ten nie jest tani!
Staruszkowie ciężko westchnęli, ale nic nie mogli na to poradzić. Musieli sprawić córce przyjemność, nie widzieli jej od tylu lat. Poszli razem, ustawili drabinę. Maria pojękiwała z bólu w kolanach, ale dotarła do czereśni i zerwała kilka dla córki.
Rodzice wrócili do domu, a ich córka siedziała przy telewizorze.
– Jak ty możesz wciąż oglądać ten telewizor? To straszne.
– To stary model. Ale mojemu ojcu i mnie wystarcza.
– Szkoda, że mi nie powiedzieliście. Niedawno pozbyłam się telewizora, bo kupiłam nowy.
– Wyrzuciłaś telewizor? – moja matka szeroko otworzyła usta ze zdziwienia.
– Tak. I wcale nie żałuję, pracował dla nas przez pięć lat.
– A nasz ma już piętnaście lat… Córeczko, kiedy będę lepić pierogi, weź koc i idź się opalać. Dziś jest cudowna pogoda, ale wczoraj jeszcze padało.
– Mamo, popatrz na moją opaleniznę! Dopiero co wróciliśmy z wakacji. Nie chcę zepsuć sobie opalenizny, bo w naszych szerokościach geograficznych nie jest ona zbyt dobra.
– Pamiętasz, byłaś małą dziewczynką, pięć lat miałaś, kiedy wszyscy razem pojechaliśmy nad morze. To było jak z bajki. Chciałabym to jeszcze raz przeżyć. A gdzie wy pojechaliście na te wakacje?
– Wybraliśmy się na Dominikanę.
– Nigdy o takim kurorcie nie słyszałam. Podobno niedawno otworzył się nowy…
Podczas gdy jej matka przygotowywała długo wyczekiwane pierogi, Anna zdecydowała się położyć i odpocząć. Była zmęczona po podróży, która liczyła trzysta kilometrów.
– Córka śpi, nie budź jej – powiedział Piotr, gdy matka przyszła, aby ją zaprosić do stołu.
– Pierogi wystygną, a to sprawi, że będą mniej smaczne.
Gdy na talerzu pozostały tylko dwa pierogi, Anna zauważyła, że jej rodzice jedzą smażone ziemniaki z kiszoną kapustą.
– Mamo, tato, dlaczego nie jecie pierogów?? Zawsze je uwielbialiście.
– Właśnie zerwaliśmy kilka wiśni, specjalnie dla ciebie. Ciężko mi się wspinać, bolą mnie nogi. Jedz, córeczko, jedz.
– Dziękuję, mamo. Cóż, ty i twój ojciec musieliście zjeść wystarczająco dużo tych wiśni.
Rodzice Anny spojrzeli na siebie. Nie, nie jedli żadnych wiśni. Wszystko, co zebrali, było na sprzedaż. Zbierali pieniądze na doprowadzenie wody do domu. Wiedzieli, że ich córka nie jest biedna, ale wstydzili się zapytać. A ona nie zaoferowała pomocy.
Wieczorem Anna opowiadała swoim rodzicom o swoich dzieciach i swoim życiu. Ich rodzina żyła dobrze, ale córka narzekała na wszystko, nie miała dość.
Nadszedł czas, aby pójść spać, rodzice Anny byli już wyczerpani całym dniem.
– Moja córko, przygotowałam ci łóżko w twoim pokoju.
– Jak można spać na takim materacu? A lniana pościel? Jest bardzo szorstka.
– Wymienię pościel, ale nie mamy innego materaca. Mój jest jeszcze gorszy. Chciałфm wziąć twój, ale się wstrzymałem. Myślałфm, że może pewnego dnia przyjdziesz na wizytę…
Mimo swoich kaprysów, Anna spała bardzo dobrze w ciszy wioski. Spała do dziesiątej. Jej rodzice zdążyli już wykonać wiele prac domowych. Matka zebrała dla córki resztki wiśni, trochę było tego, trzy kilogramy łącznie, ale dla starszej kobiety było to bardzo ciężkie.
Po posiłku Anna wracała do swojego domu.
– Przyniosłam ci trochę wiśni, nie zapomnij ich wziąć.
– Och, dziękuję, mamo. Tęskniłam za nimi. Mmm, nic nie smakuje lepiej. Mam dość już tych wszystkich mango i ananasów. Następnym razem przyniosę ci trochę, żebyś spróbowała.
– Córeczko, cieszymy się, że cię widzimy, ale tu nie masz co robić. Nie jesteś przyzwyczajona do życia na wsi, jesteś rozpieszczona. Po co się męczyć? Lepiej wróć do swojego miejsca w mieście, tutaj jest dla ciebie niewygodnie.
Anna pomyślała, że może jej matka ma rację, może to nie jej miejsce. Nie wypowiedziała jednak tych myśli na głos. Wsiadła do swojego dużego samochodu i krzyknęła: “Zadzwonię do ciebie, zadzwoń też ty”. I odjechała w stronę bogatego i wygodnego życia…