Mąż sprzedał duży biznes w wieku 39 lat. Powiedział, że nie chce dłużej się denerwować. Ale to nie była cała prawda

Spotkałem kolegę ze szkoły w sklepie, przy kasie. Skończyliśmy szkołę w 1997 roku. Teraz oboje mamy prawie czterdzieści lat. Przyznam, że początkowo go nie rozpoznałem. Rozpoczęliśmy rozmowę na ulicy. Dowiedziałem się, że sprzedał swoją firmę (zajmował się słodyczami i miał kilka dużych sklepów w okolicy). Powiedział, że zmęczył się nerwami – poszedł na emeryturę. Całkiem nieźle, w wieku 39 lat przejść na emeryturę i cieszyć się życiem. Zaprosił mnie do siebie w gości. Upiekliśmy szaszłyki. Pod koniec powiedział mi prawdę.

Biznesem zajmował się już w latach dziewięćdziesiątych, praktycznie od razu po szkole. Ciekawe jest to, że biznesem zajął się po szczerej rozmowie z dziewczyną, w którą wtedy był zakochany. Dziewczyna pochodziła z zamożnej rodziny, a jego rodzice byli nauczycielami w szkole. Ona jasno dała mu do zrozumienia, że nie będzie spotykać się z ubogim. Mówiła, osiągnij coś, a potem zobaczymy.

Kolega był dumny i poszedł pracować.

Zapytałem, co się stało z tą dziewczyną, w którą był zakochany. Kolega odpowiedział, że nic, kobieta całkiem dobrze sobie radzi, tylko zestarzała się i stała się straszna. Mówi, że nadal kocha tę młodą dziewczynę ze szkoły, której wizerunek zachował się z lat dziewięćdziesiątych.

Śmieje się i mówi, że choćby coś pożytecznego ona zrobiła – zmusiła go do ruszenia się. Stworzył firmę, zarobił pieniądze, ale z tą ukochaną dziewczyną nigdy nie był, a w zasadzie już nie będzie.

Dodał też, że lepiej być smutnym i bogatym niż rozwiedzionym i bez dachu nad głową.

Trudno nie zgodzić się z takim argumentem.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->