Dzwonek zadzwonił o dziesiątej rano. Maria Iwanowna odłożyła robótkę na bok i podniosła słuchawkę…
“Twój wnuk miał właśnie poważny wypadek. Jest winny” – wyjaśnił pospiesznie nieznany.
“Psuje się drogi samochód, są ofiary, a to od trzech do pięciu lat więzienia… Aby pomóc wnukowi uniknąć więzienia, trzeba będzie zapłacić!”
“Ile potrzebujesz?”
“Dwieście tysięcy złotych!” – powiedział zdecydowanie po drugiej stronie drutu. “Przygotuj pieniądze, teraz nasz człowiek przyjdzie do ciebie! I nie mów nikomu o tym wezwaniu, inaczej wnuk na pewno pójdzie do więzienia!”
“Ale my nie mamy takich pieniędzy w domu” – szlochała Maria Iwanowna. “Musisz iść do banku, który jest na drugim końcu miasta.”
“Wyjdź na zewnątrz, srebrny Opel podjedzie pod dom i zawiezie Cię tam, gdzie chcesz. I pamiętaj – nikt nie mówi ani słowa! Leży to w najlepszym interesie twojego wnuka.”
Po przejechaniu połowy miasta i zatrzymaniu się przy banku, kierowca przycisnął palec do ust.
Maria Iwanowna odpowiedziała mu to samo. Wróciła pół godziny później.
“Zapomniałam kodu PIN z karty” – westchnęła ciężko. “Musisz jechać na wieś. Mam to tam, zapisane w zeszycie…”
Maria Iwanowna opuściła daczę, oddaloną o trzydzieści kilometrów od miasta, z dwoma workami kartofli i siatką cebuli.
“Załaduj ładunek do bagażnika i jedziemy!” – powiedziała do kierowcy.
“Do banku?” – zapytał.
“Do domu” – rzuciła Maria Iwanowna. “Nie iść do banku z ziemniakami?! A po drodze zatrzymaj się w supermarkecie, musisz kupić chleb i mleko…”
Kierowca zmarszczył brwi, ale milczał. Sutenilo Chłopiec był zdenerwowany, a Maria Iwanowna była spokojna jak zawsze.
“Lepiej siedzieć ze złożonymi rękoma, babci by to pomogło” – zauważyła, wysiadając z samochodu. A oszust potulnie podążył za nią na piąte piętro. Tam czekali już na niego policjanci.
“A co z wnukiem?!” – zatrzymany był zdezorientowany.
“Spokojnie, nie mam wnuka”, – odparła z uśmiechem Maria Iwanowna. – “Nie doszło też do żadnego wypadku drogowego z ofiarami w ludziach. Od razu zorientowałam się, że to próba oszustwa!”
“To dlaczego musieliśmy iść do banku?” – zapytał zdezorientowany oszust.
“Musiałam zapłacić za mieszkanie i telefon” – wyjaśniła Maria Iwanowna. – “A na wieś jechałam, żeby przewieźć ziemniaki i cebulę do domu. Teraz proszę iść! Nie jestem babcią z kotem, tylko emerytowanym pułkownikiem policji!”