Zacznijmy od tego, że moje dzieciństwo było dalekie od szczęśliwego. Mama zmarła dość wcześnie, więc wychowywał mnie ojciec i macocha, która mnie nienawidziła całym sercem. Chciała, żebym jak najszybciej opuściła rodzinny dom.
Jeśli normalne matki proszą córki, aby nie spieszyły się z małżeństwem, to moja macocha na pewno namawiała mnie do szybkiego założenia rodziny. I tak się stało. Nie zdążyłam ukończyć uniwersytetu, kiedy zaszłam w ciążę i wyszłam za pierwszego napotkanego.
Po ślubie mieszkaliśmy u teściowej. Ona nie wtrącała się w nasze życie, interesowały ją tylko mężczyźni. Kiedy urodziłam wnuka, “poprosiła” nas, żebyśmy się wyprowadzili, ponieważ płacz noworodka będzie przeszkadzał jej potencjalnym zalotnikom.
Nie zaprotestowaliśmy. Pensja męża wystarczała na mały pokój, a nam nie były potrzebne luksusy. Lata płynęły. Syn skończył trzy lata, a ja poszłam do pracy. Od tego momentu moje życie podzieliło się na “przed” i “po”. Mój ukochany zaczął mnie zdradzać, podnosić rękę i bez powodu być zazdrosny.
Żyłam w piekle. Mąż czekał na mnie przed biurem, żeby złapać mnie “na gorącym uczynku”. Jeśli ktoś roznosił o mnie plotki albo składał mi komplement, on natychmiast atakował. Jego napady zazdrości kończyły się bójkami.
Było bezcelowe przekonywanie go czymkolwiek, żadne argumenty nie działały. Postanowiłam go złapać na zdradzie – i to szybko mi się udało. Dowiedziałam się, że już od dawna spotykał się z tą dziewczyną, ale nie złożył wniosku o rozwód – gdzie bym ja poszła z małym dzieckiem?
Wkrótce ojciec rozwiódł się ze swoją żoną, wymienili mieszkania. Tata postanowił przepisać na mnie swoje jednopokojowe mieszkanie, a sam znalazł sobie kolejną miłość. Kiedy dostałam swoje mieszkanie, dziecko miało już osiem lat. Wnioskowałam o rozwód i zaczęłam budować życie od nowa.
Gdybym się na to nie odważyła, z pewnością mnie zabiłby w przypływie złości. Na początku mąż mnie prześladował, ale potem całkowicie zanurzył się w nowej miłości i zostawił mnie w spokoju. Ta kobieta również cierpiała z powodu jego ataków, więc ich relacja nie przetrwała długo.
Goniłam między pracą a dzieckiem. Było trudno, ale spokojnie. Nie planowałam wychodzić ponownie za mąż, chciałam włożyć maksimum wysiłku w szczęśliwe dzieciństwo mojego dziecka. Teraz mój syn ma już trzydzieści lat.
Zorganizowałam jego ślub, dowiedziałam się o nim i dopiero zakup mieszkania mi się nie udał. On ma troje dzieci i kredyt na mieszkanie. Na starość moje zaniedbywanie zdrowia wyszło mi bokiem – nasiliły się wszystkie choroby przewlekłe.
Stale biegam po szpitalach, synowa nie chce mi pomóc w domu, chociaż wielokrotnie nawiązywałam do tego, że sama sobie nie radzę. Oni znaleźli mojego byłego męża i chcą się z nim spotkać, żeby nie przeszkadzałam im swoimi starczymi problemami.
Zamiast pomocy atakują mnie różnymi argumentami, żeby mi się to lepiej żyło jako dwóm starszym ludziom. Powołują się na finansową niezależność męża, ale czy naprawdę potrzebuję jego pieniędzy?
Odczuwam wstręt na widok samego jego, jak mam mieszkać z tą osobą pod jednym dachem? Poinformowałam synową i syna, że nie zamierzam mieszkać z tą osobą. Wtedy oni powiedzieli mi, żebym ich więcej nie kłopotała, ojciec jest zadowolony, że się mną zaopiekuje, a dla nich to ciężar. Syn twierdzi, że ojciec zmienił się na lepsze, przekonał się o tym w rozmowie telefonicznej? Nie chcę i nie zamierzam! Lepiej dożyć starości samemu.
Nawet jeśli będę mieszkać z nim jak z sąsiadem, to nic dobrego z tego nie wyniknie, od tej osoby można spodziewać się ciosu w plecy w najmniej odpowiednim momencie. Jest mi tylko smutno, że syn tak mi odpłacił za wszystko, co dla niego zrobiłam.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.