Mój starszy brat ma na imię Marcin i razem z żoną byli prawdziwymi karierowiczami. Przez większość życia skupiali się na pracy i swoich przyjemnościach. Niestety, na dziecko zdecydowali się, jak się okazało, za późno, ponieważ jego żona nie mogła mieć już dzieci. Niestety, swoich dzieci nie będą mieli już nigdy.
Ja mam 26 lat i od 4 jestem mężatką. Wraz z mężem mamy już dwójkę swoich pociech. Nasze życie było spokojne i myślałam, że już tak będzie zawsze, ale potem podjęłam błędną decyzję.
Żona marzyła o tym, by być matką – wychowywała się w wielodzietnej rodzinie i nie wyobrażała sobie, aby móc nie mieć dziecka. Na początku myśleli o tym, żeby adoptować jakieś dziecko, ale zrezygnowali z tego pomysłu i zwrócili się do mnie z prośbą o pomoc. Mój brat zaproponował, abym urodziła im dziecko.
Od początku nie chciałam tego robić, ale zarówno brat z żoną jak i nasi rodzice wywierali na mnie niezwykłą presję. W dodatku dowiedziałam się, że znów jestem w ciąży, a akurat mieliśmy dość ciężką sytuację finansową. Matka zaczęła więc naciskać i mówić, żebym oddała im to dziecko, bo inaczej na zawsze unieszczęśliwię brata. Mąż postanowił się nie wtrącać i powiedział, żebym robiła, co chcę.
Podstawiona pod ścianę uznałam, że oddam bratu moje dziecko. Ciąża przebiegała bez żadnych komplikacji mimo, że dwie poprzednie znosiłam trudno. Fizycznie czułam się dobrze, niestety, moja psychika była w coraz gorszym stanie.
Gdy miałam pierwsze badanie USG, poprosiłam lekarkę, żeby mi niczego nie pokazywała i nie opowiadała o dziecku. Czułam się jak najpodlejszy człowiek na świecie, który dla komfortu finansowego oddaje swoje dziecko. Wszyscy z mojego otoczenia twierdzili, że przesadzam i nikt mnie zupełnie nie rozumiał.
Dziewczynka urodziła się w terminie. Brat z żoną nie pojawili się wtedy w szpitalu, ponieważ akurat mieli grypę żołądkową, co mnie ucieszyło, bo nie chciałam ich oglądać. Kiedy byłam wypisywana z dzieckiem ze szpitala, wszyscy z mojej rodziny się zjawili. Okropnie się wtedy czułam. Postanowiłam, że nie będę karmić dziewczynki piersią, ponieważ nie chciałam się do niej przyzwyczaić i poczuć, że to moja córeczka.
Boli mnie, kiedy patrzę na to dziecko, teraz oficjalnie będącą już moją siostrzenicą. Mimo tego staram się odwiedzać ją codziennie, bawić się z nią, pomagać w opiece nad nią. Marcin mieszka jedną stację metra dalej, dlatego często zostawia Karolinkę pod moją opieką. Nie wiem, jak się zachowam, gdy usłyszę jak wypowiada słowo “mama”. Być może wtedy wybuchnę płaczem, bo tego po prostu nie wytrzymam. Mam takie jedno marzenie, którym jest to, że Karolinka zostanie przy mnie. Nie wiem, co musiałoby się stać, by brat z żoną mi ją oddali, jednak ciągle o tym marzę.