– Kochałam go, – mówi ze łzami w oczach Ela, – a on zostawił mnie z dziećmi i odszedł.
Przykro mi ze względu na Elę, ale nie mogę jej pomóc inaczej, jak tylko wysłuchać. Oczywiście to jest moja przyjaciółka, z którą dzieliłyśmy się radościami i smutkami już od szkolnej ławki, ale w tej sytuacji stanęłabym raczej po stronie jej męża. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Jak tylko moja przyjaciółka wyszła za mąż za Pawła, uznała, że ma prawo absolutnie i całkowicie zarządzać jego finansami.
– No a co? – niejeden raz mówiła mi Ela,- jesteśmy teraz jedną rodziną, więc mam do tego pełne prawo.
Gdyby przynajmniej miała choć blade pojęcie o zarządzaniu domowym budżetem, nie byłoby żadnego problemu. Ela jednak uważała, że w pierwszej kolejności powinna zaspokoić własne potrzeby, takie jak usługi kosmetyczki i drogie ubrania, a dopiero później pomyśleć o tym, ile pieniędzy wydać na jedzenie do domu. Zdarzyło się też, że Paweł nie miał z czego opłacić rachunków, bo Ela w tajemnicy wzięła pieniądze i wydała je na własne zachcianki.
Sama Ela nigdzie nie pracuje, bo, wyobraźcie sobie, zajmuje się dziećmi. Chociaż w wielkim sekrecie powiedziała mi kiedyś, że specjalnie zaszła w ciążę od razu po ślubie, żeby mieć pretekst, żeby nigdzie nie pracować. Eli i Pawłowi urodziły się bliźnięta, więc moja przyjaciółka miała teraz pełne prawo (przynajmniej ona tak uważała), żeby odpuścić wszystkie inne obowiązki, takie jak sprzątanie i gotowanie. Nieraz sama byłam świadkiem tego, jak zmęczony Paweł gotuje sobie makaron po pracy, bo jego żona przez cały dzień nie zdołała nic przygotować. Nie wspomnę już o bałaganie w mieszkaniu. Ela, wyobraźcie sobie, nie ma na to czasu.
Ale nawet i to można by było znieść, gdyby Ela przynajmniej traktowała męża z szacunkiem. Uważała jednak, że najlepszą motywacją do tego, żeby mąż lepiej zarabiał, jest ciągłe powtarzanie mu, że są mężczyźni, którzy są od niego lepsi.
– Tomek (opowiadała Pawłowi o moim mężu) przyzwoicie zarabia i zabiera żonę za granicę na urlop. A ty?! Od ciebie się niczego nigdy nie doczekam!
Oczywiście po takich słowach Paweł starał się jak najmniej czasu spędzać w domu, bo nie uważano go tam za pełnowartościowego człowieka.
A teraz Ela mówi mi, że jej mąż znalazł sobie inną i ją zostawił. Oczywiście współczuję jej z tego powodu, ale w głębi serca uważam, że Paweł postąpił słusznie. Cieszę się nawet ze względu na niego. Może będzie miał więcej szczęścia w kolejnym związku.