Schronienie dla byłej teściowej

Kobieta została dawno temu porzucona przez męża. Byli małżeństwem tylko dwa lata, a on zostawił ją dla kogoś innego. Piętnaście lat temu. Kobieta zawiodła się na ludziach, jej serce było złamane.
– Teraz będę bezwzględna i zimna – postanowiła.

Nikt jej już nie zostawi, bo jej życie prywatne jest zamknięte dla wszystkich. Zajęła się karierą, kupiła przestronne mieszkanie i zamieszkała w nim sama. I wierzyła, że nic nie jest w stanie wywołać w niej współczucia i litości. Zbyt ciężko zniosła nagły rozwód, nawet chodziła do psychologa. Teraz kochała tylko siebie i dbała tylko o siebie.

Tak się jednak złożyło, że musiała przyjąć teściową.
Zadzwoniła żona byłego męża i poprosiła ją o przyjazd. Okazało się, że mąż zmarł, a ona teraz chciała sprzedać mieszkanie za milion złotych. Oczekiwała jedynie, że była żona jej zmarłego męża przyjmie do siebie poczwarę. I wskazała na kupkę brudnych szmat w rogu pokoju.

Tam właśnie leżała jej była teściowa. Owinęła się w jakieś stare koce i umierała cicho, trzymając blisko siebie swojego wychudzonego kota. Staruszka była prawie nie karmiona i zawsze było jej zimno z osłabienia i niedożywienia, przylgnęła do ciepłego kota, owinęła się kilkoma kocami, jak w kokon, dlatego nazywano ją poczwarą.

Kobieta zapamiętała teściową jako niską, czystą, pachnącą lekkimi perfumami. Teraz była jesiennym liściem i prawie nie było w niej życia. Wezwała taksówkę i poprosiła kierowcę o pomoc. Zaoferowała mu pieniądze. I zaniósł staruszkę w kocu do samochodu, a potem do mieszkania kobiety. Razem z kotem. Mężczyzna odmówił przyjęcia pieniędzy, zostawił jej swoją wizytówkę i zaproponował, aby w każdej chwili zadzwoniła do niego, jeśli będzie potrzebowała pomocy.

Kobieta przypomniała sobie niedawno pierwsze, najtrudniejsze dni opieki nad teściową i uświadomiła sobie, że sama nie dałaby sobie rady. Ale wszyscy jej pomagali. Jej szef, człowiek o gorącym temperamencie i twardym charakterze, gdy poznał powód jej prośby o urlop, zaproponował jej pracę w domu, zdalnie i wypłacił jej dużą premię. Potem powiedział słowa wsparcia i zapowiedział, że może się do niego zwrócić w razie problemów. Lekarz powiatowy, który miał zwyczaj nazywać wszystkich gołębiami, powiedział:
– Przywróciłem z martwych więcej niż kilka gołębi, poradzimy sobie. Zapiszę wszystko na kartce, a ty to będziesz robić. Dzwonił pod koniec każdego tygodnia i pytał: „Jak się macie, kochane ptaszki? I znowu zapisywał na kartce jak i co robić, a kobieta dostosowywała opiekę i leczenie. Wieczorem, po pracy, przychodziła wnuczka lekarza, pielęgniarka, i zakładała babci kroplówkę. Pokazała jak leczyć odleżyny, jak zmieniać pieluchę, jak masować, a nawet robić gimnastykę. Trzeba było ją przywrócić do życia, musiała wykonywać specjalne ćwiczenia.
– Siedemdziesiątka to nie starość, to dopiero początek. – mawiała pielęgniarka i przepisywała nowe recepty.

Raz w tygodniu przyjeżdżał też ten człowiek-taksówkarz. Przynosił różne owoce i słodkości. Kobieta próbowała odmówić, ale on powiedział, że to dla jej teściowej, a ona by je na pewno wzięła. Z gruszek zrobiła kompot, a jabłka upiekła w piekarniku i dała staruszce na śniadanie: kaszę z pieczonymi jabłkami i kompot z gruszek. Kobieta gotowała smacznie i dobrze karmiła teściową. Byłą teściową.

Uznała też, że musi dać znać biednej staruszce, że jest potrzebna i kochana, więc zaczęła nazywać ją mamą. Było to wygodniejsze niż zwracanie się po imieniu. Piętnaście lat temu też nazywała ją mamą.

A staruszka, gdy nabrała sił i zaczęła mówić, zawołała córkę. Zaczęła marzyć o kąpieli w wannie, bo nie kąpała się od stu lat, jak sama żartowała. Kobieta zawołała mężczyznę, taksówkarza, i poprosiła go o pomoc. Staruszka nie mogła jeszcze chodzić, dopiero zaczynała lekko stawać na nogi. Mężczyzna przyszedł i zaniósł babcię do łazienki, a potem, gdy kobieta pomogła jej się rozebrać, umyła się, spłukała gorącą wodą i szczęśliwa wróciła do łóżka.

Kobieta zaproponowała taksówkarzowi herbatę, od rana piekła ciasto. Tomek (tak miał na imię ten mężczyzna) wypił herbatę z przyjemnością, pochwalił ciasto i podziwiał gospodynię. Kobieta od dawna nie słyszała żadnych miłych słów; starała się nie dawać mu powodów do prawienia komplementów, ale jakże jej tego brakowało. Dopiero tego wieczoru zdała sobie z tego sprawę. Owszem, jesteś silna, jesteś niezależna, ale opieka i uwaga ze strony bliskich ci osób wciąż jest miła. A czasem miło jest być słabym, zwolnić, oprzeć się na silnym ramieniu.

Ta kobieta zrozumiała, że czasem nie jest łatwo być życzliwym, ale zawsze ktoś przyjdzie z pomocą. Przyjdą i zaproponują inną formę pracy, kupią truskawki i jabłka, napiszą na kartce jak dalej żyć. I wszyscy razem postawią staruszkę na nogi, przywrócą jej życie.

Ta starsza kobieta ma obecnie 73 lata. Żyje i cieszy się życiem. Śpiewa wnuczce kołysanki i dzierga ciepłe skarpety. Ma teraz wspaniałą rodzinę: troskliwą córkę, kochającego zięcia Tomasza i piękną wnuczkę. I kota! Tego samego, który ogrzewał ją w trudnych chwilach. Tylko teraz ten kot śpi w przytulnym fotelu, bo nie musi nikogo ogrzewać i ratować. A kobieta, opowiadając tę historię, śmieje się z tego, jaka chciała być po rozwodzie: bezwzględna i zimna. Ale nie udało się. Okazuje się, że jest miła, opiekuńcza i współczująca. I bardzo szczęśliwa…

-->