Dziadek postanowił dać mi dom. Nawet nie do końca po prostu dać, tylko ustaliliśmy, że go od niego kupię, a co miesiąc będę po trochu spłacał. W 3 lata zapłaciłem prawie całą kwotę. Dziadek od razu zdecydował się przepisać go na mnie, tak na wszelki wypadek.
Wziąłem kredyt na 9 lat i co miesiąc płaciłem dziadkowi określoną kwotę. Umówiliśmy się na to ustnie i nic nie podpisywaliśmy. Równie dobrze mógłbym przestać płacić i oszukać dziadka, ale nigdy bym tego nie zrobił. Mieszkałem z nim. To ja płaciłem za jedzenie, lekarstwa, ubrania, w ogóle za wszystkie potrzeby. To było dużo pieniędzy, pomijając już te, które zapłaciłem za sam dom.
Dziadek miał swoją emeryturę. A pieniądze, które dostawał ode mnie, dawał ojcu, potem wnukom, czasem wydawał na własne potrzeby. Kupował wszystkim cenne prezenty, na przykład synowi, czyli mojemu tacie, dał nowy telefon, telewizor. Ja nigdy go o nic nie prosiłem, moim zadaniem było płacić mu pieniądze.
Nie interesowało mnie, jak wyglądają sprawy u moich krewnych. Po śmierci dziadka ojciec z jakiegoś powodu zdecydował, że teraz to jemu powinienem płacić. I ciągle domagał się ode mnie pieniędzy. Robił to w przedziwny sposób: potrafił przyjść o 6 rano i dobijać się do drzwi, albo dzwonić po 10 razy dziennie. Raz nawet przyszedł do mnie do pracy.
A po tym, jak powiedziałem, że nic mu nie zapłacę, zaczął opowiadać wszystkim, jaki jestem zły: że mam dużo pieniędzy, że oszukałem biednego dziadka, zabrałem mu mieszkanie, a on, mój ojciec, opiekował się dziadkiem przez cały czas. Mój starszy brat postanowił stanąć po mojej stronie. Powiedział ojcu, że nie ma racji i wszystko, co mówi, to nieprawda.
Wiem na pewno, że dziadek nigdy nie oddałby domu swojemu synowi. Przecież to ja płaciłem za ubrania, jedzenie, prąd, wodę i gaz, a pieniądze, które trafiały do ojca, to były te, które zapłaciłem za dom.
Uważam, że dziadek i tak mu dużo dał w prezencie. A to, że ja dostałem mieszkanie, jest sprawiedliwe, poza tym można powiedzieć, że sam je kupiłem. Ale ojciec udawał, że nic nie rozumie: