Zauważyłem na placu zabaw dziewczynkę, która od kilku godzina tylko tam siedziała

Moja żona pobiegła załatwiać jakieś sprawy, a ja musiałem zaopiekować się naszą córką. I chociaż nie zostawałem zbyt często z dzieckiem z powodu pracy, to jednak znałem podstawowe zasady – umiałem ją nakarmić, ubrać stosownie do pogody i dopilnować, żeby nic się nie stało. Kiedy moja córka jak zwykle wybiegła na podwórko do dzieci – od razu ją uprzedziłem, żeby za godzinę przyszła na obiad, bo moja żona ugotowała zupę, przygotowała spaghetti i upiekła szarlotkę. Wystarczyło tylko podgrzać.

Pogoda dopisywała, więc też wyszedłem trochę pooddychać świeżym powietrzem i przy okazji lepiej dopilnować córki. Julka biegała, bawiła się i zachowywała, jak większość dzieci. Ale zauważyłem dziewczynkę w wieku mojej córki, która siedziała na ławce i nie chciała się bawić z innymi. Czasami podbiegała do dzieci, ale zawsze była bardzo ostrożna.

Kiedy zawołałem Julkę do domu, postanowiłem zapytać ją o tę dziewczynkę. Córka powiedziała, że ​​to jest Milena i że pochodzi z bardzo biednej rodziny. Jej matka ma sześcioro dzieci, a ojca nie ma, bo „poszedł do innej cioci”. A dziewczynka nie bawi się z innymi, bo boi się, że pobrudzi ubranie i zniszczy buty. Wtedy jej mama bardzo się rozgniewa. Kiedyś Milena biegała i rozdarła swoje stare tenisówki. Bardzo się wtedy rozpłakała, bo bała się wrócić do domu. Powiedziała, że ​​to jej jedyne buty, a jej mama nie ma pieniędzy, żeby kupić następne. W końcu jednak kupiła jej nowe trampki, ale zabroniła biegać. Pieniądze musiała wziąć z tych, które miała przeznaczone na opłacenie rachunków.

W tym momencie zrobiło mi się tak żal tego dziecka i jego mamy, która na pewno starała się, jak mogła. Nie wiedziałem, jak im pomóc, żeby ich nie urazić. I wymyśliłem plan. Ponieważ dziewczynka jest trochę niższa od mojej córki, postanowiłem przechytrzyć jej matkę, ale w dobrych intencjach. Spakowałem kilka rzeczy mojej córki, które niedawno kupiłem, ale jeszcze nie zdążyła ich założyć, i zaniosłem kobiecie ze słowami:

– Wie pani co, krewni przysłali nam z zagranicy ubrania dla Julki, ale są na nią za małe. Nie chcemy sprzedawać prezentu, a szkoda, żeby ubrania leżały w szafie. Może na Milenę będą dobre?

Kobieta była bardzo zdziwiona i nie od razu wiedziała, co odpowiedzieć – wcześniej nie rozmawialiśmy ze sobą, bo to moja żona lepiej zna sąsiadów. Matka Milenki zgodziła się przyjąć prezent, ale myślę, że zrozumiała, jaki był mój plan. Jednak troska o dzieci pokonała jej dumę – ja udawałem, że naprawdę oddaję rzeczy tylko dlatego, że są za małe na Julkę, a ona udawała, że ​​w to wierzy.

-->