Od dawna mieszkam w Niemczech, przyjechałam tu ponad 10 lat temu. Urodziłam się i wychowałam w małej wsi na północnym wschodzie Polski, gdzie do dzisiaj mieszka moja rodzina. Z mężem wyjechaliśmy z kraju, aby zarabiać większe pieniądze, ponieważ znalezienie dobrej pracy dla osoby w naszej wsi jest bardzo mało prawdopodobne.
W zasadzie tylko na targu można było znaleźć pracę w handlu, ale tam z kolei pensja jest niewielka – może wystarczy tylko tyle co na życie, a ja chciałam odłożyć pieniądze dla naszych dzieci. Ogólnie rzecz biorąc zdecydowaliśmy, że tylko wyjazd za granicę nam to umożliwi i wyjechaliśmy tam razem z dziećmi. We wsi została tylko moja mama i brat. Później ożenił się i zamieszkał w domu żony, która pochodziła z tej samej wsi co my.
W naszym życiu wszystko układało się dobrze i może nie dorobiliśmy się przez te wszystkie lata jakiś kokosów, ale kupiliśmy tutaj dwupokojowe mieszkanie, kształcimy dzieci, mamy dobrą pracę i przyjaciół – ogólnie rzecz biorąc, jesteśmy już przyzwyczajeni do życia tutaj i nie zamierzamy wracać do Polski. Kiedy mama się zestarzała, pojawiło się pytanie, kto się nią teraz zaopiekuje?
Uzgodniliśmy z bratem, że co miesiąc będę wysyłała mu 3 tysiące złotych. Do tego chodziła emerytura matki, więc taka kwota była raczej wystarczająca na utrzymanie starszej kobiety.
Andrzej powiedział także, że za taką opiekę chce mieć wyłączne prawo do naszego domu rodzinnego po śmierci matki. Długo się nad tym zastanawiałam, ale w końcu się zgodziłam, ponieważ nie znalazłam innego rozwiązania. Przez rok przesyłałam im pieniądze, a potem przyjechałam z rodziną, aby odwiedzić mamę.
Okazało się, że brat jej w ogóle nie pomaga – czasami tylko od czasu pomógł jej posadzić lub wykopać ziemniaki, ale to wszystko. W dodatku okazało się, że jego żona w ogóle nie pojawia się u mamy i nie pomaga jej w żadnych obowiązkach domowych. Moja mama jest już starszą osobą i trudno jej czasami poradzić sobie z najprostszymi czynnościami, dlatego tak dłużej nie mogło być i dlatego postanowiłam porozmawiać o tym z moim bratem.
Wytłumaczyliśmy sobie wszystko i wydawało mi się, że się dogadaliśmy. Później jednak zmienił zdanie i powiedział, że jakoś we wsi żyją inne staruszki i nikt się nimi nie opiekuje. Nie wiedziałam, co robić, bo nie było opcji, żebym zabrała mamę ze sobą, ponieważ w naszym dwupokojowym mieszkaniu w jeden z nich zajmowałam z mężem, a drugi zajmowały dzieci, dlatego po pierwsze nie było miejsca, a po drugie mama potrzebowała całodobowej opieki, a my przecież pracujemy.
Z kolei my nie możemy też wrócić do kraju, ponieważ nie spłaciliśmy jeszcze kredytu na mieszkanie, przez co nie możemy go sprzedać ani aby wrócić, ani aby kupić większe, nie mamy także oszczędności, za które opłacilibyśmy różnicę w zakupie ewentualnego, większego lokum. Postanowiłam więc porozmawiać z mamą i namówiłam ją, by sprzedała dom. Postanowiłam zabrać mamę ze sobą do Niemiec, a za pieniądze ze sprzedaży domu tymczasowo umieścić ją w domu opieki – do czasu, aż nie rozwiążemy problemu z mieszkaniem.
Od sześciu miesięcy mama tam mieszka i mówi, że opiekują się nią tam dobrze. Jej pobyt tam jest nieco drogi, ale nie rozwiązaliśmy jeszcze kwestii mieszkaniowych. Często odwiedzam mamę i widzę, że jest jej tutaj dobrze, nie narzeka na nic i mówi, żebym się nie martwiła bo ona może mieszkać tam, gdzie są lepsze warunki. Brat z żoną obrazili się na mnie, ponieważ myśleli, że dom będzie ich. Uważam, że postąpiłam słusznie – teraz jestem spokojna o moją matkę, a pieniądze ze sprzedaży domu wydaję tylko na nią.