Poszłam do mieszkania córki i zobaczyłam, że jest ono pełne ludzi. Okazało się, że rodzina męża córki zatrzymała się u nich na miesiąc.

Razem z moim mężem mamy własne mieszkanie w mieście. Jest w idealnym stanie, bo wyremontowaliśmy je i zainwestowaliśmy w ten cel sporo pieniędzy. Mój Heniek pracował w fabryce i dostał na własność mieszkanie pracownicze za niewielkie pieniądze. Kiedy na świecie pojawiła się nasza córka, od razu zapadła decyzja, że mieszkanie będzie dla niej, a my będziemy mieszkać na wsi. Kiedy Julka dorosła i dostała się na studia, daliśmy jej klucze do mieszkania, a sami wyprowadziliśmy się na wieś. Wszystko dla naszej córki, tak by czuła się komfortowo.

Pewnego dnia wpadłam do Julki i zobaczyłam, że po mieszkaniu chodzi jakiś mężczyzna. Nie jestem zacofana i rozumiem, że moja córka nie jest już dzieckiem, ma 20 lat i to normalne, że ma chłopaka. Problem polegał na tym, że facet był od niej starszy o jakieś 15 lat. Byłem w szoku, ale starałem się tego nie okazywać. Julia przedstawiła mi Kubę, który na pierwszy rzut oka wydawał się sympatyczny. Ale ta różnica wieku! Szybko pojechałam do domu, by opowiedzieć wszystko mężowi. Szczerze mówiąc, oboje nie byliśmy zachwyceni wyborem naszej córki, ale jest dorosła i nie mogliśmy za nią decydować.

Miesiąc później Julia powiedziała mi, że Kuba jej się oświadczył i wybrali już datę ślubu. Oczywiście uważałam, że to trochę za wcześnie, ale moja córka jest uparta i nie chciała mnie słuchać. Wesele nie było huczne ani wystawne, już wtedy zauważyłam jak skąpa i nieprzyjemna jest rodzina Jakuba. Byli przekonani, ze za wszystko musimy zapłacić sami. Nie wiem jak do tego doszli. Widocznie niewystarczające było to, że dzieci będą mieszkać w naszym mieszkaniu. W ciągu trzech miesięcy życia dzieci zamieniły mieszkanie w śmietnik.

Sąsiadka z dołu zadzwoniła do mnie i kazała mi przyjechać, zobaczyć co się dzieje u Julki. Kiedy tam dotarłam byłam w szoku. dom był pełen ludzi i kotów! Pierwszą rzeczą, która zwaliła mnie z nóg był zapach. I wtedy zobaczyłam, że wszystkie meble, boazeria na ścianach, wszystko było już zniszczone. Na tym jednak niespodzianki się nie skończyły. Okazało się, że do mojej Julki wprowadziła się teściowa ze swoją młodszą córką i dziećmi. Wprawdzie przed wakacjami, gdy przyszli zobaczyć, gdzie będą mieszkać nowożeńcy, chwalili się, że ich mieszkanie jest większe i ładniejsze, a nasze wygląda niemodnie.

To dlaczego teraz tu mieszkają?
Z twarzy córki wyczytałam, że jest źle. Podobno mąż, żeby dogodzić matce, zrobił z Julki służącą. Zabrałam córkę do innego pokoju i poprosiłam o wyjaśnienie, co się dzieje. Błagała, żebym ją zabrała, rodzina męża przyjechała miesiąc temu i siedzą do dziś. Przywieźli też swoje koty. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, stanęłam na środku salonu i poprosiłam wszystkich o opuszczenie mieszkania.

Julka wspomniała mi, że miała już przygotowane papiery rozwodowe, czekała tylko na odpowiedni moment, żeby je złożyć. Ta chwila nadeszła już następnego dnia, kiedy Kuba przyszedł rozdzielać ich majątek. Szkoda, że mógł zabrać jedynie swoje ubrania i kubki, bo wszystko inne było nasze. Córka odetchnęła z ulgą, ale z przykrością muszę stwierdzić, że żal mi mieszkania, bo znów musimy wydać pieniądze na remont.

-->