Kobieta dowiedziała się, że jej mąż ją zdradzał. To była banalna historia. Otrzymała telefon z anonimowego numeru i powiedziano jej. Może to byli znajomi. Może ze współpracowników jej męża. A może znajomi dziewczyny, z którą się spotykał. Chcieli przyspieszyć rozwój wydarzeń i zmusić żonę do rozwodu.
Potem żona znalazła korespondencję w telefonie męża. I dowiedziała się, że mężczyzna spotykał się z dziewczyną w małym hotelu na obrzeżach miasta każdego czwartku.
Najważniejsze jest to, że ta żona myślała, że to nigdy się jej nie przydarzy! Miała silny charakter. Ona i jej mąż dobrze funkcjonowali we wszystkich aspektach życia. To nieprawda, że problemy w związku zawsze prowadzą do niewierności. Czasami nie ma żadnych problemów. Ludzie po prostu zdradzają, to wszystko.
Mąż kochał swoją żonę. Powiedział jej o tym. Wszystko było w porządku. Zbudowali dom. Wyjeżdżali na wakacje. Rozmawialiśmy szczerze. Zawsze byli razem we wszystkim.
Żonaprzyjechała do anonimowego budynku. Wynajęła samochód. I zaczęła czekać. Zobaczyła samochód męża, potem dostrzegła go idącego z dziewczyną, śmiejącego się, opowiadającego jej coś… Dziewczyna trzymała kwiaty. Weszli do budynku.
Ale ona nigdzie nie poszła. Jaki miało to sens? Mężczyzna najpierw zacznie się usprawiedliwiać. Potem przejdzie do ataku. Potem nadejdą ponure dni z ciągłymi gniewnymi dyskusjami, przeprosinami, prośbami i obietnicami…
Można też pójść do psychologa, zgłębić przyczyny tego, co się stało. Brak miłości w dzieciństwie, kryzys wieku średniego, nauka wybaczania, zaczynanie od zera… Oboje są winni zdrady… Toksyczna matka i libido…
Tak, to prawdopodobnie przydatne. Ale sprawa wygląda tak: to wszystko będzie trwało i pochłonie jej życie. A mąż będzie wiedział, że ona wie. Ale ona z nim zostaje. Jęczy, narzeka, oskarża, ale nadal z nim mieszka. Więc go toleruje. Więc jest w porządku. Nigdzie nie pójdzie, będzie narzekać i przestanie. Będzie nawet zwracać na niego większą uwagę. Boi się, że on odejdzie.
I będzie musiała z tym żyć. To jest to. Albo od razu złożyć pozew o rozwód. Podzielić majątek i zostać sama.
Kobieta poszła do domu. Wieczorem jej mąż wrócił, przyniósł kwiaty, zaczął opowiadać o swojej pracy i pokazał jej próbki tapet do salonu w domu. Uśmiechał się. Był całkowicie spokojny. Zapytała: “Czy mnie kochasz?”, a on odpowiedział z zapałem: “Oczywiście!”
Nic nie powiedziała. Po co zatruwać sobie życie skandalami, przesłuchaniami, oskarżeniami i nadal żyć razem? Nie ufać ani słowu, grzebać w telefonie, podsłuchiwać rozmowy, żądać przysiąg, demaskować i nadal żyć razem? I wiedzieć, że on wie, że ona wie. I można z nim żyć.
…Złożyła pozew o rozwód. Skonsultowała się z prawnikami. Miesiąc później spokojnie wyjaśniła wszystko zawstydzonemu i zszokowanemu mężowi. Jej tok myślenia.
Powiedziała:
“Nie kłóćmy się! Po prostu się rozstańmy. A potem pewnego dnia porozmawiamy o wszystkim, dobrze?”.
Nie wróciła do męża. Kochała go. I na jakiś czas stała się martwa jak gwóźdź do drzwi; zestarzała się, posiwiała, po pracy siadała w fotelu i milczała, patrząc przez okno.
A potem wróciła do życia. Stopniowo, nie od razu. Wyjaśniła, że umarłaby, gdyby została z mężem. Wybaczyła mu. Ale nie mogła żyć razem; to byłoby zatrute życie. Wyjechała do innego kraju w poszukiwaniu pracy, i tam zaczęło się jej nowe życie. Była w stanie to zrobić.
To nie jest rada ani przepis. Po prostu ta kobieta znała siebie. Rozumiała siebie. I podjęła decyzję, która była dla niej właściwa. Zachowała siebie, swoją osobowość i szacunek do samej siebie. I została ocalona. Choć doświadczyła strasznego cierpienia.