Moje zarobki zawsze były znacznie wyższe niż u mojego męża. On nie był zbyt zaniepokojony, chociaż starał się dorównać mojej pensji. Już w pierwszym roku naszego wspólnego życia postanowiliśmy prowadzić niezależne życie finansowe, dzieląc obowiązki zgodnie z ogólnymi wydatkami.
Byłam odpowiedzialna za zapewnienie dzieciom wszystkiego, czego potrzebują, w tym jedzenia, podczas gdy mąż zajmował się opłaceniem mieszkania i większymi zakupami.
Kiedy urodziło się drugie dziecko, miałam trudności z poruszaniem się i po prostu nie miałam czasu na rozwiązywanie wszystkich problemów związanych z pracą, przedszkolem, wizytami u lekarza itp., wychowywując dwoje dzieci. W trzydziestą rocznicę postanowiłam zrobić sobie prezent i po otrzymaniu spadku po mamie kupiłam mały samochód.
Dla męża było to po prostu tragedią. Oskarżył mnie o lekkomyślne i bezcelowe wydawanie pieniędzy. Moje argumenty, że Mitsubishi Colt to nie luksus, a raczej konieczność, nie zostały przyjęte. Nie tylko to, mąż wezwał swoich rodziców, którzy przybyli w pośpiechu i dołączyli do moralnego potępienia.
Zostałam znieważona, upokorzona, a następnie postawiono mi ultimatum – oddać samochód teściom, twierdząc, że zasłużyli na to w późnym wieku lub złożyć wniosek o rozwód. Wybrałam drugą opcję, zdając sobie sprawę, że nie będę już mogła mieszkać z tą osobą ani utrzymywać kontaktów z jej bliskimi.
Tego samego dnia wyprowadziłam się z dwójką dzieci, a mój mąż, który nie spodziewał się takiego obrotu spraw, próbował wrócić się, ale wszystkie mosty zostały już spalone.