Paulina Smaszcz nie ustaje w trudzie recenzowania na bieżąco życia Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego. Dotąd jednak krytykowała głównie ich charaktery i życie prywatne. Ostatnio jednak poszerzyła pole ataku o sprawy zawodowe. Jej zdaniem w paśmie śniadaniowym Dwójki udowodnili swój brak profesjonalizmu.
Paulina Smaszcz nie pozwala o sobie zapomnieć. „Kobieta-petarda” sprawia wrażenie, jakby pilnie śledziła każde słowo i krok byłego męża, Macieja Kurzajewskiego i jego nowej ukochanej, Katarzyny Cichopek.
Przy okazji rykoszetem obrywa się innym: Iwonie Pavlović i Izabeli Janachowskiej, które życzliwie radziły Smaszcz, by przestała się kompromitować, a ostatnio Annie Musze za to, że przyjaźni się z Cichopek. Aktorka już wysłała Paulinie pismo przedsądowe, w którym zgodnie z RODO apeluje o zaprzestanie upubliczniania przez Smaszcz jej danych wrażliwych.
Zasypana urzędowymi pismami Smaszcz nie traci jednak animuszu. Ostatnio postanowiła poszerzyć krytykę pod adresem Macieja i Katarzyny o ich profesjonalizm i etykę zawodową.
Pożywki dostarczyła jej pogawędka Kurzajewskiego z Cichopek na temat stanu zdrowia Madonny.
Eksperci oburzali się, że w przeprowadzonej w studiu „Pytania na śniadanie” rozmowie prowadzący formułowali pomówienia, które mogłyby skończyć się w sądzie, gdyby Madonnie lub komuś spośród jej pracowników przyszło do głowy sprawdzić, co też na jej temat uważa się w paśmie śniadaniowym TVP2.
Przypomnijmy, jak wyglądał przebieg całej rozmowy. Na początek prowadząca kącik plotkarski Aleksandra Grysz wysunęła podejrzenia, że zasłabnięcie gwiazdy mogło być związane z prowadzonym przez nią stylem życia, a szczególnie mogły jej zaszkodzić „delikatnie mówiąc używki”. Kurzajewski, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, dał do zrozumienia, że Madonna nie robi się coraz młodsza, oceniając, że na zdjęciach jest „niby ta sama, a jednak nie ta sama”.
Na koniec Cichopek błysnęła uwagą, że gwiazda zaśmieciła sobie organizm różnymi substancjami, które wstrzykuje sobie, żeby się odmłodzić:
“Może to jest właśnie problem, że tam dosyć dużo ingerencji zewnętrznych, różnych substancji wstrzykniętych. To nie jest obojętne dla organizmu”.
Niespodziewane swoje trzy grosze postanowiła dorzucić… Paulina Smaszcz. Jak stwierdziła w rozmowie z Plotkiem, jej były mąż i jego partnerka wyszli poza ramy rzetelności dziennikarskiej:
“Jeżeli wśród prowadzących nie było specjalisty, eksperta, w tym przypadku lekarza, świadczy to wyłącznie o braku profesjonalizmu prowadzących i ich nieprzygotowaniu do podjętego tematu. Niestety, prowadzący czy twórcy kontentu wciąż nie opierają się na sprawdzonych źródłach, nie weryfikują fake newsów, czytają plotki zamiast książek, nie śledzą portali przedstawiających rzetelną wiedzę opartą na niepodważalnych źródłach”.
Zdaniem Smaszcz, nie chodzi tylko o piątkową wpadkę dotyczącą Madonny, lecz o całokokształt:
“Słowa mają taką wartość, jaką posiada człowiek, które je wypowiada. Przecież niejednokrotnie okazywało się również, że nie weryfikowano tożsamości, tytułu lub kariery gości, którzy zapraszani byli na kanapy jako eksperci”.
Trudno odmówić racji jej uwadze na temat wartości słów i eksperta. Może Paulina powinna ją sobie wziąć do serca?