Trudno o bardziej potworny wypadek drogowy. W jednej chwili śmierć zabrała 4 osoby. Gdy osobowa toyota, w której jechała 4-osobowa rodzina wpadła pod nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę nic nie dało się zrobić. Na miejscu zginął kierowca tira, kierowca toyoty i dwoje małych dzieci. Ocalała tylko ich 34-letnia mama.
Grębiszew. W jednej chwili śmierć zabrała 4 osoby
Do tej niewyobrażalnej tragedii doszło 19 lipca 2021 r. Na drodze drodze krajowej numer 50 w Grębiszewie osobową toyotą jechała cała rodzina. Nagle ich samochód zjechał na lewy pas, prosto pod nadjeżdżającą ciężarówkę z naczepą. Kierowca nie miał szans, żeby zareagować. Próbował ominąć osobówkę, ale było za późno. Stalowy kolos zmiażdżył małe auto, a naczepa przekoziołkowała i zgniotła szoferkę.
Widok był straszny. Tak miejsce zdarzenia opisywali naoczni świadkowie. – Od razu tam pobiegliśmy. Kierowca ciężarówki miał oderwane nogi od tułowia. Już nie żył. Szoferka, w której był zakleszczony, oderwała się od podwozia i przewróciła na sufit. To był makabryczny widok – powiedział po wypadku jeden z okolicznych mieszkańców. Kierowca Robert S. zginął na miejscu. Osierocił 3 córki. Na jego pogrzebie wszyscy płakali.
W samochodzie osobowym od razu zginął 39-letni kierowca. Był głową rodziny. Razem z nim odeszły jego dwa aniołki: 5-letnia Ania i 9-letni Adaś. Gdy świadkowie dobiegli do ich auta, zauważyli, że znaki życia daje tylko 34-letnia Martyna R. Samochód był tak zmiażdżony, że nie mogli się dostać do środka. Zrobili to dopiero strażacy przy pomocy specjalnego sprzętu. – Widok tych małych, zmasakrowanych ciałek był przerażający. Auto było zamknięte i potwornie powyginane. Nie mogliśmy nic zrobić. Nie dawało się otworzyć drzwi. Były zablokowane, a kobieta jeszcze żyła! – opowiadał nam przejęty świadek wypadku.