Zabójstwo w Starowej Górze
Małgorzata B. wyszła z domu 26 lipca 2007 r. o godz. 5.40. Miała jechać do pracy autobusem tak jak zawsze o tej samej porze — przed szóstą rano. Była szwaczką w zakładzie w Łodzi. Nie dotarła do pracy, a jak się wkrótce okazało, nie wsiadła nawet do autobusu, którym zwykle jeździła. Kiedy wieczorem nie wróciła do domu, rodzina zgłosiła jej zaginięcie.
Zaginionej kobiety szukał partner, sąsiedzi i policjanci. To była akcja na szeroką skalę. Na granicę Łodzi i Starowej Góry ściągnięto duże oddziały policji, które tyralierą przeszukiwały nieużytki w rejonie zaginięcia. Przeszukano też pobliski las przy ul. Popioły.
Do poszukiwań policjanci użyli psów tropiących oraz helikoptera, co w tamtym czasie było nowością. Kilkudniowa penetracja okolicy nie przyniosła jednak rezultatu. Ślad po kobiecie zaginął.
Przełom nastąpił w końcu ubiegłego roku. Policjanci z Archiwum X wytypowali obszar około hektara nieużytków kilkaset metrów od domu zaginionej Małgorzaty B. Od grudnia trwały tam poszukiwania z udziałem archeologów, antropologów i specjalistycznego sprzętu. 24 maja 2023 r. odkopano ciało kobiety. Policjanci zatrzymali też podejrzanego. W czasie, kiedy doszło do morderstwa 41-letni obecnie Ryszard P. mieszkał w sąsiedztwie.
W chwili zbrodni mężczyzna miał 26 lat. W prokuraturze miał przyznać się do winy i złożyć szczegółowe wyjaśnienia. Według prokuratury sprawca upatrzył sobie ofiarę, a zbrodnię dokładnie zaplanował. Dzień przed zabójstwem w okolicy wykopał grób, w którym później zakopał ciało. Prokurator przedstawił mu zarzut zabójstwa w związku ze zgwałceniem. Sąd aresztował podejrzanego na trzy miesiące.
Symboliczny krzyż tam, gdzie był bezimienny grób
Miejsce poszukiwań prowadzonych przez policję wciąż jest odgrodzone taśmą. Pan Mariusz, wieloletni partner Małgorzaty B., na miejscu zbrodni po raz pierwszy stanął z reporterem “Faktu”. Z trudem krył emocje, patrząc na ogołocony z drzew hektar pola. Kiedy wrócił do domu, nie mógł znaleźć sobie miejsca.
— Tyle lat Gosia leżała tam w bezimiennej mogile. Postanowiłem, że chociaż symbolicznie należy jej się ślad. Żeby ludzie wiedzieli, gdzie ona leżała. Żeby można jej było świeczkę zapalić, zanim będzie pogrzeb — mówi “Faktowi” pan Mariusz.
Zbił skromny krzyż. Z tego, co znalazł u siebie na podwórku. Dołożył tabliczkę: “Zamordowana w wieku 39 lat”. Całość uzupełnił ramką ze zdjęciem swojej ukochanej Małgosi.
Skromny prosty krzyż stanął w szczerym polu, otoczony policyjnymi taśmami. Wokół tylko glina i pieńki wyciętych drzew. Niemi świadkowie tragedii, jaka tu się rozegrała.
— Co mogłem więcej zrobić? — pyta roztrzęsiony pan Mariusz. — Wziąłem, co miałem pod ręką. Zbiłem krzyż, dodałem tabliczkę. Mówią, że potrwa, zanim będzie pogrzeb, to chociaż w ten sposób ludzie będą mogli pożegnać moją Małgosię.
To, co się wydarzyło, łamie serce
W Starowej Górze niemal wszyscy znali Małgorzatę i jej historię. Sporo mieszkańców to bliższa i dalsza rodzina, a przez 16 lat ludzie opowiadali sobie tragiczną historię zaginionej. Wystarczyło, że krzyż stanął na miejscu zbrodni, a zaraz w tym miejscu pojawiły się kwiaty i znicze.