Po raz kolejny szłam z pracy i dźwigałam ciężkie torby, a mój mąż siedział w garażu ze znajomymi. Po drodze spotkałam jego ojca, jak to się często zdarzało. Mogłam tylko marzyć o takim teściu, traktował mnie jak córkę, zawsze mnie wspierał. Ale szczerze mówiąc, wolałabym, żeby robił to jego syn. Nigdy nie czułam od niego żadnego wsparcia, ani w słowach, ani w czynach. Ojciec mojego męża zawsze pomagał mi w domu, odprowadzał i dziecko, i mnie z pracy. Szkoda, że ​​syn zupełnie nie wdał się w ojca

Poznaliśmy się z Krzyśkiem jeszcze w szkole, a pobraliśmy się na pierwszym roku studiów. Teraz rozumiem, że to było za wcześnie. Niedługo po tym urodził się nasz syn. Nie poszłam na wychowawczy, bo najpierw były studia, później od razu praca. Ale Krzyśkowi nie spieszyła się do pracy. Szczerze mówiąc, przez całe życie nie utrzymał się na żadnej posadzie. Przeważnie pracował gdzieś przez pół roku, ale potem go zwalniali za spóźnienia i nieobecności.

Mieszkaliśmy u jego rodziców. To byli wspaniali ludzie. Traktowali mnie jak własną córkę, a wnuka kochali bezgranicznie. Zawsze chętnie z nim zostawali, dzięki czemu miałam mnóstwo czasu na pracę. Rozumieli, że ich syn zachowywał się nieodpowiednio do swojego wieku i zbyt beztrosko, ale jednak był ich dzieckiem i tolerowali jego zachowanie. Próbowałam wytłumaczyć mężowi, że ma pewne obowiązki wobec rodziny i dziecka, ale on tylko machał ręką.

Kolejny raz szłam z pracy i dźwigałam ciężkie torby, a mój mąż siedział w garażu ze znajomymi. Po drodze spotkałam jego ojca, jak to często bywało. Szliśmy sobie i rozmawialiśmy o przyszłości naszego syna, a ich wnuka. Powiedziałam teściowi, że dostałam propozycję pracy za granicą. Powiedział, że mnie rozumie. Wie, że na jego syna nie mogę liczyć. Dodał, że jeżeli zdecyduję się wyjechać, to chętnie zajmą się wnukiem.

No i pojechałam. Miałam kontrakt na 7 lat. Ta decyzja była dla mnie bardzo trudna. Wiedziałam, że będę widywała syna nie częściej niż 6 razy w roku, na tyle wyjazdów pozwalała mi umowa. A jednak wyjechałam. Miałam szczęście do kierownictwa. Poszli mi na rękę i pozwolili częściej wracać do domu. Zwracali mi koszt tylko 6 wyjazdów, za pozostałe płaciłam z własnej kieszeni. Ale bardzo się cieszyłam, że mi na to pozwolili.

Te 7 lat bardzo wiele zmieniło. Udało mi się odłożyć na małe mieszkanie, poznałam mężczyznę moich marzeń, stałam się samodzielna i zdeterminowana. Nie chciałam wracać do męża. On też, jak mi się wydaje, nie chciał kontynuować tego związku i ratować naszego małżeństwa.

Jak dziwnie by to nie wyglądało, najpierw postanowiłam porozmawiać z jego rodzicami. Nie przesadziłam mówiąc, że to wspaniali ludzie. Powiedzieli, że żal im syna, ale mnie rozumieją. Dodali, że ja i mój syn zawsze będziemy u nich mile widziani. Jedyne, o co poprosili, to żebym pozwoliła mojemu synowi często widywać się z ojcem, bo inaczej on już zupełnie przepadnie. Wydawało im się, że dziecko było jedyną rzeczą, która uchroniła ich syna przed kompletnym upadkiem. Teraz nie wiem, jak to powiedzieć mojemu synowi. Jest bardzo przywiązany do swojego ojca, a przez ostatnie lata bardzo rzadko mnie widywał.

Agata, 31 lat

-->