Moja córka Dorota zmarła osiem lat temu, a mój jedyny wnuk Miłosz mieszka ze swoim ojcem Darkiem w innym mieście. Bardzo mi przykro, że są tak daleko, ale czasami zapraszamy ich do siebie na ferie czy wakacje. Mieszkają w mieszkaniu, które daliśmy naszej córce i zięciowi w prezencie ślubnym. Jednak to ja jestem formalnie właścicielką mieszkania. Oczywiście, kiedy Dorota zmarła, Darek tam został. Ja i mój mąż nie mieliśmy nic przeciwko temu, ponieważ mieszka tam też nasz wnuk.
A pół roku temu Darek poinformował nas, że żeni się po raz drugi. Mimo, że nie było to dla nas zbyt przyjemne, nic nie mówiliśmy. Rozumieliśmy, że zięciowi jest ciężko, zwłaszcza, że jest sam z dziesięcioletnim synem. Ilonę, jego nową żonę, widzieliśmy tylko raz, kiedy przyjechaliśmy zaraz po ich ślubie, żeby zabrać Miłosza do nas na weekend. Ilona przywitała się z nami niechętnie i poszła do kuchni. Oczywiście wszystko rozumiem, nie jesteśmy krewnymi i nie ma obowiązku nas kochać, ale elementarny szacunek dla ludzi, którzy kupili mieszkanie, w którym teraz mieszka, można by było okazać. Nie powiedziałam nic Darkowi, żeby nie psuć naszych relacji. Najważniejsze dla mnie było to, żeby nowa żona mojego zięcia dobrze traktowała mojego wnuka. Jednak według Miłosza jego macocha nie za bardzo się nim interesowała. Nie starała się być dla niego matką, ale gotowała jedzenie i prała ubrania – i to w zasadzie tyle.
Tydzień temu pojechałam do miasta, w którym mieszka mój zięć i wnuk, bo miałam umówioną wizytę u lekarza. Nie jestem już młoda, więc zdrowie czasem mi szwankuje. Myślałam, że dam radę wszystko załatwić w jeden dzień, ale badania przeciągnęły się do późnego popołudnia i musiałam się zastanowić, gdzie przenocować. Oczywiście natychmiast zadzwoniłam do Darka. Miał wyłączony telefon. Potem zadzwoniłam do wnuczka. Ale on też nie odebrał. „Pewnie jest w szkole muzycznej,” – pomyślałam i zdecydowałam, że pojadę do nich bez uprzedzenia, bo do Ilony nie miałam numeru telefonu.
Ale kiedy stanęłam w progu mieszkania, które kupiliśmy z mężem dla naszej córki, zięć powiedział, że nie mogę wejść.
– Widzi pani, – zaczął, – ja, oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, ale Ilonie to się nie spodoba. Przepraszam…
Siedziałam w ostatnim wieczornym autobusie, jechałam do domu i płakałam. Jak to? Dlaczego tak mnie potraktował? Absolutnie nie wtrącam się w życie zięcia i gdybym nie miała pilnej potrzeby, to nigdy bym nie prosiła go o nocleg. Teraz już zdecydowałam, że formalnie przepiszę mieszkanie na wnuka, a teraz wynajmę je, żeby, zanim Miłosz dorośnie, zebrać dla niego trochę kapitału. Cóż, poproszę mojego zięcia i jego żonę, żeby znaleźli sobie inne miejsce do życia. I niech się obrażają, jeżeli chcą, bo ja też dzisiaj poczułam się bardzo nieprzyjemnie!