„Ojciec wyrzucił mnie z domu, kiedy urodziłam synka – owoc wakacyjnego romansu. Powiedział, że przynosi mu tylko wstyd”

„Prosto ze szpitala pojechałam z dzieckiem do siostry mamy, która przygarnęła mnie i pomogła stanąć na nogi. Ojciec zakazał mi nawet myśleć o przestąpieniu progu domu, który zhańbiłam. Nie chciał zobaczyć wnuka, zaciął się w gniewie. Nie pytał o nas, nie odwiedzał. Nie poznał Antosia przez sześć lat”.

W rodzinnym domu nie byłam od sześciu lat. Tyle właśnie miał mój nieślubny syn, owoc szczeniackiej, wakacyjnej miłości. Prosto ze szpitala pojechałam z dzieckiem do siostry mamy, która przygarnęła mnie i pomogła stanąć na nogi. Ojciec zakazał mi nawet myśleć o przestąpieniu progu domu, który zhańbiłam. Nie chciał zobaczyć wnuka, zaciął się w gniewie. Mama przyjeżdżała do mnie z Damianem, moim młodszym bratem, albo spotykałyśmy się w pół drogi. Ojciec udawał, że nic o tym nie wie, i tak mijały lata.

W zeszłym roku coś się zmieniło

Ojciec kilka razy wspomniał moje imię, a raz nawet zapytał o wnuka, o czym z radością doniosła mi mama i namówiła mnie, żebym pierwsza wyciągnęła rękę do zgody.

– Ojciec coś ostatnio niedomaga. Przyjedź, ucieszy się, chociaż pewnie się do tego za nic nie przyzna. Taki już jest, uparty jak osioł, nic na to nie poradzimy.

Dla mamy zrobiłabym wszystko, więc dałam się namówić. Niepotrzebnie. Pożarliśmy się z ojcem nie na żarty. Tym razem poszło o to, że nie zamierzałam wyjść za mąż, do czego mnie namawiał, i stać się uczciwą kobietą.

– Zrobiłabyś to dla chłopca, nie byłby bękartem – wypalił ojciec.

Rozpętałam prawdziwe piekło. Zanim trzasnęłam drzwiami i wyjechałam na zawsze, wykrzyczałam mu w twarz wszystko, co o nim myślałam. Po takiej awanturze nie miałam już po co wracać. Mama zadzwoniła dwa miesiące później, była bardzo zdenerwowana.

– Przyjedź do naszego szpitala, córeczko, tata jest bardzo chory. Oddział wewnętrzny, sala 204, łóżko pod oknem.

Tyle zdążyłam się dowiedzieć, zanim zaczęła płakać. Jej szloch zmroził mi krew w żyłach, musiałam się więcej dowiedzieć. Zadzwoniłam do Damiana, ale numer był poza zasięgiem. Niewiele myśląc, spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torby, zabrałam Antosia i wsiadłam do pierwszego autobusu. Znowu zadzwoniłam do brata, z tym samym skutkiem. Dopadły mnie ponure myśli. Mama już wcześniej wspominała, że ojciec źle się czuje, a kiedy go ostatnio widziałam, mizernie wyglądał. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że choruje? Do sali nr 204 dotarłam po kilku godzinach. Łóżko pod oknem było puste. Wybiegłam na korytarz i  wybrałam numer brata. Tym razem odebrał.

 Nie zdążyłam do ojca, nie pożegnałam się – powiedziałam i nerwy mi puściły.

Długo tłumiony żal wybuchł

Opłakiwałam utracone lata, które zabrał ślepy gniew ojca, ale i mój, jeśli mam być szczera. O Boże, jak ja go nienawidziłam za to że wyrzucił mnie z domu, że nie chciał poznać Antosia. A teraz zrobił mi na złość i odszedł, nie dając mi szansy na pojednanie. Damian coś krzyczał do telefonu, ale nie rozróżniałam słów, zagłuszał je mój szloch. Wyjęłam chusteczkę i porządnie wysmarkałam nos. Spazmatycznie złapałam oddech.

– Dlaczego nikt jej nie powiedział, że mnie wypuścili? Co z ciebie za brat? Jedź po nią, niech tam dłużej nie spazmuje.

Głos był zamazany, dobiegał z oddali, ale ponad wszelką wątpliwość należał do ojca. Żal przeszedł mi jak ręką odjął.

– Damian! – wrzasnęłam do telefonu.

– Słyszę przecież – odparł z rezygnacją brat. – Nie płacz po nim, objeżdża mnie tak, że na pewno wyzdrowieje. Dziś go wypisali. Czekaj tam na mnie, ojciec powiedział, że mam cię dostarczyć do domu. Jak się nie zgodzisz przyjechać, powyrywa mi nogi.

– Ojciec zaprosił mnie do domu?

– Słyszałaś przecież. To jak?

– Zapomniał już, że mnie wyrzucił i zakazał wracać?

– Jakbym starego słyszał – zaśmiał się Damian. – Strasznie jesteście do siebie podobni. Przestań się indyczyć i kup sobie coś do picia, ochłoń. Zaraz będę.

– Wujek Damian przyjedzie, zabierze nas do domu. Do domu babci – poprawiłam się.

Przeczytaj Kontynuację

-->