„Teściowa migała się od pomocy przy wnuczce, bo rzekomo była zajęta. Gdy raz wpadłam bez zapowiedzi odkryłam, że kłamie”„Teściowa migała się od pomocy przy wnuczce, bo rzekomo była zajęta. Gdy raz wpadłam bez zapowiedzi odkryłam, że kłamie”

„Obrzuciłam spojrzeniem ją oraz jej mieszkanie… W sypialni było niepościelone łóżko, na kanapie w pokoju leżał koc i pilot do telewizora. Mama Jarka chodziła w koszuli nocnej, choć było już popołudnie, na stole leżały skorupki jajka, jakby dopiero co zjadła śniadanie”.

Byłeś z Mordą? – zawołałam do męża, widząc, jak nasz pies nerwowo krąży w przedpokoju pod drzwiami.

– A kiedy? – odkrzyknął z łazienki, gdzie przewijał Nastkę. – Jak wróciłem z pracy, twoja mama już była gotowa do wyjścia! Jakby nie mogła zaczekać tych pięciu minut!

Wiedziałam, że mama tego dnia śpieszyła się do lekarza i zrobiło mi się przykro. I tak poświęcała wnuczce cztery dni w tygodniu. Mama Jarka z kolei wpadała do nas wyłącznie na kawę i zaraz wychodziła, twierdząc, że ma jakieś ważne zajęcia.

– Możesz poprosić swoją mamę, żeby w piątek popilnowała małej? – zwróciłam się do męża wieczorem.

– Przecież masz w piątki pracę w domu – zdziwił się.

– Owszem, ale w ten muszę być na zebraniu, nie dam rady tego ominąć. Więc jak, zadzwonisz do mamy?

Wiedziałam, że Jarek najchętniej zwaliłby ten obowiązek na mnie, ale ja od dawna odmawiałam proszenia teściowej o cokolwiek. Zawsze słyszałam, jaka to ona zajęta i że swoje dzieci już wychowała. Fakt, urodziła ich czworo i na pewno nie było jej lekko, ale przecież nie prosiłam o wiele – dosłownie o kilka godzin opieki nad wnuczką raz na jakiś czas.

– Mama przyjdzie w piątek – poinformował mnie mąż, zakończywszy rozmowę. – Ale musi wyjść o czternastej. Dasz radę dojechać?

Dałam. Zdziwiłam się, że teściowej i córki nie ma. Wyjrzałam przez balkon i zobaczyłam je na chodniku. Teściowa pchała wózek, co raz się zatrzymując i pochylając nad Nastką. Coś poprawiała, coś chyba do niej mówiła, raz nawet ją wyjęła, żeby pokazać wiewiórkę. Starsza pani wyglądała na zrelaksowaną i zadowoloną. Zdziwiłam się więc, gdy w domu od razu zaczęła się zbierać do wyjścia.

– Naprawdę nie mam czasu – rzuciła dość opryskliwie, kiedy poprosiłam, by rozebrała Anastazję z kombinezonu. – Mam swoje sprawy, muszę iść.

Czasem się zastanawiałam, co to za sprawy. Zapytałam nawet męża.

– Nie wiem dokładnie – zamyślił się.

– Mieszka sama, jest na emeryturze, ma wreszcie czas na swoje pasje.

– Może też pomaga twojej siostrze? – zasugerowałam.

Ola i Jarek jako jedyni z czwórki rodzeństwa mieszkają w Polsce.

– Nie – Jarek pokręcił głową. – Kiedyś, jak z nią rozmawiałem, mówiła, że mama za bardzo się wtrącała w jej życie. Ponoć chciała jej gotować.

Z lekkim rozdrażnieniem pomyślałam, że teściowa, zamiast narzucać się dorosłej córce, mogłaby zaoferować pomoc w opiece nad roczną wnuczką. Ja na pewno nie robiłabym awantury, gdyby mi zaproponowała ugotowanie obiadu raz na jakiś czas.

Postanowiłam poprosić ją o pomoc

Moja mama przechodziła serię badań i nie mogła codziennie przychodzić do Nastki. Ze dwa razy udało mi się zmusić męża, żeby ściągnął swoją matkę, ale było to okupione wysłuchiwaniem opowieści o tym, jak mało ma czasu. Liczyłam na to, że badania mamy wkrótce się skończą i sytuacja wróci do normy.

– Karolinko, wkrótce muszę iść na zabieg – usłyszałam od mamy zamiast tego. – Wszczepią mi stenty…

Nie sądziłam, że miażdżyca mamy jest tak zaawansowana! Zrobiło mi się wstyd, że nie chodziłam z nią na badania, zakładając, że wszystko musi być w porządku.

– Najbardziej się martwię, co z Nastką – moja kochana mamusia jak zwykle myślała tylko o nas. – Kto się nią zajmie, jak ty będziesz w pracy?

– Dam sobie radę, mamuś – zapewniłam. – Teraz dbaj o siebie!

Nastką zaopiekowała się wynajęta opiekunka, ale szybko się okazało, że nas na nią nie stać. Mama z kolei musiała po zabiegu dużo odpoczywać, nie było mowy, żeby nosiła dziecko ani czymkolwiek się denerwowała. Choć czuła się dobrze, nie mogła nam więcej pomagać.

– Muszę ubłagać twoją mamę, żeby nam pomogła – oznajmiłam w końcu Jarkowi. – Wiem, że jest zajęta, ale może jakoś ją przekonam…

Postanowiłam tym razem pominąć wynalazek pana Bella i pojechałam z Nastką do mieszkania teściowej. Dopiero pod blokiem uświadomiłam sobie, że pewnie nie zastanę starszej pani. Nie wiedziałam, co dokładnie sprawia, że teściowa jest tak zajętą osobą, ale raczej nie było szans, żeby tkwiła w domu o trzynastej w dzień powszedni. Zadzwoniłam więc do drzwi bez większej nadziei.

– Hania? – gdy zobaczyłam jej twarz w szparce drzwi, nie wiedziałam, która z nas jest bardziej zaskoczona.

– Przepraszam, obudziłam cię, mamo? – wyjąkałam, bo teściowa stała w koszuli nocnej i boso.

– Eee, nie – widać było, że jest zażenowana. – Myszko! Chodź do babci! – rozpromieniła się na widok Nastki.

Weszłam do środka, obrzuciłam wzrokiem postać teściowej oraz jej mieszkanie… W sypialni było niepościelone łóżko, na kanapie w dużym pokoju leżał koc i pilot do telewizora. Mama Jarka chodziła w koszuli nocnej, choć było już popołudnie, na kuchennym stole leżały skorupki jajka, jakby dopiero co zjadła śniadanie.

– Myślałam, mamo, że będziesz na jakichś zajęciach albo na lunchu ze znajomymi – zaczęłam, tknięta dziwnym przeczuciem.

– Wczoraj byliśmy w kinie – wymamrotała, odwracając wzrok. – A tai-chi mam o osiemnastej.

– Na czym byliście? – zainteresowałam się, bo bardzo lubię filmy.

– Na… – zawahała się. – Na najnowszym „Batmanie”! – rzuciła szybko.

Pozwoliłam jej pójść się ubrać, myśląc o tym, dlaczego mnie okłamuje. „Batman” wchodził do kin dopiero w marcu, a była połowa lutego. Wiedziałam doskonale, kiedy jest premiera, bo bardzo chciałam go zobaczyć. Czułam też, że teściowa nie ma żadnych przyjaciółek ani zajęć tai-chi. Jest tylko kanapa, telewizor i spanie do południa, a potem kręcenie się po domu w koszuli…

Zrozumiałam, czemu to robiła

– Moja mama jest po zabiegu kardiologicznym, nie może zajmować się Nastką – powiedziałam, kiedy usiadła naprzeciwko mnie, z wnuczką na kolanach. – Wiem, że jesteś bardzo zajęta i masz zobowiązania towarzyskie, ale może jednak mogłybyśmy się umówić, że przez jakiś czas będziesz do nas przychodzić, mamo? To dla nas bardzo ważne, bo inaczej będę musiała zrezygnować z pracy… Bardzo proszę.

Udawała, że się zastanawia. Wiedziałam jednak, co powie.

– Myślę, że przez jakiś miesiąc dałabym radę. Koleżanki zrozumieją. W końcu one też mają wnuki.

Nie wiem, na ile wpływ na jej decyzję miał fakt, że nie zdradziłam się, iż wiem, jak naprawdę spędza dni. Pozwoliłam jej zachować twarz. Udawałam, że nadal wierzę w to, jak bardzo zajętą jest osobą. Codziennie, ilekroć wracałam z pracy, dziękowałam, że zechciała poświęcić nam czas. Pamiętałam, by podkreślać, jak to doceniamy i jakie to dla nas ważne. Dopiero po trzech tygodniach teściowa, wychodząc, odwróciła się i powiedziała:

– Jesteś bardzo miła, Karolinko, ale możesz już przestać. Obie wiemy, że przychodzę tu, bo nie mam nic innego do roboty… Widziałaś mnie w środku dnia, w domu, w koszuli nocnej. Wiesz, jak jest.

Chciałam coś powiedzieć, ale powstrzymała mnie gestem ręki.

– Jestem starą kobietą, niepotrzebną dzieciom, które wychowałam. Wiesz, że córka zrobiła mi dziką awanturę, kiedy zaproponowałam, że jej pomogę w domu? Krzyczała, że ciągle chcę ją kontrolować, ale nie miała racji. Ja… chciałam znowu być potrzebna. I chciałam mieć do kogo się odezwać, choćby na temat zupy…

– Ale nie chciałaś na początku opiekować się Nastką – starałam się, aby nie brzmiało to jak wymówka. – Dlaczego? Przecież byłaś nam naprawdę potrzebna, mamo…

– Bo bałam się, że odkryjecie, jak bardzo mi na tym zależy! – odwróciła wzrok. – I to, że tak naprawdę nie mam żadnego własnego życia. Że całymi dniami siedzę sama w domu i wyję z samotności… Zresztą pewnie i tak twoja mama niedługo wróci do formy i będzie chciała spędzać czas z Nastką. Zrozumiem to.

Rzeczywiście, na to się zanosiło, ale właśnie zrozumiałam, że podziękowanie teściowej za pomoc i odsunięcie jej od wnuczki byłoby wielką krzywdą. I potwierdziłoby jej strach przed tym, że znowu będzie spędzać całe dnie sama.

– No cóż, mama nie jest już w takiej formie jak kiedyś – powiedziałam powoli. – Da radę zająć się małą dwa razy w tygodniu. Czy mogę cię prosić, mamo, żebyś przychodziła w dwa kolejne dni? Na stałe?

Widząc, jak się rozpromienia, zrozumiałam, że właśnie to było pytanie, które chciała usłyszeć.

-->