“Nie mam słów, żeby określić to, jak bardzo zawiedziona się czuję podejściem mojej mamy. To ona tak bardzo namawiała mnie na wnuka. Ja chciałam jeszcze poczekać z rodzicielstwem. Ale mówiła mi wiecznie, że nie będzie zawsze młoda. Że chciałaby przy dziecku pomóc, dopóki ma siłę i dałam się namówić. Postarałam się z partnerem o dziecko, a teraz tego żałuję, bo nie mogę rozwijać się zawodowo, ani zwiedzać świata – mama obiecywała mi, że będzie mnie wspierać. Chciałam zostawić jej Wiktorka na 3 tygodnie i wybrać się w intensywną podróż, ale ona odmówiła, bo sama leci na wakacje. Miała na to całe życie, więc dlaczego teraz robi mi pod górkę?”
Nie było mi spieszno do rodzicielstwa
Chciałam podjąć decyzję o powiększeniu rodziny najprędzej za kilka lat. Wiedziałam, że jeszcze nie zdążyłam się wyszaleć. Chciałam zwiedzać świat, rozwijać się zawodowo.
Na to potrzeba mnóstwo czasu i energii, której brakowałoby mi przy dziecku.
Jednak moja mama wciąż mnie na to dziecko namawiała. Mówiła wielokrotnie, że chce być babcią, która pomaga przy wnuku, a za parę lat może już nie mieć na to siły.
W końcu uległam i chyba głównie dlatego, że miałam dość wysłuchiwania tego wszystkiego.
Urodził się Wiktorek. Początkowo trudno było mi wejść w rolę mamy, co mnie nieco denerwowało. Nie umiałam skupić się ani na pracy, ani na dziecku.
Ale mama, jak obiecała, była zawsze w pogotowiu. Karmiłam małego butelką, więc zdarzało się, że zabierała go na 2-3 dni do siebie, żebym mogła odpocząć czy zająć się czymś innym.
Wiktor niedawno skończył rok
Fajny z niego chłopiec. Bardzo wesoły i rezolutny. Ale wciąż nie potrafię poświęcić mu się w pełni. W dalszym ciągu myślę o tym, że gdyby nie on, mogłabym robić dużo więcej rzeczy, które wpisują się w moje pasje. Ale to nie jest tak, że go nie kocham.
Mama przez cały rok dzielnie pomagała przy małym. W zasadzie Wiktorek częściej bywał u niej niż w naszym domu.
Kiedy zaczął mówić, to ją po raz pierwszy nazwał MAMA. Trochę mi było przykro, ale przecież to tylko dziecko. Podrośnie, to zrozumie, kto jest tą prawdziwą mamą.
Ostatnio między mną a mamą pojawił się zgrzyt.
Trafiła mi się podróż życia
Mam okazję zwiedzić kawał świata i to zupełnie za darmo, bo to podróż służbowa, w którą mogę też zabrać swojego partnera.
Dziecko raczej też nie byłoby przeszkodą dla szefostwa, ale byłoby nią dla mnie. Bo jak miałabym korzystać? Poznawać inne kultury i smaki z dzieckiem pod pachą?
Ta podróż ma trwać 3 tygodnie i od razu, gdy się o niej dowiedziałam, opowiedziałam o niej mamie. Nie pytałam, czy zostanie z małym, bo było dla mnie oczywiste, że to zrobi, ale ona stwierdziła, że w tym czasie akurat sama jedzie na wakacje.
Jak to? Bez konsultacji ze mną? Nawet nie zapytała, czy mam co zrobić z dzieckiem! Poza tym na własne wakacje miała całe życie. Teraz ma mnie wspierać, obiecała mi to, a tymczasem wybrała wypoczynek za granicą zamiast pomocy własnej córce?
Czuję się oszukana i jestem na nią okrutnie zła. Gdyby nie to, że Wiktor tęskni za babcią i muszę zostawiać go u niej na noc dla jego dobra, to już by nas tam nie zobaczyła.
Nie wiem, co teraz zrobię. Może są jakieś hotele całodobowe dla dzieci. Nie mogę go ze sobą zabrać, a na pewno nie zrezygnuję z tej podróży.