
Wydawało się, że po takich słowach w gabinecie powinna nastąpić niezręczna cisza, ale stało się zupełnie inaczej.
– Nadszedł ten czas! Cudownie! – zawołał rozradowany Edward i rzucił się w stronę szefa, by go przytulić. – Jak dobrze, że mi Pan teraz o tym powiedział! – otworzył ramiona i radośnie powiedział – Czyli mogę teraz odejść, tak?
– Gdzie? – zapytał oszołomiony szef.
– Na emeryturę, oczywiście! A gdzie indziej? – roześmiał się zastępca. – Tak, jak mi zasugerowałeś, szefie. Ty wiesz, jak rozmawiać z podwładnymi! Cóż, dziękuję, idę zebrać swoje rzeczy i wychodzę. Cudownie…jak to wszystko się dobrze złożyło… – odpowiedział Edrward.
– Zaraz, zaraz, Panie Edwardzie– szef był coraz bardziej zdezorientowany. – Nie chodziło mi o to, żeby Pan już dzisiaj odchodził na emeryturę! Miałem na myśli jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość. Wie Pan, że od nowego roku musimy podnieść wynagrodzenia. Skąd weźmiemy pieniądze na te podwyżki? Dojdzie do tego, że będę musiał kogoś zwolnić. Więc pomyślałem, że ze względu na Pana wiek, możemy porozmawiać o przejściu na emeryturę. Nie pomyślałem jednak, że Pan tak zareaguje…teraz żałuję, że w ogóle poruszyłem ten temat.
– Nie ma potrzeby żałować, szefie! Zgadzam się! – Edward stał już w pogotowiu z kubkiem w ręku. Cóż, już mnie nie ma.
– Co Pan robi, Panie Edwardzie? – szef złapał swojego zastępcę za rękaw – Nie może Pan jeszcze odejść. Jest Pan najbardziej doświadczoną osobą w firmie. Zna Pan naszą pracę lepiej ode mnie. Nie poradzę sobie bez Pana.
– Poradzi Pan sobie, szefie – uśmiechnął się zastępca. – Jeżeli zasugerował mi Pan, że nadszedł czas, aby odejść, to musi Pan mieć odpowiednie dla mnie zastępstwo. Tylko nie chce się Pan do tego przyznać, co oczywiście dobrze rozumiem.
– Nie – szef zrobił żałosną minę. -Prawdę mówiąc, Panie Edwardzie, nie mam żadnego zastępstwa za Pana.
– To dlaczego zasugerował mi Pan, że czas już odejść na emeryturę? – Edward był zdezorientowany.
– Pomyślałem, że może mógłbym przenieść Pana na pół etatu? – perorował szef. – Jak się Panu to widzi? popracuje Pan w mniejszej ilości godzin za mniejszą stawkę? W końcu już wiek nie ten i zdrowie nie takie…
– Niestety, mój drogi szefie – uśmiechnął się gorzko zastępca – ma Pan rację, czasami mam zawroty głowy, z powodu zmęczenia. Chyba wolę przejść na emeryturę niż pracować za grosze. Czekałem na nią od dawna. Wprawdzie zmieniły się przepisy i zwiększył się wiek emerytalny ale nie mam nic przeciwko wcześniejszej emeryturze! Słowo szefa najważniejsze!
– Niech Pan przestanie, Panie Edwardzie! – przerwał Edwardowi szef – Proszę Cię, nie, błagam, odłóż kubek na miejsce i pracuj dalej, tak jak pracowałeś.
– No co Pan, szefie! Jak mogę dalej pracować? Właśnie otworzył mi Pan drogę do szczęścia. Chce mi ją Pan znowu zamknąć? Nie, zdecydowanie przechodzę na emeryturę! – odparł zastępca.
– Proszę się nie obrażać – szef zmarszczył błagalnie brwi. – Proszę zapomnieć o naszej rozmowie. Chciałem Pana tylko nastraszyć. Przez własną głupotę. Co więcej, obiecuję, że Pańskie wynagrodzenie wzrośnie od przyszłego miesiąca.
– Naprawdę? – zdziwił się Edward.
– Tak! Sam Pan czytał, że według przepisów, muszę dać ludziom podwyżki. – odrzekł szef.
– A o ile wzrośnie moja pensja? – zapytał Edward.
– O tysiąc złotych. – usłyszał w odpowiedzi.
– Tylko o tysiąc? – zdziwił się mężczyzna.
– Jak to tylko? Aż tysiąc! To dużo pieniędzy. – powiedział szef.
– Jeżeli podwyższy szef o trzy tysiące to zostanę.- oświadczył przyszły emeryt.
– Ile?! – szef wybałuszył oczy.
– Trzy. I nawet niech szef nie proponuje mi mniej. – zdecydowanie powiedział Edward.
– A skąd ja Panu wezmę dodatkowe trzy tysiące? Co się z Panem dzieje na stare lata? – załamał się szef.
– Nic się ze mną nie stało, szefie. Właśnie zrozumiałem, że jeśli naprawdę Pan chce, żebym postawił kubek na miejsce, to musi się szef zgodzić na moją cenę. – powiedział spokojnie Edward.
– Stawia mi Pan warunki? – spiął się szef.
– A tak! – uśmiechnął się zastępca. – Słowo szefa jest święte. I słowo jego zastępcy również. – Edward kiwnął kubkiem przed twarzą szefa. – Jestem gotowy na przejście na emeryturę. Wyjadę sobie gdzieś daleko stąd. Jednak jeśli szef powie “tak” na moją propozycję, ten kubek wróci na swoje miejsce na biurku.
– A jeśli nie? – zapytał przełożony.
– Kubek, wraz z Pana zastępcą opuści biuro i uda się do działu personalnego, by wypełnić dokumenty. – odpowiedział Edward.
– No cóż…a może dwa tysiące? – próbował się targować szef.
– Nie. Targowanie się ze mną w tym momencie jest bez sensu.
– W porządku – warknął szef – trzy tysiące. Pod warunkiem, że teraz Pan będzie się zastanawiał, skąd weźmiemy pieniądze na podwyżki dla ludzi.
I w taki oto sposób Edward zamiast emerytury załatwił sobie dwukrotną podwyżkę.