„Nie mogę go wykarmić. On je za dużo!” – Kobieta przyprowadziła syna i zostawiła w domu dziecka.

Od 10 lat pracuję w domu dziecka, na początku byłam zwykłą nauczycielką, teraz osiągnęłam awans. Kocham wszystkie dzieci i martwię się o każde z nich. Bardzo zależy mi na tym, aby każde z nich odnalazło swoich rodziców, dlatego zawsze wychodzę do rodziców adopcyjnych i pomagam im na wszelkie możliwe sposoby, ale czasami zdarzają się niezbyt przyjemne incydenty…

Mamy jednego chłopca, który jest bardzo inteligentny, zdolny i towarzyski. Gdy tylko do nas trafił, od razu znaleźli się potencjalni rodzice adopcyjni, przyszła mama zrobiła dobre wrażenie, podobnie jak ojciec. Zawsze przychodzili z prezentami i długo patrzyli na chłopca i w końcu adoptowali go. Ale gdy tylko kobieta zaszła w ciążę, postanowili go oddać.

Kuba bardzo ciężko zniósł kolejną zdradę, błagał rodziców, aby go nie opuszczali i obiecał, że pomoże w opiece nad bratem, ale go nie posłuchali – zwrócili go jako nudną zabawkę. Tygodniami siedział przy oknie i czekał na matkę, wierząc, że po niego wróci.

Wkrótce został ponownie adoptowany i wrócił sześć miesięcy później, przybrana matka przywiozła go z powrotem i powiedziała:

„Nie mogę go wykarmić. On je za dużo!”

Kuba powiedział później, że jego matka była na niego zła, ponieważ poprosił o smażenie naleśników i nie chciał jeść owsianki z mlekiem.

Była też trzecia adopcja i tym razem przybranym rodzicom Kuby nie spodobało się, że chłopiec nie ma słuchu muzycznego. Oni kochają muzykę i potrzebują odpowiedniego dziecka, nie pasował im, zwrócili go jak towar.

Kiedy zaczęliśmy remont sierocińca, wszystkie nasze dzieci zaczęły chodzić do normalnej szkoły. Był to środek tymczasowy, zatwierdzony przez władze lokalne i tam Kuba zaprzyjaźnił się ze swoim kolegą z klasy. Czasami rodzice Michała zabierali także chłopca do domu na weekendy i święta, kupowali dla niego wszystko i dawali prezenty.

Bardzo się bałam, co stanie się z Kubą, kiedy będzie musiał pożegnać się ze swoim przyjacielem. Dlatego zdecydowałam się porozmawiać z mamą Michała. Powiedziała, że ​​planują nadal utrzymywać kontakt z chłopcem i spędzić z nim weekendy, ale w rzeczywistości wszystko okazało się jeszcze lepsze – kilka miesięcy później ta kobieta przyszła do mojego biura i powiedziała, że ​​ona i jej mąż chcieliby adoptować Kubę.

Opowiedziałam jej, to co przeżył chłopiec, poprosiłam, żeby wszystko przemyślała i zastanowiła się nad odpowiedzialnością, ale nie zamierzała zmienić zdania.  Kuba miał prawdziwą rodzinę, w której mama smażyła naleśniki w dowolnej ilości, nie zmuszali go do jedzenia mleka i słuchania muzyki, której nie lubi. Jestem pewna, że ci ludzie go nie zdradzą i mam nadzieję, że Kuba ma szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo.

-->