„Nie spiesz się z rodzeniem dzieci, na razie wystarczy mi jedna wnuczka!”

Teściowa nie chce, abyśmy mieli dziecko. Od razu po ślubie postawiła twarde warunki.
– Żadnych dzieci, dopóki nie ustawię Marty i jej córki – powiedziała.
Marta to siostra męża, a Oliwka to jej dwuletnia córka.
Ciekawe, ile to ustawianie potrwa, bo ja nie mam zamiaru czekać do osiemnastki siostrzenicy męża.

Marta po rozwodzie wraz z córką zamieszkała z matką, bo mąż do ich domu sprowadził inną kobietę. Teściowa jest na emeryturze, ale musi dorabiać, żeby utrzymać córkę i wnuczkę, bo Marta na urlopie wychowawczym dostaje nieduże pieniądze a jej mąż nie chce płacić alimentów.

Tak więc cały ciężar utrzymania rodziny spoczywa na teściowej.

Wyszłam za mąż pół roku temu. Piotrek to wspaniały facet dobry, czuły i kochamy się nad życie. Mamy swoje mieszkanie, bo dostałam je parę lat temu w spadku po babci więc nic nie stało na przeszkodzie, aby zacząć starać się o dziecko, o którym oboje marzyliśmy.

Teściowa, gdy dowiedziała się o naszych planach od razu postawiła twarde veto twierdząc, że to jest bardzo zły moment na taką decyzję.
Doskonale wiedziałam, o co jej chodzi – chodzi jej o pieniądze, które ciągle wyciąga od męża.

– A to na buty dla Oliwki, a to na naprawę dachu, ona doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli zajdę w ciążę to sponsorowanie Marty się skończy. Wszystkie zabawki, markowe ubranka Oliwki kupił mój mąż, teściowej nie byłoby stać na takie ekstrawagancje.

Paweł nie potrafił odmówić matce pomocy i żal mu też dziewczynki, bo to tylko dziecko. Sami musieliśmy ograniczyć nasze wydatki, aby pomagać teściowej.

Dużo rozmawialiśmy i w końcu zdecydowaliśmy, że starania o dziecko rozpoczniemy, gdy Marta wróci do pracy, przecież jej urlop niedługo się kończy.

Zaczęliśmy przygotowywać się do roli rodziców, zrobiliśmy wszystkie badania, czy nie ma żadnych przeciwwskazań do zajścia w ciążę, a ja zaczęłam brać odpowiednie witaminy.

Wiadomo wszystko to sporo kosztuje, więc Paweł zaczął dawać mniej pieniędzy matce, to wywołało oburzenie z jej strony. Dzwoniła do Pawła z żądaniem pomocy. A gdy jej powiedział, że zaczynamy oszczędzać, bo rozpoczęliśmy starania o dziecko, zadzwoniła do mnie i od razu przystąpiła do ataku:
– Jakie dziecko? – O jakim dziecku ty mówisz? – krzyczała.
– Przecież Paweł nie da rady utrzymać dwóch rodzin, wy musicie jeszcze poczekać.

– Więc niech Marta idzie do pracy, chociażby na pół etatu – odpowiedziałam.

– Jak możesz tak mówić? Przecież Oliwia będzie musiała iść do przedszkola, a wiadomo, że zanim się przyzwyczai będzie łapała różne choroby, Marta będzie musiała brać zwolnienia więc nie zarobi zbyt wiele – przekonywała.
– Ty możesz poczekać. Jeszcze zdążysz pobawić się w dom i macierzyństwo.

A ja nie mam zamiaru dłużej czekać już i tak wystarczająco długo byliśmy cierpliwi. My też chcemy cieszyć się rodzicielstwem.

-->