Co miesiąc, pierwszego dnia miesiąca, od ponad 10 lat, żona wyjeżdżała w podróż służbową. Mąż postanowił ją śledzić, by poznać prawdę. Tak się właśnie stało

Co miesiąc, pierwszego dnia miesiąca, od ponad 10 lat, żona wyjeżdżała w podróż służbową. Mąż postanowił ją śledzić, by poznać prawdę. Tak się właśnie stało.

– Znowu wyjeżdżasz? – zapytałem żonę ze złością.

– Sam rozumiesz, podróże służbowe – uśmiechnęła się niewinnie Anna.

– Co miesiąc, pierwszego dnia miesiąca, od dziesięciu lat. Czy to nie jest dziwne? – męczyłem Annę. Ona uśmiechnęła się, zmęczona moją zazdrością.

– Nie, nie jest! – powiedziała stanowczo Anna.

Moją żonę, Annę, poznałem jeszcze na studiach. Anka wykładała literaturę na uniwersytecie, na którym studiowałem. Moja rodzina była kategorycznie przeciwna naszemu związkowi. Anna jest starsza ode mnie o prawie dziesięć lat, a ja zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia, jak dzieciak. Przez prawie rok starałem się, żeby zwróciła na mnie uwagę. Czekałam na nią codziennie na uczelni, dawałam jej kwiaty, nawet napisałem wiersz na jej cześć.

Wkrótce odwzajemniła moje uczucie. Jednak jej miłość była spokojna i wyważona, a ja szalałem na jej punkcie. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak Annę.

– Anka, jeśli kiedykolwiek mnie zdradzisz, nie przeżyję tego – powiedziałem z całą powagą, tuż po ślubie.

– Nie martw się – odpowiedziała melancholijnie, spuszczając wzrok. A potem znowu wyjechała. Co miesiąc, pierwszego dnia miesiąca, Anna wyjeżdżała na trzy dni.

Postanowiłem położyć kres moim domysłom, wynająłem prywatnego detektywa.

– Halo, detektywie? Wyszła z mieszkania. Dobrze, będę czekał! – natychmiast zadzwoniłem do detektywa.

Te dwa dni wydały mi się najdłuższe w moim życiu. Nie jadłem, nie spałem. Czekałam na telefon od detektywa Witolda Pawłowskiego. Czekałam i jednocześnie bałam się tego telefonu, który mógł zniszczyć całe moje szczęście. W pewnym momencie pożałowałem, że zdecydowałem się na śledzenie żony, ale nie było już odwrotu. Gdy usłyszałem dzwonek telefonu, zadrżałem, zdając sobie sprawę, że czas poznać prawdę.

– Panie Aleksandrze, dowiedziałem się czegoś. Musimy się spotkać – powiedział detektyw.

– Będę w kawiarni na Słowackiego za pół godziny – powiedziałem.

Witold Pawłowski czekał na mnie przy stoliku w rogu kawiarni. Popijał kawę, patrząc w dal.

– Udało mi się dowiedzieć, dokąd co miesiąc wyjeżdża pańska żona. Miał pan rację, ona nie jeździ w podróże służbowe. Ale proszę się nie martwić, żona pana nie zdradza – powiedział detektyw – pańska żona odwiedza swojego pierwszego męża, który przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Jak się dowiedziałem, mężczyzna spędzi tam resztę swojego życia. Nie ma szans na wyzdrowienie.

– Jak to pierwszy mąż? Pierwszy raz o tym słyszę. Dlaczego to ukrywała przede mną? – miałem mętlik w głowie.

– Może dlatego, że nie może panu całkowicie zaufać. Powiem więcej, Anna jest bardzo szlachetną osobą. Trzeba wiele poświęcić, by pozostać wiernym osobie, która powoli zamienia się w roślinę! Taka kobieta nie zdradza, nie zostawia w kłopotach, ani nie porzuca. Szczerze? Powinien się pan wstydzić! Zamiast ją śledzić, mógł pan jej pomóc, bo nie raz dźwigała ciężkie torby i widziałem, jak jej ciężko! – detektyw powiedział wszystko, co myślał. Rzucił mi zebrany materiał ze zdjęciami Anny na stół, pożegnał się oschle i wyszedł z kawiarni.

Otworzyłem kopertę ze zdjęciami. Widząc „rywala”, słabego i mizernego, zarumieniłem się ze wstydu. Miałem pretensje do żony, że nie powiedziała mi prawdy, ale to była moja wina, bo ciągle ją męczyłem swoją bezpodstawną zazdrością.

– Cześć, już jestem! – powiedziała Anna wchodząc do mieszkania. Widać było, że Ania jest bardzo zmęczona. Uśmiechając się do mnie, moja żona założyła fartuch i powędrowała do kuchni.

– Kochanie, odpocznij, sam ugotuję obiad – uśmiechnąłem się i przytuliłem żonę – Jak dobrze, że już jesteś. Zabierzesz mnie następnym razem ze sobą do szpitala?

Żona była zdezorientowana – Tak – odpowiedziała patrząc na mnie pytającym wzrokiem.

– Przepraszam, ale śledziłem cię. Obiecuję, że już nigdy nie będę zazdrosny. Po prostu bardzo się boję, że cię stracę. Obiecaj mi, że między nami nie będzie już żadnych tajemnic.

– Obiecuję – uśmiechnęła się Anna – Zrozum, nie mogę go tak zostawić, Andrzej nie ma nikogo oprócz mnie.

– Rozumiem i jestem z ciebie bardzo dumny – w tym momencie uświadomiłem sobie, że najbardziej kochana i najszlachetniejsza osoba była obok mnie. Udało mi się zmienić myślenie i przestałem być zazdrosny o żonę. Przecież w życiu rodzinnym najważniejsze jest zaufanie i miłość, a wszystko inne jest nieważne.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->