Zapytałem 8-letnią córkę, o czym rozmawia z Bogiem. Odpowiedź wysadziła mnie z butów

Zobaczyłem w jej słowach tajemnicę, której sam chciałbym doświadczać. To zwiastuje kłótnie z Bogiem, szczere dziękowanie, śmiałe proszenie, prawdziwy żal z powodu błędów i wyrządzonych krzywd. Taka jest nasza kochana córka…

Czym dla dziecka jest modlitwa?

Pewnego wieczoru wywiązała się nam rozmowa z dziećmi o modlitwie. Mieliśmy z moją żoną poczucie, że w ostatnim czasie w naszych rodzinnych kontaktach z Panem Bogiem górę biorą suche formuły. Staramy się być wierni w wieczornym odmówieniu modlitwy z dziećmi, ale – takie mieliśmy wrażenie – bez specjalnej głębi.

Padło pytanie mojej żony: „No dobra, dziewczyny, ale pamiętacie, czym właściwie jest modlitwa?”. Nasza najstarsza 8-latka bez mrugnięcia okiem i z lekkim wyrzutem odparła: „No przecież wiadomo – modlitwa to rozmowa z Bogiem”.

Kolejne pytanie: „OK, czyli w takim razie ty rozmawiasz z Panem Bogiem, tak?”. Odpowiedź nas bardzo zaskoczyła: “No pewnie. Rozmawiamy sobie. Tylko nie tak jak z człowiekiem. To trochę tak, jakbym mówiła do powietrza, no i bez przeżegnania się”. Przejąłem pałeczkę: “W porządku. A powiesz nam o czym sobie rozmawiacie?”.

I kiedy już myślałem, że nasza ukochana pierworodna uraczy nas jakimiś ciekawymi relacjami z rozmów z Tatą w niebie – a opowiadać potrafi wspaniale – odparowała z rozbrajającym uśmiechem: “NIE. To jest taka nasza słodka tajemnica”.

Bóg robi swoje

Może i nadal siedziałem na kanapie, ale w duchu byłem wysadzony z butów. Wiedziałem w tym momencie intuicyjnie jedno: nie dopytywać! Jak nie, to nie. Trzeba to uszanować. A potem oczywiście myślałem o tej niezwykłej dla nas rozmowie i, oprócz zaskoczenia, zauważyłem w sobie jeszcze dwa silne uczucia: ulgę i dumę.

Nam, dorosłym, często może się wydawać, że to od jakiegoś naszego doraźnego sterowania zależy to, czy nasze dzieci będą pobożne, czy nie. Ta rozmowa przyniosła mi jako ojcu ulgę, bo zobaczyłem, że nawet jeżeli popełniam błędy i miewam poczucie bycia duchowym antyprzykładem dla dzieci, Bóg i tak robi swoje. I wypada Mu po prostu za to podziękować i przestać przeceniać swoje możliwości.

Jeżeli będę potrafił dołożyć jakość ze swojej strony i moje dziecko będzie mnie częściej widziało na osobistej szczerej modlitwie, to na pewno nie zaszkodzi. Ba, od tego wiele zależy – i dla mnie, i dla naszych dzieci. Wiem, co mam robić i w czym się poprawić, ale niesamowite jest odkrycie, że tam, w tym dziecięcym sercu, i tak swoją drogą dzieje się relacja z Bogiem.

Chcę takiej relacji z Bogiem!

Siłą rzeczy byłem więc dumny. I nie była to duma z faktu, że moje dziecko pewnie teraz będzie miało szóstkę z religii i zasadniczo zapowiada się, że będzie grzeczną katoliczką i bez wątpienia przyniesie jej to szczęście w życiu. Zobaczyłem w jej słowach tajemnicę, której sam chciałbym doświadczać.

Usłyszałem o czystej dziecięcej rozmowie z Bogiem. Usłyszałem zapowiedź dorosłej relacji z Tatą, która jest prawdziwa, czyli nie oznacza jedynie duchowego spijania sobie z dziubków, ale ekstrawertyczność z całym wachlarzem towarzyszących jej emocji.

To zwiastuje kłótnie z Bogiem, szczere dziękowanie, śmiałe proszenie, prawdziwy żal z powodu błędów i wyrządzonych krzywd. To nie oznacza życia jak z płatka, ale oznacza autentyczność relacji z Bogiem. I to wystarczy.

Taka jest nasza kochana córka i z całym bagażem swojej osobowości jest przyjęta i kochana przez Boga. Przez nas oczywiście też. Co dalej z tym robić? Nie przeszkadzać i nie zepsuć. Jak to zrobić? Samemu chcieć takiej prostej, dziecięcej relacji z Tatą i uczyć się jej ciągle na nowo.

A swoją drogą tak zwyczajnie po ludzku zobaczyłem – nie po raz pierwszy oczywiście – asertywność i siłę charakteru naszego dziecka. Dobrze jest doświadczyć, że własne dziecko potrafi już wyznaczyć rodzicowi zdrowe granice w swoich najbardziej osobistych sprawach.

Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.    

-->