Pomimo pięknego domu i dochodowego biznesu, jej współmieszkańcy nie wierzyli Olenie: znali całą prawdę

Byli sąsiadami w wiosce i sami byli bardzo biednymi ludźmi. Byliśmy kolegami z ich córki, chodziliśmy do tej samej klasy. Dziewczynka miała na imię Oleńka. Mała. Szary. Cienka. Mieszkała z rodzicami w prywatnym domu. Był również mały i szary. Miał też nieco ponad sto lat. Oczywiście w tym czasie w domu nie było wody.

Musieliśmy biegać po wodę do studni na końcu ulicy. Z wiadrami i bujakiem. Wiele osób pewnie już nawet nie wie, co to jest bujak. Oleńka codziennie biegała z nim ulicą do domów, niosąc na nim wodę. Trzy, cztery razy dziennie. W wiejskiej chacie zawsze było tak: przynosisz tyle wody, ile możesz wynieść. Oprócz wody, Oleńka również gotowała. Sama nosiła drewno na opał do domu z łóżka na podwórku. Ja wymieniałem butle gazowe. Zimą odśnieżali, latem łamali sobie kręgosłupy w ogrodzie. Nie miała przyjaciół. I nie miała czasu dla przyjaciół.

Zanim skończysz prace domowe, czas iść do szkoły. Po szkole trzeba odrobić lekcje. W jej wolny dzień, który był jedynym w naszych czasach, musiała zrobić pranie. Ale i tak tego dnia rodzice byli w domu, więc wszystko robiłyśmy razem i było łatwiej. Oleńka była bardzo pracowitą dziewczyną, zawsze pomagała rodzicom, choć była nieco bardziej powściągliwa.

Nie miała przyjaciół, była cicha i niezbyt rozmowna. Uczyła się i czytała na przerwach. Może lubiła czytać, a może chowała się za książką przed drwinami kolegów z klasy. Czasami dzieci bywają bardzo samotne i Oleńka, szczerze mówiąc, sama to odczuwała. Ludzie zauważali ją biegającą po domu i nazywali “Kopciuszkiem”.

Była odpowiednio ubrana, ale wielu ludzi żyło tak w latach dziewięćdziesiątych. A teraz dorośliśmy. Nasz Kopciuszek, Olena, nadal mieszka w tej samej wiosce. Jak tylko skończyła szkołę, Olena wyszła za mąż; ku zaskoczeniu dziewcząt, miała wielu zalotników, bo co innego wyśmiewać się z pracowitego dziecka, a co innego mieć piękną i pracowitą żonę, a dom i gospodarstwo są zawsze w porządku. Olena wyszła za mąż za biednego, ale pracowitego chłopaka, Stepana.

Zamiast chałupy ma teraz duży, dwupiętrowy dom z cegły, nawet lepszy od domu kierownika kołchozu, z tarasem i balkonami. Woda, gaz i kanalizacja są scentralizowane. Nadal musi sama odśnieżać. Ale nie narzeka. Pracuje spokojnie, bez zrzędzenia, z łopatą, bez zawstydzania sąsiadów. Tego samego nauczyła swoją córkę Oksanę. Każdego ranka dziewczynka wstaje i sama przygotowuje śniadanie, pomagając mamie we wszystkim, mimo że jest jeszcze mała. Olena pracuje teraz nie tylko w pobliżu domu. Mają mały sklep, więc tam też odśnieżają chodnik.

I to nie tylko śnieg. Kawałki papieru, które wieje wiatr, a ludzie podnoszą. I nikt nie wstydzi się kropli. A koledzy z klasy, którzy kiedyś naśmiewali się z Oleny, teraz ją szanują. Za każdym razem, gdy przechodzą obok, pozdrawiają ją i chcą z nią o czymś porozmawiać. Olena już dawno zapomniała o wszystkich obelgach: kobieta ma bardzo dobre serce. I nie boi się osądów ludzi, bo wszystko, co ma, zdobyła ciężką i uczciwą pracą

-->