Do dziś, 20 lat później, nie mogę powiedzieć mojemu mężowi o tym, co przydarzyło mi się w dniu, w którym pojechałam do domu rodziców

Chciałbym opowiedzieć o bardzo złym czynie, który popełniłem 20 lat temu, a który do dziś jest moim wyrzutem sumienia. Konsekwencją tego czynu jest mój syn, którego bardzo kocham i z którego jestem dumna. Nie mam przebaczenia dla mojego męża, którego bardzo kocham. Po prawie 20 latach małżeństwa mój mąż uważa, że wychował dobrego i przyzwoitego syna. Jeszcze przed ślubem wiedziałam, że dziecko jest inne. Ale bardzo kochałam tego mężczyznę.

I to było wzajemne. Postanowiłam milczeć i powiedzieć, że wkrótce zostanie ojcem. Ale po chorobie męża zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć prawdę. A może powinnam tak to zostawić? Zanim się pobraliśmy, mój mąż i ja często kłóciliśmy się o drobiazgi. Moja młodość, gorący temperament, poczucie maksymalizmu i inne rzeczy sprawiały, że obrażałam się i wyjeżdżałam do wioski moich rodziców. I podczas jednej z tych kłótni popełniłam największy błąd w moim życiu. Wieczorem poszłam z koleżanką do klubu nocnego, żeby się zabawić na złość mojemu chłopakowi. Poznałam kogoś innego.

Rozmawialiśmy i spędziliśmy razem wieczór. Rano szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Bardzo się martwiłam, ponieważ zdradziłam mojego przyszłego męża. Ale nie miałam siły się przyznać. A potem dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. “Czy to dziecko?” – pomyślałam. Według moich obliczeń ojcem mógł być albo mój chłopak, albo nieznajomy. I wtedy zdałam sobie sprawę, że dziecko pochodzi od nieznajomego.

Wywiązała się wielka kłótnia! Przeklinałem wszystko i wszystkich. Nie mogłam uwierzyć, że mnie to spotkało. Powiedziałem jej, że spodziewam się dziecka, a ona była szczęśliwa. Nie byliśmy jeszcze małżeństwem, ale zbliżaliśmy się do tego. A wiadomość, że zostaniemy rodzicami, przyspieszyła ten proces. Pobraliśmy się w wąskim gronie rodzinnym. Sześć miesięcy później urodził się mój syn.

Nie wiedziałem, co nas czeka, ale kiedy zobaczyłem szczęśliwy wyraz twarzy mojego młodego ojca, postanowiłem, że nie powiem mu o zdradzie. 20 lat szybko minęło. Cieszyłam się, że błąd młodości dał mi syna. I że trzymałam wszystko w tajemnicy przed mężem.

Okazał się najlepszym ojcem i mężem na świecie. Gdybym nie stawiała oporu i nie przyznała się do winy, mogłoby do tego nie dojść. Nasz chłopak wyrósł na porządnego człowieka, skończył szkołę i wstąpił do instytutu. Znalazł nawet miłą dziewczynę. Spotykają się od ponad roku. A my nie możemy się nacieszyć jego sukcesem.

Życie nie było łatwe i beztroskie: mężczyzna pracował przez całą dobę w pracy, aw domu starał się spędzać jak najwięcej czasu ze swoim dzieckiem. Wszystko było w porządku, ale w wieku 40 lat zaczął narzekać na swoje zdrowie. Obwinialiśmy za to stres i obciążenie pracą. Nie potrafię opisać słowami tego, co wtedy przeżyłem.

Całe życie przeleciało mi przed oczami. Czułam się winna wobec mojego ukochanego: musiał wychowywać zupełnie obce dziecko, nie wiedząc o tym. Dlaczego od razu się nie przyznałam? Kiedy mój mąż był chory, siedziałam przy jego łóżku i błagałam Boga, aby wyzdrowiał. Obiecałam sobie, że jeśli wyzdrowieje, powiem mu prawdę.

W końcu mógł niczego nie rozpoznać i nie byłoby to wobec niego fair. Po jakimś czasie mój mąż doszedł do siebie, a ja byłam gotowa się wyspowiadać, ale przyszedł lekarz i mi przerwał.

Wyszłam na korytarz i długo dochodziłam do siebie. Na oddziale czułam, że muszę się wyspowiadać. Chciałam jak najszybciej pozbyć się ciężaru i powiedzieć wszystko mężowi. Nie zastanawiałam się jednak, czy ta prawda jest mu potrzebna. Wkrótce mój mąż został wypisany do domu, a ja i mój syn otoczyliśmy go troską i miłością. Ale w głębi duszy wyrzucałam sobie zdradę. I po raz kolejny musiałam dokonać wyboru: powiedzieć o zdradzie czy milczeć wiecznie? Komu w ogóle potrzebna jest ta prawda?

Przez tyle lat żyliśmy razem bez niej i jesteśmy szczęśliwi. A on wydaje się czuć źle. Ciągle mnie pyta, dlaczego jestem taka smutna. Muszę coś wymyślić, dopóki nie podejmę ostatecznej decyzji. Kocham moją rodzinę i najbardziej boję się jej utraty. Ale moje sumienie nie pozwala mi zasnąć w nocy. Przeszłości nie da się cofnąć i nigdy mi się tego nie wybaczy, ale niczego nie żałuję. W końcu mam mojego chłopca – moją radość i dumę.

-->