Kasia i jej babcia nigdy ich nie sadziły – ale po śmierci babci odkryła całą działkę zasypaną ziemniakami!

Kasia całe życie mieszkała z babcią. Jej matka zmarła podczas porodu, nigdy nie dowiedziała się też, kto był jej ojcem. Mieszkały razem w kawalerce w niewielkiej miejscowości, a w weekendy dojeżdżały razem kilka kilometrów, na wieś – gdzie miały skromną altankę i kawałek ziemi. Kasia z babcią uprawiały tam głównie ogórki i pomidory. Na działce było też kilka klombów. Babci zawsze udawało się sprzedać znajomym trochę warzyw. Kiedy Kasia skończyła szkołę, dorabiała w lokalnym sklepie. Dziewczyny żyły więc skromnie,  ale godnie.

Niestety, babcia pewnego razu zachorowała. Po krótkiej walce choroba ją niestety pokonała.

Kaśka została na świecie zupełnie sama. Sklep, w którym pracowała dziewczyna znajdował się niedaleko lokalnego placu budowy. Często zaglądali tam więc budowlańcy, przychodząc po wodę i coś do jedzenia. Był wśród nich Jarek. Tak Kasia poznała swojego przyszłego męża.

Matka Jarka była, rzecz jasna, bardzo zadowolona z takiego obrotu spraw: Kaśka ma swoje mieszkanie w mieście i własny kawałek ziemi! Jakie szczęście ma mój chłopiec –  jest ustawiony na całe życie! Takie komentarze teściowej bardzo raniły Kasię. W końcu zeszła się z Jarkiem nie tylko ze względu na pieniądze.. Była bardzo spokojną, wyrozumiałą i pracowitą dziewczyną. Niestety jej teściowa widziała w niej tylko jej mająteczek.

Kiedy Kasia zaszła w ciążę, przestała wyjeżdżać na działkę, z troski o nienarodzone jeszcze dziecko. Wówczas jej teściowa zapewniła ją: nie martw się – ja będę jeździć na Twoją działkę! Wszystko ogarnę!

Niestety teściowa nie dotrzymała słowa i po urodzeniu wnuczki, od razu wróciła do domu, żeby się nią zajmować. Kasia nie mogła spać po nocach, myśląc ciągle o porzuconej działce i warzywach, które musiały już zgnić, niezebrane. Jarek nie mógł się tym zająć – ciągle siedział w pracy.

Kiedy tylko udało się jej wziąć w garść, Kasia pojechała na działkę sama, drżąc ze strachu, co tam zastanie.

Jakie musiało być jej zaskoczenie, gdy zamiast ogródka warzywnego i swoich kwiatów, ujrzała całą działkę zasypaną… kartoflami.

Jej jowialny sąsiad, pan Heniek, stanął wtedy przy płocie, dopytując z uśmiechem: Masz jakiś pomysł, jak to wszystko zebrać? Mogę Ci pomóc! – powiedział przyjaźnie. Same ziemniaczki to może i bym zebrała, ale nie wiem, co z nimi potem zrobić – odparła nieszczęśliwa Kasia. Nie ma problemu! Zbiorę to wszystko i  przechowam u siebie. W zamian chcę tylko kilka worków na… własne potrzeby.

Wtedy Kasia uświadomiła sobie, że Pan Heniu musiał specjalnie przekonać jej teściową, żeby posadziła ziemniaki. Dzięki temu mógł jednocześnie jej pomóc i samemu skorzystać z całej sytuacji.

-->