Przyjąłem spadek po dziadku i kupiłem mieszkanie. Mama nazywa mnie nieudacznikiem i twierdzi, że pieniądze należały się jej

Mam dwadzieścia trzy lata i mieszkam już we własnym mieszkaniu. Ciężko na to pracowałem, bo zaraz po skończeniu technikum wyjechałem do pracy w Norwegii. Pracowałem od rana do późnego wieczoru, by zarobić pieniądze na przyszłość. W tym samym czasie moi znajomi poszli na studia albo zakładali własne rodziny. Ja wolałem jednak odłożyć większą sumę i dopiero wtedy skupić się na dalszej edukacji.

Wiedziałem, że moja mama nie będzie chciała mnie utrzymywać, kiedy zdecyduję się na studia. Chciała abym został prawnikiem, jak syn jej koleżanki. NIe uważałem tego za dobry pomysł, zbuntowałem się i stanowczo postawiłem na swoim. Wiedziałem, że przez to nie będę mógł liczyć na żadną pomoc.

Po dwóch latach pracy dostałem telefon, że zmarł mój dziadek. NIe wahałem się ani chwili, wziąłem urlop i wróciłem do Polski. Był dla mnie bardzo bliski, zastąpił mi w dzieciństwie ojca. Tata opuścił mamę zaraz po moich narodzinach, nigdy go nawet nie poznałem.

Okazało się, że dziadek pozostawił mi w spadku znaczną sumę pieniędzy. Wiedziałem, że żył oszczędnie i zawsze zbierał na czarną godzinę, ale nie sądziłem, że chce oddać swoje oszczędności dla mnie. Byłem w szoku, rodzina krzywo na mnie patrzyła. Pewnie zastanawiali się, co dziadkowi wpadło do głowy, by przepisać tyle pieniędzy młodemu chłopakowi, na dodatek jeszcze bez studiów. Krążyły plotki, że tak szybko, jak dostałem te pieniądze, tak szybko też je zmarnuję.

Jak to zwykle bywa, kiedy nagle masz pieniądze, ludzie szybko sobie o Tobie przypominają. Zadzwoniła do mnie mama i od samego początku rozpytywała mnie, na co planuję wydać spadek po dziadku. Zgodnie z prawdą, powiedziałem jej, że dołożę wszystkie swoje oszczędności i kupię mieszkanie.

Nie wiem nawet jak opowiedzieć, co działo się później. Przed dobre dziesięć minut słuchałem, jakim jestem nieudacznikiem, bo nie potrafię zarobić na nie sam, tylko korzystam z pieniędzy, jej ojca. A tak poza tym, jej zadaniem wcale mi się nie należały. Zaczęła narzekać, że ona też ma różne potrzeby i chciałaby wymienić u siebie kuchnię, więc powinienem w tym pomóc i odpłacić jej za to, że przez całe dzieciństwo żywiła mnie i utrzymywała.

Nie powinienem, ale rozłączyłem się w trakcie rozmowy. Było mi przykro słuchać tak wielu krzywdzących słów od własnego rodzica. Zrobiłem tak, jak uważałem za słuszne i kupiłem mieszkanie, teraz pozostało mi go jedynie wyposażyć w sprzęty, których nie ma.

Mam nadzieje, że dziadek byłby dumny z mojej decyzji.

-->