„Mąż porzucił mnie przy sobotniej kawie i odszedł do kochanki. Gdy ta go rzuciła, na kolanach błagał o wybaczenie”

„Cholerny drań! Ten romans trwał ponad 2,5 roku i jego kochanka po prostu straciła cierpliwość. Postawiła mu ultimatum: Patryk albo ode mnie odejdzie i porzuci własne dzieci, albo ona mi o wszystkim doniesie”.

Tego dnia Diana spała do południa, jak to szesnastolatka. Majka miała basen. Zrywała się wcześnie rano, żeby poćwiczyć, pomedytować albo popływać. Twierdziła, że to jej pomaga potem w koncentracji, a kiedy twoje dziecko za miesiąc ma maturę, popierasz wszystko, co pomaga mu się skupić. Siedziałam w kuchni z kubkiem kawy i zastanawiałam się, czy powinnam iść z psem, kiedy stanął za mną Patryk.

– Co tam? – rzuciłam, nie odwracając się i czekając, aż mnie obejmie.

Kiedyś zawsze tak robił. Stawał za mną i mocno mnie przytulał. Fakt, tak było dawno, ale moje ciało ciągle pamiętało ten miły dotyk i zawsze miałam malutką nadzieję, że mąż znowu to zrobi.

– Muszę ci coś powiedzieć – oznajmił spiętym głosem.

A potem bardzo szybko, jakby bał się, że nie dam dojść mu do słowa, powiedział, że się wyprowadza. Że od trzech dni jest już spakowany, tylko czekał na weekend, bo w tygodniu nie mieliśmy jak porozmawiać. Najpierw myślałam, że to żart, ale prima aprilis już był. Zresztą wyraz twarzy Patryka mówił, że był całkowicie poważny.

Naprawdę mnie zostawiał

Przyjął strategię wzięcia winy na siebie, powtórzył ze trzy razy, że nic złego nie zrobiłam, ale po prostu nasz związek się wypalił i obojgu nam będzie lepiej, jeśli się rozejdziemy.

– Masz kogoś, tak? – w końcu udało mi się wyartykułować pytanie.

– Tak, ale to nie o to chodzi – próbował się bronić. – My i tak powinniśmy się rozstać.

Wściekłam się. Żeby nie wiem jakie teksty rodem z poradników próbował mi sprzedać, wiedziałam swoje: mój mąż po dwudziestu jeden latach małżeństwa porzucał mnie dla innej kobiety! Ot tak, w sobotę o jedenastej czterdzieści dwie, nad kubkiem kawy i przed cotygodniowymi zakupami, które dzień wcześniej ze mną tchórzliwie planował.

– Rób, co chcesz – wycedziłam w końcu. – Ale dziewczynkom masz to sam powiedzieć. Ja wychodzę!

Właściwie to nie wyszłam, tylko wypadłam z mieszkania. Nasza suczka Figa wybiegła za mną i potem kilkanaście minut siedziałam z nią skulona na ławce przy placu zabaw, próbując nie obsmarkać jej delikatnego futerka, w które wtulałam twarz.

Byłam zdruzgotana. Zmiażdżona. Rozbita. Nie wiedziałam, co zrobić dalej. Chodziłam więc z Figą po okolicy, nawet nie wiem jak długo, bo nie miałam ani zegarka, ani telefonu. Byłam głodna, chciało mi się pić, miałam wrażenie, że zemdleję, więc w końcu wróciłam do domu. Patryka już w nim nie było.

Były za to nasze dwie nastoletnie córki, młodsza – siedząca jak w stuporze na swoim łóżku i starsza – ze słuchawkami na uszach przy komputerze. Obie czekały, aż powiem im… właściwie nie wiedziałam co…

Kochanka postawiła mu ultimatum

Co się, do cholery, mówi, kiedy ojciec zostawia żonę i dzieci? Oczywiście im też wcisnął te swoje bzdury, że to niczyja wina i że czasami tak się w życiu zdarza, że ludzie się rozchodzą. Obiecał córkom, że będą mieli stały kontakt, że mogą dzwonić do niego o każdej porze i że każda z nich będzie mile widziana w jego nowym domu.

Prawdę mówiąc, pierwszy raz w życiu poczułam, jak życzenie komuś śmierci potrafi wypalać w człowieku dziury niczym żrącym kwasem. Nie mogłam wybaczyć Patrykowi, że zostawił nas tuż przed maturą Majki. Naprawdę nie mógł wytrzymać, prowadząc to swoje zdradzieckie, podwójne życie, jeszcze kilku tygodni?!

Szybko się dowiedziałam, że faktycznie nie mógł. Ten romans trwał od dwóch i pół roku i jego kochanka po prostu straciła cierpliwość. Postawiła mu ultimatum: Patryk albo ode mnie odejdzie, albo ona poinformuje mnie o wszystkim. Po tamtej rozmowie nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego.

Sprawy rozwodowe i majątkowe załatwiała moja prawniczka, w kontakty między nim a dziewczynkami się nie wtrącałam. Zapewniłam je tylko, że w pełni akceptuję ich spotkania z tatą. Nie chciałam, żeby poczuły, że muszą wybierać między nim a mną, albo żeby ze źle pojętej lojalności wobec matki straciły kontakt z ojcem. Starsza córka na szczęście zdała egzaminy maturalne bez problemu. Wybrała uczelnię w pobliskim mieście, kierunek – pedagogika.

– Chciałam z tobą o tym porozmawiać, mamo – powiedziała z dziwną nieśmiałością. – Wiesz, tata i jego dziewczyna mieszkają dziesięć minut od uczelni i zaproponowali, żebym zamieszkała u nich. Oczywiście przyjeżdżałabym do domu na weekendy, ale w tygodniu to by chyba było lepiej. Co…?

Cholerny sukinsyn! Najpierw mnie porzucił, a teraz kradł mi starsze dziecko! – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego. Zapewniłam Majkę, że poprę każdą jej decyzję. Zdziwiłam się tylko, że tata i jego nowa partnerka mają miejsce dla dodatkowej osoby w mieszkaniu.

– No, właśnie będą mieli, jeśli się do nich wprowadzę – powiedziała. – Tata chce wynająć trzypokojowe mieszkanie, wiesz, dla mnie też.

O mało nie splunęłam na tę wieść. Jaki, cholera jasna, dobry tatuś się znalazł! Wiedziałam, że zabiegał o względy córki i to mnie mierziło, ale robiłam dobrą minę do złej gry, kiedy pakowała swoje rzeczy.

Nowy rok szkolny rozpoczął się od dramatów Diany w nowym liceum. Majka w tym czasie już mieszkała u ojca, bo załatwił jej pracę w jakimś sklepie. Powoli przywykałam do nowego porządku rzeczy. Nie mieszkaliśmy już we czwórkę, tylko we dwie, w domu było ciszej, zakupów robiłam o połowę mniej. Po kilku kolejnych miesiącach zaczęłam nawet doceniać to, jak było.

Diana wreszcie miała pokój tylko dla siebie i wydawała się zadowolona, ja miałam czas na spotkania z dawno niewidzianymi koleżankami i sport. Zmieniłam styl ubierania się, zaczęłam się malować, przefarbowałam włosy i czułam się dziesięć lat młodziej. W sumie to w duchu przyznawałam rację eksmężowi – naprawdę powinniśmy byli się rozstać dużo wcześniej. Zwłaszcza że zaczęłam dostrzegać, iż wciąż robię wrażenie na mężczyznach.

Odkryłam, że rozwód wyszedł mi na dobre

Kiedy pracownik jednego z naszych kontrahentów zaproponował mi kawę, byłam zdumiona, ale nie zszokowana. W końcu widziałam w lustrze, że nieźle wyglądam. Tamtego zaproszenia nie przyjęłam, ale już następne – owszem. Zaczęłam spotykać się z Feliksem, którego poznałam dzięki wspólnym znajomym. Też był po rozwodzie, ale nie miał dzieci. Z Dianą od razu złapał kontakt, Majkę traktował po partnersku, co wyraźnie się jej podobało.

Rok po tamtej koszmarnej rozmowie w kuchni miałam zupełnie inne życie, w co czasami aż trudno było mi uwierzyć. Feliks wpadał do nas przynajmniej na dwa wieczory w tygodniu, ale nie podjęliśmy jeszcze decyzji o wspólnym mieszkaniu.

– To może od wakacji się wprowadzisz? – zaproponowałam, kiedy znowu wypłynął ten temat. – I tak masz tu już pół swojej szafy – zażartowałam, Feliks się roześmiał, a potem mnie przytulił.

Diana nie miała nic przeciwko temu, żeby mój chłopak z nami zamieszkał. I tak przez większość czasu siedziała u swojej przyjaciółki albo zamykała się w pokoju, wychodząc tylko na posiłki jak jakiś dzik z lasu. Nie czułam potrzeby tłumaczenia się nikomu z tego, że niecały rok po rozwodzie miałam już nowego partnera, ale chciałam poinformować o tym mamę i kilka przyjaciółek.

Powiedziałam im więc, że Feliks się do mnie wprowadza. Domyślam się, że to one nadały tej wieści rozpędu, a że nasza miejscowość nie jest za duża, to bardzo szybko o naszym poważnym kroku wiedzieli chyba wszyscy dookoła. Nie spodziewałam się jednak, że na wieść zareaguje Patryk. A właściwie to Majka, która doniosła mi o jego reakcji.

– Boże, ale miał minę, jak mu powiedziałam – śmiała się starsza córka. – Jakby ktoś mu narobił na głowę i poprosił o papier!

Wtedy nie mieszkała już z ojcem, bo wolała wprowadzić się do mieszkania studenckiego i dzielić je z piątką znajomych. Najwyraźniej wspólne mieszkanie z córką i kochanką niezbyt się udało mojemu eksmężowi, bo Majka i Monika się nie cierpiały.

– A w ogóle to Monika już nie mieszka z ojcem – dodała Majka po chwili. – Wiesz, że powiedział mi dopiero po miesiącu od jej wyprowadzki? Znowu szuka mieszkania do wynajęcia, bo to jest za duże. Po co mu trzy pokoje, jak mieszka sam…

Usiłowałam nie uśmiechnąć się z satysfakcją, ale w końcu odpuściłam. Patryk został sam, dobrze mu tak! Nie sądziłam, że się do mnie odezwie. Ale błagał o rozmowę, mówił coś o przyszłości Majki, chciał koniecznie się ze mną zobaczyć. Zgodziłam się i zaprosiłam go, kiedy Diany nie było w domu.

Przyjechał z kwiatami, co mnie zaskoczyło. Miał też dla mnie „zaległy” prezent urodzinowy. Ze zdumieniem otworzyłam pudełeczko ze złotymi kolczykami.

– Topazy – szepnął. – Będą pasować do tego pierścionka od twojej mamy.

Miałam w nosie te jego cholerne topazy, kwiaty i miłe słówka. Chciałam wiedzieć, po co przyjechał.

– Słuchaj… – zaczął i już wiedziałam, że nie chodzi o sprawy dzieci. – Zrobiłem błąd… Niczego tak nie żałuję, jak tego, że nie walczyłem o nasz związek. Nikogo nigdy tak nie kochałem jak ciebie, Beata!

Chyba mniej by mnie zszokowało, gdyby nagłe uczucie wyznał mi kaloryfer, słowo!

– O czym ty gadasz? – zapytałam, pozbierawszy się odrobinę. – Jesteśmy po rozwodzie, nasze małżeństwo to przeszłość. A ja mam faceta, z którym chcę zamieszkać.

– No właśnie… Może to jeszcze rozważysz…? – zapytał, patrząc na mnie oczami kopniętego szczeniaczka. – Proszę cię, daj nam jeszcze jedną szansę… Zrobię wszystko, żeby naprawić to, co schrzaniłem! Pomyśl tylko, znowu mieszkalibyśmy razem. Majce nie zrobi to różnicy, ale Diana znowu miałaby oboje rodziców w domu.

O tym żałosnym planie powiedział połowie osiedla

Powiedziałam, że nie zamierzam nawet tego rozważać, i poprosiłam, żeby więcej nie mącił w moim życiu. Wyszedł z taką miną, że miałam ochotę cisnąć za nim bukietem. Wieczorem zadzwoniła moja mama. O wszystkim wiedziała. I chciała wiedzieć, co odpowiedziałam Patrykowi.

– Jak to: co? – żachnęłam się. – Mam nowe życie, nowego partnera, to mu powiedziałam! A skąd o tym wiesz, mamo?

Okazało się, że nie tylko mama wiedziała o żałosnym planie Patryka odzyskania mnie. Obie córki również. Oraz dwie z czterech moich bliskich koleżanek.

– Co on wyprawia?! – wściekałam się przy Feliksie. – Po jaką cholerę opowiada wszystkim, że chce do mnie wrócić?! Wie, że nic z tego!

Szybko zrozumiałam, że Patryk w ten sposób zdobywał sojuszników. Opowiadał każdemu, kto chciał go słuchać, że zrozumiał błąd i chce, bym dała mu drugą szansę. Nie miałam wątpliwości, że gdyby jego cudna Monika nie zostawiła go na lodzie, w życiu by sobie o mnie nie przypomniał.

– Po prostu zobaczył, że jest życiowym bankrutem! – denerwowałam się, chodząc po sypialni, w której już zamieszkał ze mną Feliks. – Stracił wszystko: rodzinę, dom, dziewczynę i marzenia o pięknej przyszłości! Myślał, że będzie sielsko-anielsko, a panna kopnęła go w tyłek i został sam. No i wymyślił sobie, że wszystko odkręci. Ale ja się nigdy na to nie zgodzę! Mam swoje życie! Mam ciebie! I ciebie kocham!

Pierwszy raz wyznałam to Feliksowi, ale nie cofnęłam tych słów. Naprawdę go kochałam. A do eksmęża czułam tylko pogardę i politowanie. Nie zamierzałam zmienić zdania, ale nie sądziłam, że nagle będę musiała się tłumaczyć ze swojej decyzji.

Moja mama otwarcie namawiała mnie, żebym wróciła do Patryka. Jej zdaniem ślub kościelny ma się na zawsze i tak naprawdę to nasz rozwód można uznać za niebyły. Nie rozumiała, dlaczego nie chcę dać szansy Patrykowi.

– Bo zdradzał mnie przez dwa i pół roku, a potem zostawił nas miesiąc przed maturą Majki! – odpowiedziałam. – Nie chcę niczego naprawiać ani dawać żadnych szans, rozumiesz, mamo? Chcę być z Feliksem!

Patryk usiłował też rozgrywać Majkę i Dianę, ale dziewczyny się nie dały. Wyraźnie stanęły po stronie Feliksa – w końcu widziały, że naprawdę daje mi szczęście. Fanką mojego byłego męża okazała się też jedna z moich przyjaciółek, która namawiała mnie na powrót do niego, twierdząc, że skruszony mąż to najlepszy mąż. Ale moim zdaniem, po prostu chciała powrócić do przeszłości, kiedy ona, jej mąż, Patryk i ja urządzaliśmy razem sylwestry i spotykaliśmy się przy winie. Miała sentyment do minionych czasów, a w ogóle nie myślała, czego ja potrzebuję.

Ostatecznie musiałam urządzić kilka scen, żeby „życzliwi” dali mi spokój. Podjęłam decyzję, że nie przyjmę z powrotem byłego męża, choćby nie wiem co mi obiecywał. Kazałam mu trzymać się ode mnie z daleka, a mamie i orędownikom sklejania mojego małżeństwa zapowiedziałam, że jeśli nie akceptują mojego nowego związku, to nie musimy się spotykać.

Tylko mama się dąsała, ale w końcu i jej przeszło. Feliks został w moim życiu, dzisiaj mieszkamy tylko we dwoje, bo Diana przeprowadziła się po maturze do studenckiego mieszkania siostry.
A co Patrykiem? Pojęcia nie mam! To już od dawna nie moja sprawa.

-->