Zawsze staram się unikać konfliktów z sąsiadami, ale tym razem nerwy mi puściły. Kiedy ludzie zachowują się bezczelnie, nie będę milczeć.

Elderly lady climbs the stairs with the bag heavy with market spending. We see the vegetables coming out. Poor woman, she suffers

Wytrzymałam do momentu, aż zaczęli przekraczać wszelkie granice.

Mieszkam w moim bloku od ponad 5 lat i nigdy nie miałam żadnych konfliktów z sąsiadami – aż do teraz. Młoda rodzina z kilkorgiem dzieci niedawno wprowadziła się do sąsiedniego mieszkania. Na początku nic do nich nie miałam – nie znaliśmy się, a wszystkie nasze kontakty sprowadzały się do powitania na klatce schodowej. I byłam z tego całkiem zadowolona.

Ale coraz częściej zaczęłam zauważać niezbyt kulturalne zachowania prawie u wszystkich członków tej rodziny. Zaczynając od ojca, a kończąc na dzieciach. Przemilczę, że czasem zachowują się zbyt głośno – rozumiem, że to są dzieci. No, ale rodzice powinni nauczyć je właściwego zachowania. Dzieci krzyczały i w ciągu dnia, i późnym wieczorem, i w dni powszednie, i w weekendy. Na początku próbowałam to ignorować. Ale coraz bardziej męczył mnie codzienny hałas o godzinie 12 w nocy i po prostu poprosiłam ich, żeby byli ciszej. Zamiast przeprosić, zrobili mi wykład, że to ich mieszkanie i będą w nim robić, co chcą.

Potem zaczęli zostawiać swoje rzeczy na wspólnym korytarzu i zablokowali przejście. Rowery, worki z ziemniakami, jakieś pudła z rzeczami – wszystko to potrafiło stać na klatce schodowej całymi tygodniami i nikt tego nie zamierzał sprzątać. Przy każdej uwadze słyszałam tylko krzyki i odzywki, że jeżeli mogę normalnie otworzyć drzwi, to nie mam na co narzekać.

Potem było tylko lepiej. Ich średnia córka zdecydowała, że ​​ściany w bloku to idealne miejsce do pokazania swoich artystycznych talentów. Dziewczyna pomalowała nie tylko ściany, ale nawet drzwi. Tutaj już nerwy mi puściły. Już nie zwracałam im uwagi, tylko zaczęłam się z nimi kłócić – pod taką presją nie mieli innego wyboru, jak tylko zmyć arcydzieła swojego dziecka.

Postanowiłam nie czekać na nowe „niespodzianki” i od razu powiedziałam im, że następnym razem skontaktuję się z prezesem spółdzielni i tego tak nie zostawię. Albo się będą zachowywać przyzwoicie, albo będą mieli kłopoty.

-->