Podczas gdy wszyscy bali się i unikali Cyganów, ja podchodziłam do nich całkowicie inaczej po tym, jak pewna kobieta dosłownie zmieniła życie moje i mojego syna. Kiedy urodził się Dawid, moje relacje z mężem z jakiegoś powodu zaczęły się pogarszać. Z czasem było tylko gorzej, gdy nasz syn skończył 2 lata, zdecydowaliśmy się na rozwód.
Oficjalna pensja mojego męża była śmieszna, a jego alimenty jeszcze bardziej. Utrzymywał się z najniższej krajowej, a my zostaliśmy z niczym. Ogólnie po rozwodzie było nam ciężko. Pewnego dnia do moich drzwi zapukała Cyganka. Poprosiła o pomoc, a ja nie mogłam jej odmówić, bo miała na rękach dziecko.
– Nie bój się, że coś zepsuję albo ukradnę, to wszystko stereotypy – powiedziała kobieta.
– Nie mam nic wartościowego, by się obawiać kradzieży i nie wierzę w przesądy – przyznałam.
Dałam Cygance ogromną torbę z dziecięcymi ubraniami, z których wyrósł mój syn i małą z ubraniami dla niej, których nie nosiłam. Zapytała mnie, jak ma mi podziękować, a ja stałam, nie mogąc nic wymyślić. Potem Cyganka podeszła do mojego syna w jego łóżeczku i coś mu szepnęła.
– Niech świat będzie pełen miłości dla ciebie, dziecko – powiedziała z uśmiechem.
Nie wierzyłam wtedy, że będzie to miało jakikolwiek wpływ na moje dziecko, ale myliłam się. Mój syn miał już 28 lat i od maleńkości był ulubieńcem, gdziekolwiek się pojawił. Szybko znajdował wspólny język ze wszystkimi, nigdy się z nikim nie kłóci, nigdy nie miał wrogów. To rodzaj cudu, który nam się przydarzył dzięki mojemu dobremu uczynkowi.