Zebrała się pięcioosobowa kompania. Świetnie się bawiliśmy. Dwójka moich znajomych miała dzieci z różnicą zaledwie dwóch dni.
Świętowaliśmy prawie do rana.
Byłem szczerze szczęśliwy, sam wiem, jak to jest zostać ojcem.
Następnego dnia Paweł i Karol pojechali odebrać żony i dzieci z szpitala położniczego. Pięknie udekorowali samochód, kupili ogromne bukiety i balony. Zniknęli na kilka dni, nie zostawiając malucha ani na minutę.
Wkrótce Paweł zadzwonił do mnie. Prosił o spotkanie, był bardzo zdenerwowany. Przyjechał do mnie, tego dnia nikogo nie było i mogliśmy spokojnie porozmawiać.
Kiedy mój przyjaciel zaczął mi opowiadać o swoim problemie, zacząłem się bardzo głośno śmiać. Stwierdził, że nie widzi żadnego podobieństwa między sobą a synem. Mówił że, wszystko jest inne. Nos, owal twarzy, usta. Wyjaśniłem mu, że noworodki są początkowo opuchnięte i zaczerwienione, a on jest jeszcze bardzo mały, ale Paweł był pewien swoich słów, nie słuchał nikogo. Nie dało się go przekonać. W końcu kazałem mu wykonać test na ojcostwo, żeby się uspokoił. Jeśli miał takie myśli, być może jest ku temu powód.
Choć byłem pewien, że tak nie może być, bo znam Alinę osobiście, pochodzi z dobrej, skromnej rodziny. Nie mogła by okłamać Pawła, ona nie jest zdolna do czegoś takiego. Oczywiście nie zareaguje dobrze na takie wieści. Okazuje się, że mąż jej nie ufa.
Zawsze twierdziłem, że najpierw trzeba zbudować relację opartą na zaufaniu, potem założyć rodzinę i mieć dzieci. Wtedy nie będzie żadnych kłótni. Złe myśli nie opuszczały Pawła, zdecydował się przystąpić do testu i był przekonany o jego negatywnym wyniku.
Odetchnął dopiero, gdy test z pozytywnym wynikiem trafił w jego ręce.
Żona przez długi czas była jeszcze na niego zła. Rozumiała jednak, że to ich pierwsze dziecko i najprawdopodobniej mężczyzna z emocji wymyślał bzdury.