Kiedy wróciłam, nie było tam ani rodziców Artura, ani ich rzeczy. Zaginął również sam Artur i część jego ubrań. Musze podziękować mojemu szefowi, że dzięki jego zasadom ocaliłam życie sobie i mojemu przyszłemu mężowi

Nie mogłam rzucić pracy, żeby spotkać się z rodzicami mojego chłopaka. Jak się okazało, była to moja najlepsza decyzja

Artur i ja byliśmy kolegami z klasy. Ja jestem mieszkańcem stolicy, on jest przyjezdny. Przyjaźniliśmy się przez około trzy lata. Potem jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Po otrzymaniu dyplomu zaczęliśmy mieszkać w moim mieszkaniu. Rodzice nie byli zadowoleni, ale nie robili nam żadnych przeszkód. Przyzwyczailiśmy się do siebie przez kolejny rok, aż w końcu on mi się oświadczył. Rozmawialiśmy o tym, że nie będziemy mieć dzieci. Konieczne jest najpierw stanięcie na nogi. Swoją drogą, zarabiałam więcej od niego. Jego rodziców znałam tylko przez Skype. Kiedy przyszło do przygotowań do ślubu, odważyli się przyjść.

Mieli przyjechać w dzień powszedni, a mój szef lubił powtarzać:

– Rozwiązuj swoje osobiste problemy w swoim czasie prywatnym.

Nie odważyłam się zatem poprosić o urlop. Artur nie miał takich problemów. Zwolnił się z pracy.

Dzień przed przyjazdem rodziców kroiłam sałatki, przygotowywałam gorące posiłki i upiekłam ciasto. Kiedy wróciłam z pracy, rodzina Artura piła herbatę w kuchni.

– Nie witasz gości, dziewczyno – matka pana młodego była wyraźnie rozczarowana. – Jest to wobec nas brak szacunku.

– Moi przełożeni nie przyjmują urlopu bez ważnych powodów – odpowiedziałam. – Mogłabym zostać przez to zwolniona.

 Przybycie ojca i matki przyszłego męża nie jest ważnym powodem – wzmogła presję. — Dla kobiety dom i rodzina powinny być na pierwszym miejscu. Ale sądząc po twoim przyjęciu, sądzisz inaczej.

– Praca jest dla mnie ważna. Przed przyjazdem dom był sprzątany, przygotowywane zostały  smakołyki, dostępne są ręczniki. Czy mam ci to wszystko ofiarować z kokardą?

Matka Artura przeszła obok mnie, kierując się do pokoju przeznaczonego dla nich.

Za plecami usłyszałam tylko głos przyszłego męża.

– Mama ma rację, twoje zachowanie i słowa nie wyglądały ładnie – powiedział Artur i poszedł do rodziców.

Nie skomentowałam. Rano poszłam do pracy. Kiedy wróciłam, nie było tam ani rodziców Artura, ani ich rzeczy. Zaginął również sam Artur i część jego rzeczy.

Pojawił się po kilku dniach, oddał klucze i odebrał resztę swoich ubrań. Nie robiłam awantury. Nawet odetchnęłam z ulgą.

Teraz z wyprzedzeniem będę chciała poznać rodziców pana młodego.

-->