Po śmierci mojego taty jego druga żona natychmiast wezwała mnie do siebie. Myślałam, że zażąda ode mnie rezygnacji ze spadku, ale bardzo się myliłam.

Kiedy byłam uczennicą, w wakacje mieszkałam z tatą. Tata był żonaty, to było jego drugie małżeństwo, więc kiedy był w pracy, opiekowała się mną jego żona Nina. Nie byłam z nią blisko, ale traktowała mnie całkiem nieźle. Kiedy skończyłam szkołę, rzadziej spotykałam się z tatą. Ale kiedy przychodziłam do niego lub dzwoniłam, tata pytał mnie szczegółowo o moje życie. Sześć lat temu ojciec sprzedał swoje jednopokojowe mieszkanie i kupił dwupokojowe. Mama skomentowała zakup w swoim stylu: „To było mieszkanie Twojego ojca, teraz stało się ich wspólnym mieszkaniem.”

Półtora roku temu tata zmarł. Dwa tygodnie później Nina zadzwoniła do mnie i powiedziała, że musimy się spotkać: „To będzie poważna rozmowa.” Domyślałam się, że chodzi o mieszkanie i moje dziedzictwo. „Będzie nalegała, żebyś zrezygnowała ze swojego udziału” – powiedziała pewnie mama. „Nie zgadzaj się.” Z różnych powodów unikałam spotkania z Niną. Nie podobał mi się temat podziału spadku. Nie wierzyłam, że mam prawo ubiegać się o mieszkanie, w którym mój ojciec i Nina przeżyli tyle szczęśliwych lat. Nina jednak spotkała się ze mną po pracy i zabrała do pobliskiej kawiarni, żeby porozmawiać.

„Twój ojciec chciał napisać testament i zostawić Ci mieszkanie, ale nie zdążył. Teraz należy i do Ciebie i do mnie. Musimy iść do notariusza, gdzie zrzeknę się swojego udziału na Twoją korzyść.”

– A co z tobą? – zapytałam.

„Mam swoje mieszkanie obok” – odpowiedziała. Długo rozmawiałyśmy. Zrozumiałam, że bardzo kochała tatę. W ten sposób spełnia jego wolę, ale została sama. Nie miała dzieci. Od tego dnia nasze relacje z Niną stały się bardzo bliskie. Z moim mężem i nowonarodzonym synem mieszkamy w moim mieszkaniu, a babcia Nina z przyjemnością bawi się z wnukiem swojego ukochanego męża.

-->