Byłam 20-letnią młodą matką. Mój mąż i ja spacerowaliśmy po parku z naszym dzieckiem, kiedy usłyszeliśmy krzyk. Robert natychmiast pobiegł w kierunku, z którego dochodził, a ja podążyłam za nim.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy coś, co na zawsze zostanie w mojej pamięci. Dziewczyna była przyciśnięta do drzewa, a przed nią stało dwóch mężczyzn. Jeden zabierał jej torebkę, a drugi sięgał pod jej sukienkę. Mój mąż natychmiast pobiegł i uderzył jednego z nich z całej siły w tył głowy, a ten usiadł zaskoczony. Drugi w tym momencie upuścił torbę i został uderzony przez mojego męża w szczękę. Na szczęście mój mąż ćwiczył sztuki walki. Mężczyźni szybko się wycofali.
Uspokoiliśmy biedną dziewczynę i dopiero w tym momencie zauważyliśmy, że była w zaawansowanej ciąży. Daliśmy jej wodę, posiedzieliśmy z nią chwilę i zabraliśmy do domu. Karolina była nam niesamowicie wdzięczna. Co zaskakujące, tydzień później spotkaliśmy ją ponownie w tym samym miejscu, tylko tym razem była ze swoim małżonkiem.
Nasi mężowie uścisnęli sobie dłonie, Adrian był bardzo wdzięczny za wcześniejszą pomoc jego żonie i zaprosił nas na kawę. Powiedział, że jeśli potrzebowalibyśmy pomocy, zawsze możemy do niego zadzwonić i dał nam swój numer. Później o nich zapomnieliśmy, ponieważ przeprowadziliśmy się i mieliśmy wiele na głowie.
Minęły dwadzieścia trzy lata. Dawno temu urodziłam drugiego syna, który wyrósł na wspaniałego młodego mężczyznę. Miał dziewczynę, która była mądra, urocza i dobrze wychowana, mieliśmy z nią również świetny kontakt. Później wydarzyła się katastrofa. Robert nagle zachorował, miał problemy z sercem. Potrzebował przeszczepu i ogromnej sumy pieniędzy na leczenie.
Nie mieliśmy wystarczająco dużo środków na tak nagłą sytuację, więc byliśmy zmuszeni szukać pieniędzy. Pewnego dnia mój syn przyszedł i powiedział, że rodzice jego dziewczyny są bogaci i chcą nam pomóc. Chciałam, aby nasze pierwsze spotkanie z rodzicami Izy było w nieco lepszych okolicznościach, ale nie mogłam nic na to poradzić.
Rodzice Izy przyszło odwiedzić mojego syna w szpitalu. Na początku nie rozpoznaliśmy ich, ale oni od razu rozpoznali nas. Weszli na oddział, spojrzeli na siebie i kobieta zaczęła płakać. Zdałam sobie sprawę, że był to Adrian i Karolina, której pomogliśmy wiele lat temu. Nasi mężowie ponownie uścisnęli sobie dłonie.
– Damy ci tyle pieniędzy, ile potrzebujesz – powiedział Adrian.
Nasze zaskoczenie było nie do opisania. Minęło tyle lat, a nasze dzieci ponownie nas połączyły. Trudno to sobie wyobrazić, ale to prawda. Mój syn wraca do zdrowia i przygotowujemy się do ślubu. Znaleźliśmy wspaniałych przyjaciół i synową.