Poszłam odebrać córkę, a moja ciocia czekała na mnie z bladą twarzą. Zdałam sobie sprawę, że coś się stało. Potem wyszła moja mama i zaprosiła mnie na kawę wraz ze szczerą rozmową. Obie były bardzo zainteresowane, czego uczę swoje dziecko.

Od rana wszystko było w porządku. Mój mąż zabrał syna do szkoły, a córka została w domu, bo nie chodziła jeszcze do przedszkola. Miała prawie sześć lat i była bardzo mądrą dziewczynką.

– Muszę iść do pracy, żeby wysłać zamówienie, które już skończyłam.

Zjedliśmy więc śniadanie i zabrałam ją do dziadka i babci.

– Mama wybierze w banku pieniądze, a potem pójdziemy do kawiarni! – powiedziałam jej, pocałowałam i pobiegłam pracować.

Nieczęsto zostawiam dzieci z dziadkami, tylko w przypadku pilnej potrzeby. Tak było dzisiaj. Moja matka nalegała, aby wnuczka została dłużej, przyjechała też siostra mojej mamy, więc chciały nacieszyć się dziewczynką.

Udało mi się w dwie godziny i wróciłam do rodziców. Czekała tam na mnie ciocia z bladą twarzą. Na początku uznałam, że coś jest nie tak z moją córką, ale ona wybiegła mi na spotkanie i zdałam sobie sprawę, że chodzi o coś innego. Potem przyszła moja matka.

– Wejdź, napijmy się kawy, porozmawiajmy – powiedziała mi.

– W porządku, wejdę – zgodziłam się.

Poszłam do kuchni, a obie kobiety usiadły obok siebie.

– Czego Ty uczysz tę dziewczynkę? – zaczęła ciocia.

– Co masz na myśli? Nie rozumiem. Może ciocia nie mówić do mnie zagadkami?

Jak się okazało, moja córka postanowiła pobawić się lalkami. A jej babcie mówią do niej:

– Kiedy dorośniesz, czas założyć rodzinę, wtedy będziesz dzieci wozić w wózku i nosić na rękach!

Przez długi czas obie malowały jej wszystkie rozkosze macierzyństwa. W rezultacie dziewczynka nie mogła tego znieść i powiedziała im:

– Kiedy dorosnę, najpierw chcę się uczyć, odnosić sukcesy, robić karierę, cieszyć się życiem, a dopiero potem pomyślę o rodzinie i dzieciach.

Z początku zaczęły się z niej śmiać. Jest jeszcze młoda, co ona tam rozumie! Stwierdziły, że nauczą ją po swojemu! Zaczęły mówić, że trzeba żyć ze względu na dzieci, że Pan stworzył kobietę, aby była gospodynią domową, by opiekowała się mężem i dziećmi. A moja córka odpowiadała im:

– Czy ktoś pomyśli wtedy o moim szczęściu? Jeśli żyję dla kogoś przez cały czas, to po co jest moje życie?

Próbowały udowodnić dziecku przez długi czas, że jest jeszcze młoda i nie rozumie. Tyle, że nic nie mogło zachwiać osądów mojej córki.

Po tym, jak opowiedziały o wszystkim, co się wydarzyło, nastąpiła przerwa. Nie mogłam zrozumieć, co tak naprawdę ich oburzyło.

– Ona powtarza Twoje słowa! Uczysz ją tego! Sama by o tym nie pomyślała. Tak ją wychowałaś. Po co to wszystko? Sama jesteś normalną żoną i matką, wychowującą dwójkę dzieci. A czego uczysz swoją córkę? Chcesz, by była sama?

– Skąd ten pomysł? Nie mówię jej nic przeciwko dzieciom i przyszłemu mężowi. Ona, jak wszyscy, może założyć rodzinę i mieć dzieci. Chcę tylko, żeby była niezależna, szczęśliwa, aby jej życie było różnorodne. Po co bawić się w pieluchy zaraz po szkole? Proszę bardzo, ciociu, czy widziałaś w swoim życiu coś poza synami i mężem? Nie! A Ty, mamo? Również! Najpierw ślub, potem dzieci. Żyłaś dla siebie? Kiedy nadchodzi starość, nie chodzi o kina czy restauracje. Trzeba to robić w młodości. Żyć dla siebie. To przykre na końcu swoich dni zdać sobie sprawę, że przeżyłeś życie dla kogoś, bez zabawy!

– Kochanie, jesteś jeszcze młoda, nie możesz wszystkiego zrozumieć. W końcu to szczęście kobiet – dzieci i mężczyzna. Byle nie samotność! – powiedziała ciocia.

– Patrząc na to, jak Wy wychowałyście swoje dzieci, ja chcę, aby moja córka najpierw stworzyła swój własny świat, w którym doświadczy szczęścia. A potem w jej świecie pojawi się mąż i dzieci – to była moja odpowiedź.

Nasza rozmowa zakończyła się bez efektu. Zdałam sobie sprawę, że tym, co powiedziałam, mogłam sprawić im przykrość. Wszakże przez całe życie nie chciały głośno wypowiadać tych myśli i pragnień. Wstydziły się ich.

Moja córka przyszła na ten świat, aby być szczęśliwą. A jakie jest jej szczęście – to ona zdecyduje za siebie, a nie my za nią. Zbierałyśmy się z córką pod milczącym spojrzeniem mojej ciotki i matki. Na pożegnanie, powiedziały mi, że nie jestem odpowiednią matką i nie nauczyłam dobrze córki.

Nie zgadzam się z tym. Myślę, że mam rację!

-->