Martyna nie spała już trzecią noc z rzędu. Ta mała, którą poznała w środę, nie mogła jej wyjść z głowy. Malutka, sześciomiesięczna dziewczyna, z białą zasłoną na oczach, prawie się nie ruszała…
Miała już dwóch dorosłych synów, spokojne i ułożone życie, pracę, męża i dom. Tak bardzo chciała córeczki – wesołej, psotnej, uśmiechniętej… ale czy może mieć taką córeczkę?
Jedna kwestia dominowała nad zdroworozsądkowym myśleniem: uważała tę dziewczynkę już za swoją córkę, która pilnie potrzebowała jej pomocy.
– Słyszysz mnie ?! Rozumiesz, że jest ślepa i głucha ?
– Tak, mam dobry słuch ! – Martyna poczuła, że wychodzi z siebie. Decyzja nie była prosta i zupełnie nie chciała komuś czegoś udowadniać, bojąc się, że zabraknie jej argumentów . Wszystko słyszała i rozumiałam. Wkrótce załatwiłam wszystkie dokumenty i dziewczyna formalnie stała się moją córeczką.
– W wieku 11 miesięcy nie jest wstanie podnieść i utrzymać głowy ! Trzeba było poczekać jeszcze miesiąc, aż orzekną jej inwalidztwo…
Wtedy nagle Martyna wybuchła.
– Dlaczego dziecko przez pół roku nie zostało zbadane ? Dlaczego nie wykonano żadnych analiz medycznych ? Czekaliście, aż oficjalnie zostanie uznana za niepełnosprawną, aby dom dziecka otrzymał więcej pieniędzy na jej utrzymanie ?! Dobrze rozumiem ?!
Dyrektor po cichu odwrócił się na piętach i wyszedł, trzaskając drzwiami. Martyna wzięła wdech i wydech. Jej dziecko nie jest jeszcze niepełnosprawne, wszystko można naprawić. Wszystko będzie dobrze, na pewno będzie, poradzą sobie razem.
To był trudny czas. Lekarze, badania, znowu lekarze i zmiana protokołów leczenia. Aby zrobić operację, którą już dawno trzeba było zresztą wykonać, dziecko musiało być całkowicie zdrowe, ale niestety – dziewczynka ciągle była jeszcze schorowana, miała ranę na ranie. Potrzebny był czas. Mąż kobiety nie wytrzymał napięcia i odszedł od niej. Wbrew przewidywaniom wszystkich bliskich ” obłożnie chore “ dziecko po kilku miesiącach pobytu w domu usiadło, potem zaczęło się czołgać, aż stanęło w podporze i zaczęło stawiać pierwsze kroki. Pewnego dnia, gdy kurier przywiózł nowe ubrania, dziewczynka wzdrygnęła się od dźwięku domofonu i zaczęła płakać. Drgnęła od dźwięku, a więc słyszy!
Martyna siedziała w szpitalnym pokoju, głaskała włosy swojej odważnej dziewczynki, która dopiero co wybudziła się po operacji, a jej twarz ukryta była pod bandażami. Chirurg usiadł na krześle obok łóżka i powiedział bardzo cicho i poważnie:
– Rokowania są na razie dość mętne. Dużo czasu stracono, a wrodzona zaćma powinna być zoperowana jak najwcześniej. Niestety, możliwy jest zanik nerwu wzrokowego. Nie mogę dać Pani żadnej gwarancji…
Kilka dni później lekaż przyszedł i ostrożnie zaczął zdejmować bandaże – warstwa po warstwie. Martyna poczuła, jak z każdą warstwą niepokój wewnątrz niej wzrastał Co ją czeka? Jaki będzie wynik tej walki ? Co jest pod bandażem ?
Ostatnia warstwa gazy pozostała w rękach lekarza. Powietrze w sali nagle zrobiło się bardzo ciężkie. Dziecko mrugnęło kilka razy, zmrużyło oczy, ale nie płakało. Powoli odwróciła głowę, najpierw w prawo, potem w lewo, prześlizgnęła się wzrokiem po twarzy lekarza i zwróciła się w stronę Martyny. Oczy początkowo rozbiegały się na boki. Ta roczna dziewczynka spojrzała kobiecie prosto w oczy i uśmiechnęła się do niej.
Po raz pierwszy w życiu zobaczyła otaczający ją świat jak i swoją mamę.
Ta historia nie jest fikcją, osobiście znam Martynę i jej małą dziewczynkę Angelikę.