Moja historia zaczęła się od prostego czynu. Szłam ulicą, zastanawiając się, co mam zrobić z moim nieszczęściem: mój mąż odszedł ode mnie zostawiając mnie bez opieki z małym, 2 – letnim dzieckiem. Zajęta swoimi problemami nie zauważyłam, kiedy jakaś kobieta podeszła do drogi.
Przy przejściu dla pieszych stała staruszka. Starsza kobieta nie mogła przejść przez ulicę, samochody nie ustępowały. Przeprowadziłam ją. Zapytała mnie, dlaczego jestem smutna. Powiedziałam jej krótko o moim problemie. A staruszka zaprosiła mnie do domu na herbatę. Powiedziała, że może pomóc. Nie miałam nic do stracenia, więc z nią poszłam.
Przy herbacie babcia opowiedziała o swojej rodzinie i synowej, która pracuje w przedszkolu. Następnie dała mi jej numer i kazała zadzwonić wieczorem.
Nie mogłam tego nie zrobić dla mojego syna. Zadzwoniłam tego samego wieczoru pod otrzymany numer telefonu. Miła kobieta zaprosiła mnie na rozmowę o pracę.
W przedszkolu okazało się, że moja nowa znajoma jest kierownikiem elitarnego przedszkola. Zaproponowała mi stanowisko wychowawcy, a synka umieściła w mojej grupie.
Minęły 2 lata. Jestem zadowolona z pracy z dziećmi. Mąż chciał wrócić, ale nie potrzebuję takiego partnera.
A o moim zbawicielu, czyli staruszce, nie zapominam. Zwróciła mi moje dobro, stała się dla mnie jak rodzina. A syn naprawdę uważa ją za babcię. Więc przyjeżdżamy do niej z odwiedzinami.