Mama mieszkała sama w innym mieście, tata odszedł od nas już dawno. Około pięć lat temu, mając 63 lata, zachorowała dość poważnie. Ta wiadomość oczywiście nie napawała mnie radością, więc zaczęłam do niej jeździć co 3-4 tygodnie. Z czasem zaczęłam zauważać, że jej stan się pogarsza. Najpierw zaczęła mówić niezbyt wyraźnie i zrozumiale, potem jej pamięć się pogorszyła, czasami pytała mnie o to samo nawet 20 razy dziennie. Po trzech miesiącach chodzenie stało się dla niej trudne.
Tata zmarł dziesięć lat temu, a mama została sama w moim rodzinnym mieście. Było jasne, że w jej wieku samotne życie w mieście było dla niej trudne. Z czasem przestała nawet wychodzić na zakupy, ponieważ nie miała na to sił. Zdecydowałam więc, że zabiorę ją do siebie do Warszawy.
W tamtym momencie mieszkałam ze swoim mężem w wynajętym mieszkaniu i zdawałam sobie sprawę, że w tej sytuacji nie będziemy mogli zapewnić jej odpowiednich warunków życia, a może nawet pogorszymy je. Dlatego zdecydowaliśmy się sprzedać mieszkanie mamy. Sprzedaliśmy, ale pieniędzy na własne mieszkanie w stolicy oczywiście nie starczyło, więc postanowiliśmy zamieszkać na przedmieściach.
Zaczęliśmy z mężem więcej pracować, by zarobić na hipotekę, leki i opiekunkę.
Czułam się winna tej sytuacji. Winna, że nie zatroszczyłam się o jej zdrowie w odpowiednim czasie. Moje życie stało się zupełnie inne. Non stop pracowałam lub byłam z mamą. A ja miałam wtedy zaledwie 25 lat. To znacznie odbiło się na mojej psychice. Stałam się zupełnie inną osobą.
Nie chciałam tak żyć. Chciałam rozwijać się w dziedzinie finansów, mieć dzieci, ale wszystko to odeszło na drugi plan. Codziennie płakałam. Mąż we wszystkim mi pomagał, ciągle mnie wspierał, ale to niewiele mi pomagało.
Zdecydowałam się zwrócić do profesjonalisty – poszłam do psychologa. Ona powiedziała mi coś, co całkowicie odmieniło moje myślenie.
„Możesz w każdej chwili podejmować decyzje, które są dla ciebie korzystne. Dlaczego więc teraz tego nie robisz? Dlaczego nie rozważasz dla siebie bardziej dogodnych opcji?”
Zaczęłam długo nad tym myśleć. Zdałam sobie sprawę, że to ja sama w zasadzie wzięłam wszystko na siebie, bo bałam potępienia ze strony rodziny. Przeanalizowałam wszystko i znalazłam odpowiednie rozwiązanie.
W pobliżu Warszawy znajdował się prywatny dom opieki dla osób starszych. Podobało mi się, że warunki tam były „ludzkie”. Dla każdej osoby – osobny pokój, wszystkie udogodnienia. Żywienie było zdrowe i wysokiej jakości. Teren był świetny, dużo drzew i kwiatów. Co więcej, to, co było dla mnie bardzo ważne, w domu opieki przez całą dobę byli lekarze, którzy zawsze opiekowali się pacjentami.
I podjęłam decyzję. W 2020 roku umieściłam mamę w tym domu opieki. Rodzina oczywiście bardzo mnie za to potępiła. Niektórzy nawet przestali ze mną rozmawiać. To było śmieszne, ponieważ nikt z nich nawet nie spędził z mamą ani dnia.
Mama na początku mówiła, że ją porzuciłam, była obrażona. Nie odzywała się do mnie. Jednak mimo wszystko nie poddałam się i odwiedzałam ją każdego tygodnia po 2-3 razy. Dosłownie po miesiącu jej zdanie o domu opieki radykalnie się zmieniło. Mieli tam bardzo bogaty program, ciągle jakieś występy, spacery, aktywności. Nawet znalazła tam przyjaciółki. Wtedy poczułam ogromną ulgę.
W weekendy zwykle zabierałam ją do siebie, by spędzić czas razem. Oczywiście, prosiła, by wrócić do domu, ale rozumiałam, że tak będzie gorzej i dla niej, i dla nas.
Niestety, stan mamy ciągle się pogarszał i odeszła dwa lata później, ale nadal jestem przekonana, że podjęłam wtedy słuszną decyzję.