Zwykle wieczorem kąpałam moją córkę, Anię. Tego wieczoru zauważyłam na jej ciele dziwne plamy. Pomyślałam, że to alergia od truskawek, więc położyłam ją do łóżka, podałam leki i samo z czasem przeszło. Ania chodziła do przedszkola. Zwykle odbierał ją mój mąż, ale tym razem zrobiła to moja teściowa. Między nami panowało dużo niezgody, nigdy nie potrafiłyśmy się dogadać. Wieczne docinki z jej strony, krytyka, dla mnie to była obca osoba, a nie rodzina.
Po tygodniu, kiedy znowu kąpałam Anię, zauważyłam te same czerwone plamy na jej ciele.
– Czy to Cię boli, kochanie?
– Nie, mamusiu. To nie boli.
Kolejnego dnia zdecydowałam się wcześniej wrócić z pracy, bardzo martwiłam się o zdrowie Ani. Przypuszczałam, że teściowa może mieć coś wspólnego ze zdrowiem mojej Ani. Wpadłam na pomysł, by schować się w szafie. Idiotyczne, wiem. Tak nie zachowują się dorośli i odpowiedzialni ludzie, tym bardziej matka, ale nie miałam wyjścia. Teściowa odebrała moją córkę z przedszkola, weszła do mieszkania, zjadła obiad, wszystko było normalne do pewnego momentu. Stało się coś, czego się nie spodziewałam. Teściowa nagle zaczęła bić Anię dziwnym miotem.
W tej samej sekundzie wyskoczyłam ze szafy krzycząc „co robisz?”. Wszyscy byli w szoku, zarówno teściowa, Ania, jak i ja sama, patrząc na to, co robiła babcia z wnuczką. Okazało się, że znalazła w Internecie przepis, według którego uderzanie miotem ziołowym wzmacnia odporność i eliminuje alergię. Postanowiła wypróbować go na Ani. Miot był z pokrzywy, mięty i innych ziół.
Teściowa oczywiście zabroniła Ani o tym mówić, miała to być tajemnica. Nie mogę uwierzyć, jak mogła tak postąpić. W tajemnicy przede mną?! Może i mogłoby to pomóc, ale bić dziecko jakimś zielskiem, kto to słyszał? Mąż i teściowa oczywiście nie widzą w tym niczego złego, ale ja wiem, że za żadne skarby, już nie oddam w jej opiekę mojej córki.